Mikołaj Małecki: Karygodne zaniechania w prawie aborcyjnym

Legislacja w zakresie aborcji ukształtowana nieistniejącymi wyrokami pseudotrybunału godzi w standardy państwa prawa. Wszystko to podważa wiarygodność obietnic o powrocie praworządności ponad politycznymi podziałami.

Publikacja: 28.08.2024 04:31

Mikołaj Małecki: Karygodne zaniechania w prawie aborcyjnym

Foto: Adobe Stock

Chodzi o to, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała (sama kobieta nigdy nie jest ścigana). Językiem prawnym oznacza to zamianę trybu publicznoskargowego na wnioskowy” – napisał 22 lipca 2024 r. Roman Giertych i pobudził dyskusję o przerywaniu ciąży. Sejm od dłuższego czasu pracuje nad zmianami w prawie aborcyjnym (druki nr 176, 177, 223, 224). Nie ma jednak zgody co do ostatecznego kształtu nowelizacji, a projekt dekryminalizujący przerwanie ciąży poniósł fiasko w sejmowym głosowaniu.

Plątanina projektów

Zaproponowana przez Giertycha zmiana dotyczyłaby trybu ścigania przestępstw aborcyjnych: do wszczęcia postępowania byłby wymagany wniosek kobiety. Dziś przestępstwa te są ścigane z oskarżenia publicznego w trybie bezwnioskowym. Oznacza to, że zawiadomienie od dowolnej osoby (patnera/ki, „życzliwego” sąsiada czy jakiejś fundacji) wystarczy do wszczęcia postępowania karnego wobec lekarza lub organizacji dostarczającej środki farmakologiczne.

Czytaj więcej

Plebanek, Bielski: Znów o dekryminalizacji przestępstw aborcyjnych

Wnioskowy tryb ścigania aborcji brzmi paradoksalnie: oto inicjatywa, by ścigać sprawcę przerywającego ciążę za zgodą kobiety, miałaby pochodzić od tej właśnie kobiety. Na zaproponowane rozwiązanie nie można patrzeć abstrakcyjnie. Trzeba uwzględniać sytuację, w jakiej zostało przedstawione. Ta zaś jest połączeniem chaosu prawnego wywołanego wykreśleniem z ustawy o planowaniu rodziny przesłanki embriopatologicznej oraz plątaniną pomysłów, jakie próbuje wdrażać obecna większość sejmowa, by naprawić sytuację.

W Sejmie procedowany jest projekt mający odwrócić skutki orzeczenia trybunału Julii Przyłębskiej, lecz... ano właśnie, jest on wciąż procedowany i końca prac nie widać. Tymczasem komisje sejmowe postanowiły w pierwszej kolejności przegłosować projekt dekryminalizacji aborcji, który jednak przepadł w Sejmie.

Był to poważny błąd taktyczny. Procedowanie w pierwszej kolejności rozwiązań dekryminalizujących aborcję paradoksalnie potwierdzało, że dekryminalizacja ma dotyczyć stanu prawnego ukształtowanego wyrokiem Julii Przyłębskiej. Zamiast rozpocząć od uporządkowania stanu prawnego i wyeliminowania skutków orzeczenia sprzecznego z konstytucją (udział w orzekaniu tzw. dublerów), głosowano „jedynie” nad zniesieniem kary za bezprawne przerywanie ciąży. Bezprawne, bo – między innymi – sprzeczne z wyrokiem trybunału.

Nie było żadnych merytorycznych przeszkód, by już dawno „wyzerować system” i uchwalić ustawę przywracającą do porządku prawnego przesłankę embriopatologiczną. Zgadzamy się, że niekonstytucyjne działania trybunalskiego gremium nie powinny ani dnia dłużej zatruwać systemu prawnego. Brak ruchu w tym kierunku większości sejmowej cementuje sytuację, zaś – jak widać – obecny Sejm nie do końca wie, w jaki sposób politycznie uporać się z tą kwestią.

