Krzysztof Koźmiński: Ustawowa regulacja państwowego rejestru psów i kotów, czyli o beznadziejnych misjach

Legislator wykonuje w sumie niewdzięczną pracę. Działając w interesie publicznym, starając się o dobro wspólne, prawa, wolności i interesy jednostkowe, zmuszony jest chodzić na kompromisy, podejmować trudne decyzje, nie mogąc zadowolić wszystkich.

Publikacja: 20.11.2024 05:00

Krzysztof Koźmiński: Ustawowa regulacja państwowego rejestru psów i kotów, czyli o beznadziejnych misjach

Foto: Adobe Stock

Będący obecnie przedmiotem opiniowania projekt ustawy o Krajowym Rejestrze Oznakowanych Psów i Kotów stanowi kolejne już podejście do legislacyjnego unormowania kwestii państwowego rejestru psów i kotów. I choć na tle poprzednich propozycji z ostatnich lat (drastycznych i w ten sposób prawdopodobnie sprzecznych z konstytucją) jest mniej drakoński dla adresatów, wywołuje inne wątpliwości, w tym niestety, czy jest zgodny z zasadami ustrojowymi. Aktualne pozostaje również pytanie o jego sens oraz adekwatność do celów, które projektodawca deklaruje osiągnąć.

Realne szkody, biurokratyczne obowiązki

Zdarza się, że legislator staje przed misją beznadziejną, gdy – kierując się ambitnym i dalekosiężnym celem przełożonego, decydenta lub klienta, ale dysponując niedoskonałymi narzędziami (np. językiem prawnym, który niedostatecznie precyzyjnie opisuje dane zjawiska), ograniczonymi zasobami lub wąskimi ramami konstytucyjnymi, zmuszony jest zaprojektować regulację, która oczekiwań tych i tak nie spełni. I wiadomo o tym od początku. A przy okazji jego „dzieło” spowodować może realne szkody, biurokratyczne obowiązki, ograniczyć prawa i wolności oraz zdegradować normowaną rzeczywistość społeczno-gospodarczą zamiast ją poprawić.

Czytaj więcej

Duże zmiany dla właścicieli psów i kotów. Dyrektor ZGWRP wyliczył zastrzeżenia

Szczytne intencje

Zaryzykuję przypuszczenie, że doświadczenie to spotyka autorów kolejnych projektów regulacji mających na celu unormowanie identyfikacji (lub po prostu „czipowanie”, „oznaczenie” lub „nadanie tożsamości”) psów i kotów oraz stworzenie dla nich centralnego państwowego rejestru.

Mimo szczytnych intencji oraz wagi zagadnienia (zarówno z punktu widzenia dobrostanu zwierząt, jak i ich opiekunów, którym bazy danych w rejestrze mają pomóc odnaleźć zagubionego pupila) – projektodawca zmuszony jest uwzględnić trudne do pogodzenia dobra, wyważyć różne zasady i wartości konstytucyjne oraz zaproponować taką interwencję ustawową, która będzie efektywna, a zarazem nie sparaliżuje dotychczasowych wysiłków na rzecz ograniczenia bezdomności zwierząt.

Mimo kilku podejść do tematu w przeszłości dotychczas nie udało się wprowadzić stosownych przepisów, ani nawet wypracować jednego kompromisowego projektu ustawy, który zyskałby poparcie środowiska prozwierzęcych aktywistów i pogodził wielu interesariuszy.

Podejrzewam, że taki też los spotka projekt ustawy o Krajowym Rejestrze Oznakowanych Psów i Kotów (tzw. KROPiK), zaprezentowany na początku października 2024 r., wobec którego zresztą już podniosły się głosy krytyczne oraz kontrprojekty.

Żeby było jasne: nie twierdzę, że sama idea posiadania kompletnego rejestru z danymi o zwierzętach i ich właścicielach, autoryzowanego przez państwo jest zła i należy ją a priori odrzucić. Czy nam się podoba czy nie – etatyzm dotyka dziś społeczeństwa żyjące pod wszystkimi szerokościami geograficznymi, a współczesne państwa regulują w drodze wydawanych przepisów najróżniejsze sfery życia. A w krajach europejskich równolegle toczy się proces prawodawczy na szczeblu unijnym dotyczący przyjęcia rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie dobrostanu psów i kotów oraz ich identyfikowalności.

Ponadto w większości państw członkowskich Unii Europejskiej obowiązują akty prawne dotyczące omawianej materii. W końcu racjonalna organizacja rejestru może być po prostu opłacalna, gdy na przykład pieniądze przeznaczone na prowadzenie bazy danych o psach i kotach skutecznie przyczynią się do ograniczenia bezdomności zwierząt oraz przyniosą oszczędności na dedykowanych im programach (rządowych, samorządowych, finansowanych ze środków prywatnych) oraz zminimalizują wydatki opiekunów, gdy ich pupil się zgubi.

Wątpliwy sposób realizacji

Nie o ideę więc tu chodzi, ale o konkretny sposób jej urzeczywistnienia. A przypomnijmy, że składane dotychczas projekty ustaw dotyczące komentowanej materii przewidywały krótki okres wejścia w życie nowych obowiązków nałożonych na opiekunów psów i kotów, odpłatność usługi identyfikacji (czipowania) wszystkich zwierząt i ich rejestracji, powiązanie z kastracją lub sterylizacją, a także kary nakładane na obywateli za niedostosowanie się.

