Tak samo jak nie trzeba kończyć studiów medycznych, aby dojść do wniosku, że coraz więcej dzieci boryka się z nadwagą, tak też bez konieczności specjalizowania się w socjologii większość z nas może stwierdzić, że w ciągu ledwie kilku dekad polskie społeczeństwo uległo kosmicznej niemalże transformacji. Z osób o stosunkowo konserwatywnych poglądach, ceniących sobie tradycyjny model rodziny i przekonanych o wyższości umowy o pracę, świadczonej najchętniej w jednym zakładzie pracy przez cały okres zawodowej aktywności, staliśmy się narodem znacznie lepiej odbierającym różnorodność, tolerancyjnym i otwartym na zmiany obejmujące zarówno sferę życia prywatnego, jak i zdobywanie nowych umiejętności i pozwalające na przebranżowienie się w sferze zawodowej.
Nasze rodziny coraz rzadziej opierają się na modelu „dwoje dorosłych, dziecko i babcia do opieki” zastępując go równoczesnym wychowywaniem pociech przez rodzica i jego partnera, którego dzieci funkcjonują w podobnym układzie. Matki po urodzeniu dziecka częściej wracają do pracy, a ojcowie, przed laty bywający w domu tylko gościem, dziś chętniej podejmują trud współdzielenia opieki nad dzieckiem. Nie sposób nie zauważyć nadto, że chętniej się rozwodzimy i z nieco mniejszym entuzjazmem formalizujemy związki, będąc świadomymi, że koncepcja wprawdzie nieszczęśliwego, ale wspólnego żywota aż do śmierci jest atrakcyjna w takim samym stopniu jak to, że zawarcie małżeństwa daje gwarancję szczęścia – tj. wcale.
Czytaj więcej
Rząd przedstawił projekty ustaw, które uregulują kwestię związków partnerskich. Obejmą nie tylko pary jednopłciowe.
Zmianom ulegają zatem ogólne tendencje i zjawiska, ale i język nie pozostaje wobec nich obojętny. Z tej przyczyny niegdysiejsze samotne matki coraz częściej nazywamy samodzielnymi, związki niesformalizowane nazywamy partnerskimi lub konkubinatem w miejsce pejoratywnego określenia „na kocią łapę” i najpewniej niemal nikt nie zdecydowałby się na nazwanie dziecka zrodzonego w takiej rodzinie „bękartem”.
Jak widać – świat się zmienia, a my wraz z nim. Jedyne, co pozostaje jak dotąd niezmienne, to prawo. Ono bowiem nie objęło swym władaniem związków niemałżeńskich, zarówno hetero-, jak i nieheteronormatywnych. Pozostając na marginesie rozważania, czy rzeczywiście, jako rzecze konstytucja, Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, którzy są sobie równi w prawach i w powinnościach, zadaję sobie pytania o znacznie prostszej konstrukcji.