Pierwszy krok

Propozycja zmiany trybu ścigania nielegalnej aborcji to „coś mniej” niż całkowita dekryminalizacja, a zarazem coś więcej wobec całkowita legalizacja aborcji. Lepsze coś niż nic. Kompromis nie zadowala nikogo, ale może właśnie dlatego warto go czasem zawrzeć. Zmiana trybu ścigania niczego nie zmieni w kwestii bezprawności aborcji na żądanie, jeśli nie są spełnione przesłanki ustawowe (okrojone decyzją tzw. trybunału). Niczego nie zmieni w kwestii karalności: byłyby to nadal czyny zabronione pod groźbą kary. Ale nie będzie dało się ich ścigać, jeśli kobieta nie złoży wniosku o ściganie sprawcy. To zmiana, która może doprowadzić do zneutralizowania represyjności prawa karnego.

Pomysł nie wyklucza innych zmian w przepisach o przerywaniu ciąży. Wręcz przeciwnie: mógłby to być pierwszy, niezbędny krok, by w tej materii coś się w ogóle ruszyło.

Po pierwsze, zmiana trybu ścigania może być w pełni skorelowana z projektowanymi przepisami przywracającymi przesłankę embriopatologiczną. Po prostu przestępstwo aborcji wbrew przepisom ustawy zostałoby dodatkowo zawężone, a tak czy inaczej byłoby ścigane na wniosek.

Po drugie, wprowadzenie zmian w trybie ścigania nie wyklucza dalszych nowelizacji zmierzających do zalegalizowania pewnych przypadków aborcji np. do 12. tygodnia ciąży. Zakres bezprawności może być z biegiem czasu zawężany. Po trzecie, uchwalenie omawianej zmiany nie blokuje w żadnym razie uchwalenia w przyszłości ustawy, która w całości zdepenalizuje aborcję. Rzecz jedynie w znalezieniu wymaganej większości parlamentarnej, która przegłosuje takie rozwiązanie prawne. Z tym może być największy problem.

Jak uzyskać podpis

Należy myśleć o ustawie, która ma w ogóle szansę wyjść z Sejmu i zostać zaakceptowana przez Senat. A także mieć cień szansy na podpis Andrzeja Dudy, który będzie mógł blokować jakiekolwiek zmiany aż do połowy 2025 r. O taktycznym posunięciu w tej kwestii pisałem już w tej rubryce.

Warto pamiętać, że tuż po decyzji trybunału Julii Przyłębskiej sam prezydent Andrzej Duda optował za liberalizacją prawa aborcyjnego, składając w Sejmie własny projekt (datowany na 30 października 2020 r., druk nr 727, Sejm IX kadencji).

Zgodnie z propozycją Andrzeja Dudy przerwanie ciąży miałoby być dozwolone, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne”.

Można było odgrzebać to zapomniane przedłożenie i zademonstrować gest wyciągniętej ręki w kierunku prezydenta. Przypuszczenie, że głowa państwa zawetuje swój własny przepis, sprowadzałoby się do założenia, że mamy do czynienia z osobą z gruntu niepoważną.

Takie posunięcie legislacyjne byłoby dobrą podbudową pod dalej idące zmiany, na zasadzie: skoro nawet Andrzej Duda liberalizuje prawo aborcyjne, powinniśmy konsekwentnie podążać w tym samym kierunku.

Tymczasem w sprawie aborcji realnie nic się nie zmienia. Obecny stan rzeczy jest więc bez wątpienia legislacyjnym zaniechaniem. Cierpią na tym kobiety pozbawione bezpieczeństwa prawnego, sytuacja paraliżuje pracę lekarzy, legislacja ukształtowana nieistniejącymi wyrokami pseudotrybunału godzi w standardy państwa prawa. Wszystko to podważa wiarygodność obietnic o powrocie praworządności ponad politycznymi podziałami.

Autor jest doktorem habilitowanym, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzi portal DogmatyKarnisty.pl

Chodzi o to, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała (sama kobieta nigdy nie jest ścigana). Językiem prawnym oznacza to zamianę trybu publicznoskargowego na wnioskowy” – napisał 22 lipca 2024 r. Roman Giertych i pobudził dyskusję o przerywaniu ciąży. Sejm od dłuższego czasu pracuje nad zmianami w prawie aborcyjnym (druki nr 176, 177, 223, 224). Nie ma jednak zgody co do ostatecznego kształtu nowelizacji, a projekt dekryminalizujący przerwanie ciąży poniósł fiasko w sejmowym głosowaniu.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian