Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Ryzykowna bezczynność

Funkcjonowanie wadliwie powołanych sędziów grozi chaosem orzeczniczym.

Publikacja: 21.08.2024 04:36

Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Ryzykowna bezczynność

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

Choć orzecznictwo trybunałów europejskich uznało, że „nowe” zasady powoływania tzw. sędziowskich przedstawicieli w KRS naruszały minimalny standard instytucjonalnych gwarancji bezstronności i niezawisłości sędziów, odpowiedź na pytanie, czy mogą oni sprawować wymiar sprawiedliwości, jest bardziej złożona.

Zasadniczo powołanie do pełnienia urzędu sędziego w trybie ustawy o KRS z grudnia 2017 r. wywołuje skutek w postaci uzyskania statusu zawodowego sędziego danego sądu, a konsekwencje wadliwości pojawiają się w płaszczyźnie wotum tak powołanego sędziego. Można uznać, że (1) z uwagi na brak instytucjonalnych gwarancji niezawisłości i bezstronności tak powołany sędzia nie ma uprawnienia do wydawania orzeczeń w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej lub (2) próbować wadliwość tę relatywizować.

Czytaj więcej

Gutowski, Kardas: Pozorne zmiany utrwalą rysy wymiaru sprawiedliwości

W konsekwencji w zależności od preferencji co do jednej ze wskazanych metod albo uznamy, że (1) wadliwość oznaczająca brak wotum dotyczy każdego powołanego w tym trybie sędziego niezależnie od jego wcześniejszej drogi zawodowej, zaangażowania w proces „deformy” wymiaru sprawiedliwości, składania podpisów na tzw. listach poparcia czy ewentualnych ekscesów orzeczniczych lub innych przejawów politycznego zaangażowania, traktując instytucjonalne gwarancje jako związane z kształtem systemu prawa. Albo (2) w praktyce decydującą o braku wotum przyczyną stanie się postawa i cechy osobiste danego sędziego. Choć wydawałoby się, że naruszenie przez ustawodawcę zasad obowiązujących w demokracji konstytucyjnej, pogwałcenie standardów unijnych i konwencyjnych powodować powinno „wadliwość” powołania sędziego niezależnie od jego osobistych zalet lub wad, to wbrew dominującemu w praktyce orzeczniczej stanowisku nie każda wadliwość i nie w każych okolicznościach musi powodować automatyczny brak wotum.

Konsekwencją tego podejścia, opartego na uchwale połączonych izb SN jest dobudowana przez orzecznictwo i ustawodawcę konieczność badania „indywidualnych właściwości i cech osobistych” powołanego sędziego, jego drogi zawodowej oraz, czy w konkretnej sprawie ujawniają się okoliczności mogące wpływać na bezstronność i niezawisłość.

Czego brakuje?

Takie podejście nie tylko marginalizuje znaczenie instytucjonalnych i systemowych gwarancji, lecz jest zarazem jedną z przyczyn stworzenia także przez orzecznictwo SN „gordyjskiego węzła” w plątaninie prawnej sędziowskich powołań. Brak sensownej aktywności większości parlamentarnej od chwili ogłoszenia wyników wyborów z 15 października 2023 r. dopełnia stan pogłębiającej się atrofii systemu sądownictwa.

Dwie kwestie wydają się szczególne istotne. Pierwsza związana jest z bezczynnością teorii i doktryny prawa. Od chwili wyborów nie pojawiły się w zasadzie żadne poważniejsze opracowania tego zagadnienia. Nie ma również pogłębionej reakcji na przejawy rozmaitych sposobów rozwiązywania problemu powołań sędziowskich przez orzecznictwo. Druga dotyczy przeciągającego się procesu budowania kompleksowej koncepcji rozwiązania problemu, powiązanego z naprędce sformułowanymi i w sposób niezrozumiały modyfikowanymi ustawowymi rozwiązaniami cząstkowymi. W orzecznictwie zaś utrwala się stan niejasności i niepewności.

Być może to właśnie powyższe przyczyny sprowokowały ostatnie trzy przyczynkarskie i kontrowersyjne próby rozwiązania tej kwestii. Pierwsza opiera się na wykorzystaniu koncepcji nieistnienia orzeczenia do zakwestionowania skuteczności rozstrzygnięcia wydanego przez sąd wyższej instancji w toku ponownego postępowania przez sądem pierwszoinstancyjnym. Druga posadowiona jest na koncepcji administracyjnego przeniesienia sędziów powołanych wadliwie do pełnienia innych niż orzecznicze funkcji. Trzecia zdaje się bazować na obowiązku wyłączenia wadliwie powołanego sędziego od orzekania w każdej sprawie, skutkując wyłączeniem przez sąd okręgowy z urzędu tzw. neosędziego wyznaczonego do rozpoznania sprawy posła Marcina Romanowskiego, bez stosownego wniosku i przy okazji rozpoznawania wniosku o „autowyłączenie” innej neosędzi.