Trudno zatem się dziwić, że towarzyszyły im krytyczne oceny z zastrzeżeniami do konstytucyjności, w tym zwłaszcza w kontekście zasady proporcjonalności.

Tym bardziej że nie jest wcale konieczne, by rejestry takie były prowadzone przez centralne organy państwa członkowskiego (w projektach sugerowano ministrów ds. informatyzacji albo rolnictwa), a zarówno w Polsce, jak i innych krajach Zachodniej Europy, zadanie to wykonują już teraz działające oddolnie (nieraz nieodpłatnie) organizacje pozarządowe.

Przedsięwzięcie zaplanowane na długie lata

Tymczasem KROPiK powstawać ma stopniowo, zasadniczo obejmować młodsze lub mające się dopiero urodzić psy i koty, pomija zagadnienie kastracji lub sterylizacji, a bazę danych prowadzić ma Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Identyfikacja zwierzęcia oraz jego zarejestrowanie ma się wiązać z kosztami ponoszonymi przez ich właścicieli, przewiduje się sankcje w postaci kar i odpowiedzialności karno-administracyjnej, a także zignorowanie (brak integracji ich z państwowym rejestrem) dotychczas istniejących baz danych prowadzonych przez prozwierzęce organizacje pozarządowe.

Proponowana regulacja wyraża długofalową wizję „budowy” nowego państwowego rejestru przez wiele lat, zawierającego dopiero w przyszłości dane wielu milionów zwierząt oraz ich opiekunów.

Czy o taką właśnie sytuację chodzi prozwierzęcym organizacjom i aktywistom? Czy idea konstruowania od podstaw nowego rejestru państwowego, który przez pierwsze lata obejmie zaledwie procent wszystkich psów i kotów, ma sens?

Czy w końcu koszty regulacji są współmierne do zamierzenia, które może przynieść realne pozytywne efekty i w ten sposób „opłacić się” dopiero za wiele lat – choć to w sumie jest również niepewne, biorąc pod uwagę częste zmiany prawa oraz dynamikę rzeczywistości społeczno-gospodarczej?

Co więcej, czy dobrym pomysłem jest przyjmowanie krajowej regulacji, gdy równolegle toczy się proces prawodawczy na szczeblu unijnym, którego skutkiem ma być rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie dobrostanu psów i kotów oraz ich identyfikowalności?

Zastrzeżenia natury konstytucyjnej

Na tym niestety wątpliwości się nie kończą. Pytania o jego konstytucyjność – w tym zwłaszcza proporcjonalność (w kontekście nadmiernej ingerencji w indywidualne prawa i wolności jednostek, a także adekwatności środków do deklarowanych celów), pomocniczość (zwłaszcza aktywność jednostek samorządu terytorialnego oraz organizacji pozarządowych, których zadania ustawodawca planuje przenieść na poziom ogólnopolski), a nawet pewność prawa (podważenie zaufania do dotychczasowych rejestrów oraz ryzyko kolejnej zmiany prawa w związku z trwającym równolegle procesem legislacyjnym na szczeblu unijnym) oraz przyzwoita legislacja (wadliwie skonstruowane przepisy karne i nieprecyzyjny przepis o wejściu w życie) – zachowują aktualność.

Wracając do przemyśleń z początku mojej wypowiedzi: legislator wykonuje w sumie niewdzięczną pracę. Działając w interesie publicznym, starając się o dobro wspólne, prawa, wolności i interesy jednostkowe – zmuszony jest chodzić na kompromisy, podejmować trudne decyzje, nie będąc w stanie zadowolić wszystkich.

W tym kontekście naturalnym jest wybór mniejszego zła, wkalkulowanie kosztów zestawionych z zyskami oraz ustalenie priorytetów pomiędzy osiąganymi celami. Gorzej, gdy – tak jak w przypadku KROPiK i innych podobnych projektów ustaw – regulacje nie są w stanie osiągnąć deklarowanych efektów. Nikogo nie satysfakcjonują, a są źródłem niepotrzebnych oraz nowych ograniczeń.

Autor jest prof. UW dr hab., kierownikiem Centrum Oceny Skutków Regulacji oraz kierownikiem Podyplomowego Studium Zagadnień Legislacyjnych na Uniwersytecie Warszawskim, radcą prawnym, partnerem zarządzającym kancelarii Jabłoński Koźmiński

Będący obecnie przedmiotem opiniowania projekt ustawy o Krajowym Rejestrze Oznakowanych Psów i Kotów stanowi kolejne już podejście do legislacyjnego unormowania kwestii państwowego rejestru psów i kotów. I choć na tle poprzednich propozycji z ostatnich lat (drastycznych i w ten sposób prawdopodobnie sprzecznych z konstytucją) jest mniej drakoński dla adresatów, wywołuje inne wątpliwości, w tym niestety, czy jest zgodny z zasadami ustrojowymi. Aktualne pozostaje również pytanie o jego sens oraz adekwatność do celów, które projektodawca deklaruje osiągnąć.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?