Chodzi o to, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała (sama kobieta nigdy nie jest ścigana). Językiem prawnym oznacza to zamianę trybu publicznoskargowego na wnioskowy” – napisał 22 lipca 2024 r. Roman Giertych i pobudził dyskusję o przerywaniu ciąży. Sejm od dłuższego czasu pracuje nad zmianami w prawie aborcyjnym (druki nr 176, 177, 223, 224). Nie ma jednak zgody co do ostatecznego kształtu nowelizacji, a projekt dekryminalizujący przerwanie ciąży poniósł fiasko w sejmowym głosowaniu.
Plątanina projektów
Zaproponowana przez Giertycha zmiana dotyczyłaby trybu ścigania przestępstw aborcyjnych: do wszczęcia postępowania byłby wymagany wniosek kobiety. Dziś przestępstwa te są ścigane z oskarżenia publicznego w trybie bezwnioskowym. Oznacza to, że zawiadomienie od dowolnej osoby (patnera/ki, „życzliwego” sąsiada czy jakiejś fundacji) wystarczy do wszczęcia postępowania karnego wobec lekarza lub organizacji dostarczającej środki farmakologiczne.
Czytaj więcej
Należy postulować ścisłe powiązanie zmian w ustawie merytorycznej, regulującej warunki dopuszczalności przerywania ciąży ze zmianami kryminalizacji przestępstw aborcyjnych w kodeksie karnym.
Wnioskowy tryb ścigania aborcji brzmi paradoksalnie: oto inicjatywa, by ścigać sprawcę przerywającego ciążę za zgodą kobiety, miałaby pochodzić od tej właśnie kobiety. Na zaproponowane rozwiązanie nie można patrzeć abstrakcyjnie. Trzeba uwzględniać sytuację, w jakiej zostało przedstawione. Ta zaś jest połączeniem chaosu prawnego wywołanego wykreśleniem z ustawy o planowaniu rodziny przesłanki embriopatologicznej oraz plątaniną pomysłów, jakie próbuje wdrażać obecna większość sejmowa, by naprawić sytuację.
W Sejmie procedowany jest projekt mający odwrócić skutki orzeczenia trybunału Julii Przyłębskiej, lecz... ano właśnie, jest on wciąż procedowany i końca prac nie widać. Tymczasem komisje sejmowe postanowiły w pierwszej kolejności przegłosować projekt dekryminalizacji aborcji, który jednak przepadł w Sejmie.