Wszystkie trzy rozwiązania nawiązują do istoty instytucjonalnych gwarancji bezstronności i niezawisłości podkreślanych przez TSUE i ETPC, gdzie brak niezbędnych regulacji gwarancyjnych powoduje niespełnienie konstytucyjnych, konwencyjnych i unijnych wymogów niezbędnych do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. W konsekwencji, z uwagi na brak tych gwarancji tak powołany sędzia nie ma uprawnienia do wydawania orzeczeń w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Można było przewidzieć, że czwarty przykład, czyli orzeczenie SN (Izba Pracy) w „przyniesionej przez Marszałka Sejmu” sprawie dwóch ministrów skazanych za przestępne nadużycie władzy, zainspiruje sądy do sięgania po koncepcję nieistnienia orzeczenia.

Krokiem nowatorskim jest kontrola orzeczenia sądu wyższej instancji przez sąd instancji niższej czy koncepcja administracyjnego ograniczenia zawodowej aktywności wadliwie powołanego sędziego wyłączająca w ten sposób możliwość wydawania orzeczeń. Kompletu dopełnia stwierdzenie, że każdy sędzia, gdy do rąk weźmie akta sprawy, może z urzędu wyłączyć każdego tzw. neosędziego, na wszystkich poziomach sądownictwa. Choć te podejścia są kontrowersyjne, to jednak opierają się na konsekwentnym założeniu generalnym, kwestionującym a limine uprawnienie do orzekania wadliwe powołanych sędziów ze względu na sam tryb powołania. Z oczywistych powodów zasadzają się na zakwestionowaniu stanowiska SN wyrażonego w tzw. uchwale połączonych izb z 2020 r. i niewiele pozostawiają przestrzeni na jakieś postępowanie sanacyjne, umożliwiające „odzyskanie” wotum przez wadliwie powołanych sędziów.

Ryzyko braku stabilności

Te podejścia orzecznicze generują zagrożenia. Koncepcja orzeczenia nieistniejącego stwarza trudne do oszacowania ryzyka na przyszłość. „Wprowadzenie” jej do obrotu prawnego zdruzgotać może stabilność orzeczeń w sposób trudny do racjonalnej kontroli. Nikt nie będzie wiedział, czy został skutecznie rozwiedziony, prawnie czy bezprawnie pozbawiony wolności, prawnie czy bezprawnie odzyskał pieniądze lub nabył majątek. Przedsmak tego mogliśmy już obserwować w przypadku wspomnianych rozstrzygnięć SN w odniesieniu do wygaśnięcia mandatów poselskich. Koncepcja administracyjnego pozbawienia możliwości wydawania orzeczeń przez wadliwie powołanych sędziów oznacza z kolei wykorzystanie narzędzi zarządczych dla oceny dopuszczalności orzekania. To generuje obawy o naruszenie zasady podziału władzy i instytucjonalnych standardów niezawisłości.

Koncepcja dopuszczalności wyłączenia z urzędu każdego neosędziego bez stosownego wniosku stwarza ryzyko manipulowania składami sędziowskimi, co generować może podważenie społecznego zaufania do bezstronności sądów. Widać to dobrze w sprawie posła Romanowskiego, gdzie od kwestii tymczasowego aresztowania wyłączeni zostają z urzędu tzw. neosędziowie, co może generować postrzeganie społeczne, że w sprawie orzekać będą sędziowie krytycznie odnoszący się do działalności politycznej i administracyjnej podsądnego. Ponadto to podejście ma charater rozstrzygnięcia kwestii abstrakcyjnej i generalnej, a zatem właściwej dla decyzji ustawodawcy, nie sądu. Wszystkie opisane wyżej przykłady oparte sa na rozszerzającej interpretacji judykatów TSUE i ETPC, które choć stanowczo przesądziły wadliwość tzw. neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej SN, to w zakresie braku spełniania standardu bezstronnego i niezależnego sądu dotyczyły wprost wadliwie powołanych sędziów SN i w konsekwencji wszystkich składów utworzonych z ich udziałem. Przykłady dotyczą zaś tzw. neosędziów w sądach powszechnych. Opierają się na braku wotum wynikającym z wadliwego powołania i wywołują niezwykle szeroko zakreślone i nad wyraz doniosłe konsekwencje systemowe. Ujawniających się na ich tle wątpliwości nie rozwiewa to, że działania w powyższych sprawach realizowane były w „dobrej wierze”, w sytuacji stanu konieczności wynikającego z bezczynności ustawodawcy, i jak należy sądzić, dla ochrony interesu obywateli w zakresie konstytucyjnego, konwencyjnego i unijnego prawa do sądu.

