Aktor Jerzy Stuhr wyraził w rozmowie z Tomaszem Lisem przypuszczenie, że zwolennicy PiS pochodzą od chłopów folwarcznych. To kolejny liberalno-lewicowy celebryta pracujący gorliwie na rzecz powiększenia zwycięstwa partii Jarosława Kaczyńskiego. Obok Wojciecha Pszoniaka, a spoza tego grona Klaudii Jachiry czy Lecha Wałęsy, będzie pewnie wymieniany jako współautor klęski opozycji, której tak bardzo sprzyja.
Stuhr na tropie chłopów
Ta domorosła socjologiczna teza człowieka, który nie ma wiedzy, ale ma poglądy, jest oczywiście nonsensem łatwym do wykrycia także dla laika. Wystarczy potoczna wiedza o dziejach Polski po roku 1945. Cały naród, wobec wytępienia znacznej części i tak nielicznej przedwojennej, postszlacheckiej lub postmieszczańskiej inteligencji, jest w swej przeważającej części chłopski. Czyli w ostateczności folwarczny, bo chłopów wolnych było w pierwszej Rzeczypospolitej niewielu.
Można by się nawet natrząsać ze szczegółowych paradoksów. Masy drobnej szlachty z Mazowsza czy Podlasia, oddzielone od świata pańszczyzny odrębnym statusem i świadomością, ciążą ku PiS bardziej z powodów ideowych niż ekonomicznych. Z kolei masy ludności popegeerowskiej, zwłaszcza z Ziem Odzyskanych, wciąż skłaniają się ku opozycji (choć z przyczyn socjalnych mniej niż kilka lat temu). Te masy są z pewnością produktem chłopskiego dziedzictwa i chłopskiej kultury.
Ale nie ma co się wdawać w takie szczegółowe licytacje. Także większość obecnych elit, politycznych, gospodarczych, kulturalnych, to potomkowie chłopów, nawet jeśli sam Stuhr jest potomkiem krakowskiej rodziny mieszczańskiej. Próby tworzenia nowych map społecznych według dzisiejszych wyznaczników są równie absurdalne jak próba przedstawiania PiS jako zbiorowego dziedzica Polski AK-owskiej, „genetycznych patriotów”. Niemądre mitologie, świadectwo teatralizacji i popkulturyzacji polskiej polityki, ubarwiają ją, ale nie czynią mądrzejszą.
Ciekawsze jest co innego. Pseudohistoryczna opinia Stuhra to część szerszego zjawiska, które już opisywałem w „Plusie Minusie na wybory” – swoistego, jak to napisał Sławomir Mrożek, „buntu góry przeciw dołom”, hejtowania zwykłych wyborców przez celebrytów popierających opozycję. Pamiętamy Krystynę Jandę wieszającą na swoim profilu rysunek wiejskiej baby służącej ręce z banknotem. Teraz kolejny aktor mówi: „Polacy dają się kupić PiS”. Ba, idzie dalej: „Polacy prowadzą cyniczną grę z partiami”. Figura nawiązująca do czasów pańszczyzny to tylko wstęp, podglebie krytyki dzisiejszej sporej części polskiego społeczeństwa.