Koncepcja dopuszczalności wyłączenia z urzędu każdego neosędziego bez stosownego wniosku stwarza ryzyko manipulowania składami sędziowskimi, co generować może podważenie społecznego zaufania do bezstronności sądów. Widać to dobrze w sprawie posła Romanowskiego, gdzie od kwestii tymczasowego aresztowania wyłączeni zostają z urzędu tzw. neosędziowie, co może generować postrzeganie społeczne, że w sprawie orzekać będą sędziowie krytycznie odnoszący się do działalności politycznej i administracyjnej podsądnego. Ponadto to podejście ma charater rozstrzygnięcia kwestii abstrakcyjnej i generalnej, a zatem właściwej dla decyzji ustawodawcy, nie sądu. Wszystkie opisane wyżej przykłady oparte sa na rozszerzającej interpretacji judykatów TSUE i ETPC, które choć stanowczo przesądziły wadliwość tzw. neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej SN, to w zakresie braku spełniania standardu bezstronnego i niezależnego sądu dotyczyły wprost wadliwie powołanych sędziów SN i w konsekwencji wszystkich składów utworzonych z ich udziałem. Przykłady dotyczą zaś tzw. neosędziów w sądach powszechnych. Opierają się na braku wotum wynikającym z wadliwego powołania i wywołują niezwykle szeroko zakreślone i nad wyraz doniosłe konsekwencje systemowe. Ujawniających się na ich tle wątpliwości nie rozwiewa to, że działania w powyższych sprawach realizowane były w „dobrej wierze”, w sytuacji stanu konieczności wynikającego z bezczynności ustawodawcy, i jak należy sądzić, dla ochrony interesu obywateli w zakresie konstytucyjnego, konwencyjnego i unijnego prawa do sądu.
Z powyższego wynikają warte odnotowania wnioski. Pierwszy związany jest z potrzebą niezwłocznej poważnej analizy problemu połączonego z przedstawieniem przemyślanych, dobrze uzasadnionych propozycji wyjścia z impasu, w tym naprawy dotychczasowych zaniechań na poziomie neo-KRS i TK. Skoro uznano, że można sięgnąć do koncepcji nieistnienia orzeczenia, to być może nie warto było odrzucać koncepcji nieskutecznego ukształtowania sędziowskiej części neo-KRS lub niespełniających określonych w konstytucji i ustawie kompetencyjnych wymagań dla sędziów TK. Instytucjonalna wadliwość neo-KRS przesądzona została przez TSUE wyraźnie, a status tzw. „dublerów” przez niewadliwy jeszcze TK i ETPC. Tu chyba można było iść krok dalej, w kierunku koncepcji „konstytucyjnej nieważności”, a w konsekwencji, wyeliminowania tych instytucji w niekonstytucyjnym składzie z systemu. Ten ruch (polityczny, nie orzeczniczy) byłby przenajmniej „wart mszy”, jako chroniący system przed dalszą dewastacją i otwierający ustawodawcy drogę do wypracowania wyważonego rozwiązania bardziej złożonego problemu powołań sędziowskich. Drugi wniosek odnosi się do ustawodawcy i podmiotów zobowiązanych do przygotowania zmian normatywnych. W tym zakresie bezczynność już dziś przynosi nieoszacowane szkody.
Gremia powołane do opracowania koncepcji zmian normatywnych i konkretnych propozycji nowelizacji zajmują się przygotowaniem pisanych na kolanie zmian w różnych częściach systemu prawa, pomijając kwestie o znaczeniu fundamentalnym. Nie sposób racjonalnie wyjaśnić, z jakich powodów propozycja nowelizacji ustawy o KRS została radykalnie zmieniona w Senacie.
Czy nadające ton zmianom stowarzyszenie sędziowskie będzie zdolne dostrzec i wypracować wyważone wnioski uwzględniające, że nie wszyscy neosędziowie nadają się do przekreślenia, a nie wszyscy prawidłowo powołani „starzy sędziowie” gwarantują słuszne i bezstronne orzecznictwo? Trzeci wniosek odnosi się do konsekwencji bezczynności, objawiających się w coraz bardziej problematycznym funkcjonowaniu w systemie sądownictwa wadliwie powołanych sędziów, nieprawdopodobnych komplikacjach związanych z rozstrzyganiem problemu wadliwości przez samych sędziów w związku z wnioskami o wyłącznie, chaosie orzeczniczym, pogłębionym niejednolitością podejścia i przypadkowym orzecznictwem SN.
Sprawa posła Romanowskiego zdaje się mieć jeszcze jeden wymiar. Wszystkie istotne dla omawianego tu problemu orzeczenia TSUE i ETPC w sprawach polskich dotyczyły zapewnienia standardu rzetelnego procesu przed niezależnym i bezstronnym sądem. Bardzo chcielibyśmy, by i poseł Romanowski miał taki proces zapewniony. Sprawa wszakże dotyczy gigantycznych defraudacji środków przeznaczonych na pomoc dla ofiar przestępstw, których mieli się dopuścić wysoko postawieni politycy i urzędnicy w Ministerstwie Sprawiedliwości (pisaliśmy o tym szerzej, "Rz" z 31 lipca 2024 r., "Prokuraturze zabrakło refleksji i rozsądku"). Jeśli proces ma być uczciwy, tego polityka nie mogą sądzić ani neosędziowie, ani sędziowie zbyt aktywnie zaangażowani w walkę o obronę praworządności i szykanowani przez poprzednią władzę. Również ci czynni sędziowie, którzy nazbyt ochoczo wypowiadają się w mediach lub którzy pracują z pozostałymi władzami „ręka w rękę” w celu naprawy stanu polskiego prawa.
Wysoki standard rzetelnego procesu zbudowany orzeczniczo przez TSUE i ETPC zawiera w sobie również element zewnętrzny – ocenę z perspektywy postrzegania bezstronności przez osobę postronną. Ta zaś może układać się w taki sposób, jak spolaryzowane są stanowiska w społeczeństwie i – niestety – również w Sądzie Najwyższym. Utrata tego z pola widzenia mogłaby prowadzić do nowych orzeczeń europejskich trybunałów w sprawach polskich. Gdyby musiały nam przypomnieć, że konwencyjny i unijny standard działa w obie strony, byłoby dla nas prawdziwą wizerunkową katastrofą.