Z powyższego wynikają warte odnotowania wnioski. Pierwszy związany jest z potrzebą niezwłocznej poważnej analizy problemu połączonego z przedstawieniem przemyślanych, dobrze uzasadnionych propozycji wyjścia z impasu, w tym naprawy dotychczasowych zaniechań na poziomie neo-KRS i TK. Skoro uznano, że można sięgnąć do koncepcji nieistnienia orzeczenia, to być może nie warto było odrzucać koncepcji nieskutecznego ukształtowania sędziowskiej części neo-KRS lub niespełniających określonych w konstytucji i ustawie kompetencyjnych wymagań dla sędziów TK. Instytucjonalna wadliwość neo-KRS przesądzona została przez TSUE wyraźnie, a status tzw. „dublerów” przez niewadliwy jeszcze TK i ETPC. Tu chyba można było iść krok dalej, w kierunku koncepcji „konstytucyjnej nieważności”, a w konsekwencji, wyeliminowania tych instytucji w niekonstytucyjnym składzie z systemu. Ten ruch (polityczny, nie orzeczniczy) byłby przenajmniej „wart mszy”, jako chroniący system przed dalszą dewastacją i otwierający ustawodawcy drogę do wypracowania wyważonego rozwiązania bardziej złożonego problemu powołań sędziowskich. Drugi wniosek odnosi się do ustawodawcy i podmiotów zobowiązanych do przygotowania zmian normatywnych. W tym zakresie bezczynność już dziś przynosi nieoszacowane szkody.

Gremia powołane do opracowania koncepcji zmian normatywnych i konkretnych propozycji nowelizacji zajmują się przygotowaniem pisanych na kolanie zmian w różnych częściach systemu prawa, pomijając kwestie o znaczeniu fundamentalnym. Nie sposób racjonalnie wyjaśnić, z jakich powodów propozycja nowelizacji ustawy o KRS została radykalnie zmieniona w Senacie.

Czy nadające ton zmianom stowarzyszenie sędziowskie będzie zdolne dostrzec i wypracować wyważone wnioski uwzględniające, że nie wszyscy neosędziowie nadają się do przekreślenia, a nie wszyscy prawidłowo powołani „starzy sędziowie” gwarantują słuszne i bezstronne orzecznictwo? Trzeci wniosek odnosi się do konsekwencji bezczynności, objawiających się w coraz bardziej problematycznym funkcjonowaniu w systemie sądownictwa wadliwie powołanych sędziów, nieprawdopodobnych komplikacjach związanych z rozstrzyganiem problemu wadliwości przez samych sędziów w związku z wnioskami o wyłącznie, chaosie orzeczniczym, pogłębionym niejednolitością podejścia i przypadkowym orzecznictwem SN.

Sprawa posła Romanowskiego zdaje się mieć jeszcze jeden wymiar. Wszystkie istotne dla omawianego tu problemu orzeczenia TSUE i ETPC w sprawach polskich dotyczyły zapewnienia standardu rzetelnego procesu przed niezależnym i bezstronnym sądem. Bardzo chcielibyśmy, by i poseł Romanowski miał taki proces zapewniony. Sprawa wszakże dotyczy gigantycznych defraudacji środków przeznaczonych na pomoc dla ofiar przestępstw, których mieli się dopuścić wysoko postawieni politycy i urzędnicy w Ministerstwie Sprawiedliwości (pisaliśmy o tym szerzej, "Rz" z 31 lipca 2024 r., "Prokuraturze zabrakło refleksji i rozsądku"). Jeśli proces ma być uczciwy, tego polityka nie mogą sądzić ani neosędziowie, ani sędziowie zbyt aktywnie zaangażowani w walkę o obronę praworządności i szykanowani przez poprzednią władzę. Również ci czynni sędziowie, którzy nazbyt ochoczo wypowiadają się w mediach lub którzy pracują z pozostałymi władzami „ręka w rękę” w celu naprawy stanu polskiego prawa.

Wysoki standard rzetelnego procesu zbudowany orzeczniczo przez TSUE i ETPC zawiera w sobie również element zewnętrzny – ocenę z perspektywy postrzegania bezstronności przez osobę postronną. Ta zaś może układać się w taki sposób, jak spolaryzowane są stanowiska w społeczeństwie i – niestety – również w Sądzie Najwyższym. Utrata tego z pola widzenia mogłaby prowadzić do nowych orzeczeń europejskich trybunałów w sprawach polskich. Gdyby musiały nam przypomnieć, że konwencyjny i unijny standard działa w obie strony, byłoby dla nas prawdziwą wizerunkową katastrofą.

Choć orzecznictwo trybunałów europejskich uznało, że „nowe” zasady powoływania tzw. sędziowskich przedstawicieli w KRS naruszały minimalny standard instytucjonalnych gwarancji bezstronności i niezawisłości sędziów, odpowiedź na pytanie, czy mogą oni sprawować wymiar sprawiedliwości, jest bardziej złożona.

Zasadniczo powołanie do pełnienia urzędu sędziego w trybie ustawy o KRS z grudnia 2017 r. wywołuje skutek w postaci uzyskania statusu zawodowego sędziego danego sądu, a konsekwencje wadliwości pojawiają się w płaszczyźnie wotum tak powołanego sędziego. Można uznać, że (1) z uwagi na brak instytucjonalnych gwarancji niezawisłości i bezstronności tak powołany sędzia nie ma uprawnienia do wydawania orzeczeń w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej lub (2) próbować wadliwość tę relatywizować.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian