Jarosław Gwizdak: Na festiwalu: prawnik i tłumacz

Warto pomyśleć o przekazaniu podstaw języka migowego prawnikom. Milion Polaków skorzysta.

Publikacja: 14.08.2024 04:30

Jarosław Gwizdak: Na festiwalu: prawnik i tłumacz

Foto: Adobe Stock

Jest lato. Dla mnie to również czas plenerowych koncertów i muzycznych festiwali. Widzę, że nie tylko dla mnie. Od pewnego czasu dla prawników obecnych na największym polskim letnim festiwalu muzycznym jeden namiot to za mało. Nie mogą się tam wszyscy pomieścić.

Mam tu na myśli Pol’and’Rock Festiwal – na początku goszczący jedynie prawnicze jednostki, przy okazji aktywności organizacji pozarządowych czy Rzecznika Praw Obywatelskich. Od kilku lat na festiwalu obecni są (między innymi) sędziowie z Iustitii, prokuratorzy z Lex Super Omnia, radcowie prawni, adwokaci czy (jak w tym roku) sam prezes UODO – Mirosław Wróblewski we własnej osobie. Podobnie, choć może mniej tłumnie, jest na gdyńskim Open’er Festiwalu, na brak prawników nie narzekają również rockowy festiwal w Cieszanowie czy SLOT art festiwal w Lubiążu.

Czytaj więcej

Powstaje słownik pojęć w języku migowym. Ułatwi dostęp do urzędów i sądów

Mam wrażenie, że do tych obecności prawnicza społeczność powoli przywyka. Ja oczywiście pamiętam wnioski o dyscyplinarne ściganie sędziów prowadzących festiwalowe symulacje rozpraw. Ich największą przewiną miało być używanie urzędowego stroju (oraz łańcucha z orłem) w namiotach, czy też niewłaściwe odzienie sędziego pod togą. Dyscyplinarka za trampki? Bywało tak, jeszcze całkiem niedawno. Mam nadzieję, że w czasach słusznie minionych.

Migać piosenkę

Zostawmy na chwilę prawników. Od kilku lat przyglądam się ewolucji tłumaczeń niektórych programów telewizyjnych na polski język migowy. Mam też swoją ulubienicę w tej „branży”, jest nią pani Małgorzata Limanówka.

Chyba nie tylko ja jestem fanem ekspresyjnej i charyzmatycznej tłumaczki. Pamiętam, gdy kilka lat temu oglądałem ją w akcji na ekranie podczas koncertu piosenek powstańczych. Jako emerytowany harcerz katowickiego szczepu im. Szarych Szeregów i drużyny im. Jana Bytnara „Rudego”, po raz pierwszy w życiu piosenki z powstańczego śpiewnika zobaczyłem.

Przeczytałem również, że tłumaczenie piosenek czy spektakli teatralnych jest formą tłumaczenie artystycznego – tłumacz na język migowy oddaje nie tylko słowa piosenki czy kwestii wypowiadanej przez aktora. Przekłada również nastrój, rytm i ekspresję utworu. Inaczej „miga się” kolędę, inaczej piosenkę powstańczą. Przygotowania do zaprezentowania takiego tłumaczenia jednego utworu, jak mówiła w wywiadzie Limanówka, mogą potrwać nawet tydzień.

Widziałem panią Małgorzatę na żywo, podczas katowickiego Off Festiwalu. Była w gronie tłumaczy, którzy na niewielkiej scenie, na żywo, tłumaczyli niesłyszącej publiczności utwory różnych polskich kapel. Robili to tak ekspresyjnie, że mimo festiwalowej konkurencji, przed sceną gromadził się zawsze spory tłum fanów. Można było się zastanawiać, czy to nie tłumacze są głównymi gwiazdami tej sceny.

Występy na tej scenie poprzedzały krótkie lekcje języka migowego, można było dowiedzieć się, jak zadać pytanie o drogę do toalety albo zamówić chłodny napój. To bardzo praktyczne i przydatne na festiwalu.

Tłumaczyć, włączać, uczyć

Widzę sporo podobieństw między aktywnościami prawniczymi i działaniami tłumaczy i tłumaczek. Jedni i drudzy pomagają zrozumieć, dostrzec i doświadczyć tego, co czasem niedostępne.

Ta niedostępność może wynikać z języka, ograniczeń czy niepełnosprawności, ale też z języka czy sposobu przekazu. Osób z rozmaitymi ubytkami słuchu jest według danych GUS w Polsce około 900 tysięcy. W starzejącym się społeczeństwie będzie ich na pewno przybywać.

Nie oczekuję oczywiście od prawników nabycia umiejętności i pasji Małgorzaty Limanówki i jej koleżanek, ale może warto zacząć myśleć o przekazaniu podstaw języka migowego prawnikom? Milion Polaków byłby tym zainteresowany. W prawie tak ważna jest przecież komunikacja.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015

Jest lato. Dla mnie to również czas plenerowych koncertów i muzycznych festiwali. Widzę, że nie tylko dla mnie. Od pewnego czasu dla prawników obecnych na największym polskim letnim festiwalu muzycznym jeden namiot to za mało. Nie mogą się tam wszyscy pomieścić.

Mam tu na myśli Pol’and’Rock Festiwal – na początku goszczący jedynie prawnicze jednostki, przy okazji aktywności organizacji pozarządowych czy Rzecznika Praw Obywatelskich. Od kilku lat na festiwalu obecni są (między innymi) sędziowie z Iustitii, prokuratorzy z Lex Super Omnia, radcowie prawni, adwokaci czy (jak w tym roku) sam prezes UODO – Mirosław Wróblewski we własnej osobie. Podobnie, choć może mniej tłumnie, jest na gdyńskim Open’er Festiwalu, na brak prawników nie narzekają również rockowy festiwal w Cieszanowie czy SLOT art festiwal w Lubiążu.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?