Joanna Parafianowicz: Prawo pomija związki partnerskie

Nie objęło swym władaniem związków niemałżeńskich, nie nadąża za potrzebami.

Publikacja: 30.10.2024 05:35

Joanna Parafianowicz: Prawo pomija związki partnerskie

Foto: Adobe Stock

Tak samo jak nie trzeba kończyć studiów medycznych, aby dojść do wniosku, że coraz więcej dzieci boryka się z nadwagą, tak też bez konieczności specjalizowania się w socjologii większość z nas może stwierdzić, że w ciągu ledwie kilku dekad polskie społeczeństwo uległo kosmicznej niemalże transformacji. Z osób o stosunkowo konserwatywnych poglądach, ceniących sobie tradycyjny model rodziny i przekonanych o wyższości umowy o pracę, świadczonej najchętniej w jednym zakładzie pracy przez cały okres zawodowej aktywności, staliśmy się narodem znacznie lepiej odbierającym różnorodność, tolerancyjnym i otwartym na zmiany obejmujące zarówno sferę życia prywatnego, jak i zdobywanie nowych umiejętności i pozwalające na przebranżowienie się w sferze zawodowej.

Nasze rodziny coraz rzadziej opierają się na modelu „dwoje dorosłych, dziecko i babcia do opieki” zastępując go równoczesnym wychowywaniem pociech przez rodzica i jego partnera, którego dzieci funkcjonują w podobnym układzie. Matki po urodzeniu dziecka częściej wracają do pracy, a ojcowie, przed laty bywający w domu tylko gościem, dziś chętniej podejmują trud współdzielenia opieki nad dzieckiem. Nie sposób nie zauważyć nadto, że chętniej się rozwodzimy i z nieco mniejszym entuzjazmem formalizujemy związki, będąc świadomymi, że koncepcja wprawdzie nieszczęśliwego, ale wspólnego żywota aż do śmierci jest atrakcyjna w takim samym stopniu jak to, że zawarcie małżeństwa daje gwarancję szczęścia – tj. wcale.

Czytaj więcej

Krok w stronę równości małżeńskiej. Założenia ustawy o związkach partnerskich

Zmianom ulegają zatem ogólne tendencje i zjawiska, ale i język nie pozostaje wobec nich obojętny. Z tej przyczyny niegdysiejsze samotne matki coraz częściej nazywamy samodzielnymi, związki niesformalizowane nazywamy partnerskimi lub konkubinatem w miejsce pejoratywnego określenia „na kocią łapę” i najpewniej niemal nikt nie zdecydowałby się na nazwanie dziecka zrodzonego w takiej rodzinie „bękartem”.

Jak widać – świat się zmienia, a my wraz z nim. Jedyne, co pozostaje jak dotąd niezmienne, to prawo. Ono bowiem nie objęło swym władaniem związków niemałżeńskich, zarówno hetero-, jak i nieheteronormatywnych. Pozostając na marginesie rozważania, czy rzeczywiście, jako rzecze konstytucja, Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, którzy są sobie równi w prawach i w powinnościach, zadaję sobie pytania o znacznie prostszej konstrukcji.

Co złego by się stało, gdyby jacyś ludzie tej samej płci mogli zalegalizować swój związek? Czy ktoś, kto nie jest jedną z tych osób, na takiej sytuacji cokolwiek by stracił? Czy żeby one lub oni mogli po sobie dziedziczyć na podstawie ustawy, uszczuplono by moją masę spadkową? Czy moje podatki by wzrosły, gdyby oni korzystali z podobnych ulg?

Zważywszy że na wszystkie wymienione pytania odpowiedź jest taka sama, tj. przecząca, trudno mi nie dojść do wniosku, że tworzone przez polityków prawo nie jest formułowane z myślą o obywatelach i nie nadąża nad ich potrzebami. Chyba że mowa o modelu „Chłopak, dziewczyna – normalna rodzina”.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Tak samo jak nie trzeba kończyć studiów medycznych, aby dojść do wniosku, że coraz więcej dzieci boryka się z nadwagą, tak też bez konieczności specjalizowania się w socjologii większość z nas może stwierdzić, że w ciągu ledwie kilku dekad polskie społeczeństwo uległo kosmicznej niemalże transformacji. Z osób o stosunkowo konserwatywnych poglądach, ceniących sobie tradycyjny model rodziny i przekonanych o wyższości umowy o pracę, świadczonej najchętniej w jednym zakładzie pracy przez cały okres zawodowej aktywności, staliśmy się narodem znacznie lepiej odbierającym różnorodność, tolerancyjnym i otwartym na zmiany obejmujące zarówno sferę życia prywatnego, jak i zdobywanie nowych umiejętności i pozwalające na przebranżowienie się w sferze zawodowej.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?