Maciej Zaborowski: Temida na urlopie

Nic nie zmieni się w postrzeganiu przez obywateli wymiaru sprawiedliwości, jeżeli w sądach zabraknie zwykłego ludzkiego szacunku do uczestników postępowań.

Publikacja: 31.07.2024 04:30

Maciej Zaborowski: Temida na urlopie

Foto: Adobe Stock

Jako adwokat przed sądami karnymi występuję od lat, ale ilekroć przydarzają mi się tego typu historie, zastanawiam się, czy na pewno już wystarczająco dojrzałem do tego, aby stawać przed obliczem Temidy.

Akcja tej niestety dość typowej historii rozgrywa się w jednym z sądów rejonowych. Sprawa niebłaha, bo dotycząca poważnego oskarżenia o gwałt na młodej dziewczynie. Proces toczy się siódmy rok, co nie należy niestety w Polsce do rzadkości, i właśnie rozpoczyna się od nowa. Na scenie liczni aktorzy. Na rozprawę stawiła się osobiście ofiara i dwójka jej pełnomocników. Po drugiej stronie trójka obrońców, oskarżony i jego rodzina, która od lat go wspiera w tej ciężkiej sytuacji. Stawił się też oczywiście prokurator. Sprawa z racji jej szczególnego charakteru toczy się z wyłączeniem jawności. Nie przeszkodziło to jednak nikomu, aby na wokandzie poinformować wszystkich oczekujących o pełnych danych uczestników postępowania, w tym danych oskarżonego. RODO nie wszędzie się przyjęło. Oczekujących i zainteresowanych rozpiską rozpraw nie brakuje, bo rozprawy wyznaczone są jedna za drugą, co godzinę. Rozprawa nie rozpoczyna się punktualnie. Nikogo z profesjonalnych pełnomocników to zresztą nie dziwi, rzadko wszak jest inaczej w polskich sądach.

Czytaj więcej

Punktualność? Raczej nie w sądzie. Jest najnowszy raport

Nikt nie zadaje sobie trudu, aby poinformować oczekujących, że będzie dłuższe opóźnienie. Zapewne przedłużyłoby to jeszcze bardziej rozpoznawanie spraw – wszak harmonogram i tak jest bardzo napięty. Wszyscy czekają na wywołanie.

Po prawie godzinnym opóźnieniu cała ósemka uczestników zajmuje swoje miejsca przed Wysokim Sądem. Nie pada żadne słowo przepraszam. Po kilku kwestiach formalnych sąd otwiera przewód sądowy, prokurator zaś w tempie karabinu maszynowego wystrzeliwuje z siebie akt oskarżenia. Gdyby nie fakt, że uczestnicy go znają, ciężko byłoby zrozumieć jakiekolwiek słowo. Może i dobrze, bo szkoda czasu – zaraz rozpocznie się wszak ważniejsza część postępowania. Ku zaskoczeniu nawet najstarszego z mecenasów, sąd informuje (bynajmniej nie przeprasza), że niestety jest sezon urlopowy i co jest oczywiste, wybiera się na zasłużony odpoczynek. W dniu dzisiejszym nie będziemy przeprowadzać już żadnych czynności. Nie starczy na to po prostu czasu. Odracza rozprawę. Trwa ona dokładnie 6 minut 30 sekund. Rozprawa oczywiście nie jest nagrywana – co jest zasadą w sprawach karnych. Aktorzy schodzą ze sceny. Kurtyna. Kolejny spektakl za trzy miesiące. Czas wracać do domu, wszak do przejechania jest prawie 200 kilometrów, a za oknem burza.

Temat „ludzkiej strony wymiaru sprawiedliwości” nie jest oczywiście nowy i co jakiś czas powraca. Przeprowadzane były liczne badania, prowadzono nawet szkolenia. Pomimo upływu wielu lat mam jednak wrażenie, że niewiele się zmieniło. W tej sprawie jak i wielu podobnych potrzebna jest jedynie zwykła ludzka empatia oraz słowo przepraszam. Tego jednakże nie uczą na studiach prawniczych. Sprawiedliwości z całą pewnością włos by z głowy nie spadł, także gdyby użyto XIX-wiecznego wynalazku Alexandra Grahama Bella i poinformowano uczestników, że ich przyjazd pozbawiony jest jakiegokolwiek sensu. O nowszych metodach możliwej komunikacji wspominał nie będę.

Bez wątpienia najlepsze przepisy, w tym te ostatnio szeroko debatowane w Sejmie dotyczące definicji gwałtu, na nic się zdadzą, jeśli w sądach zabraknie zwykłego ludzkiego szacunku do uczestników wymiaru sprawiedliwości. Wszak dla wielu z nich to najważniejsze życiowe sprawy. Najlepiej zaś wybrana i najbardziej niezależna ze wszystkich istniejących na świecie Krajowa Rada Sądownictwa nic nie zmieni w postrzeganiu przez obywateli wymiaru sprawiedliwości, jeśli na co dzień w sądach będzie się zapominać, że dla ofiar nie ma większej kary niż zwłoka w postępowaniach.

Autor jest adwokatem i sędzią Trybunału Stanu

Jako adwokat przed sądami karnymi występuję od lat, ale ilekroć przydarzają mi się tego typu historie, zastanawiam się, czy na pewno już wystarczająco dojrzałem do tego, aby stawać przed obliczem Temidy.

Akcja tej niestety dość typowej historii rozgrywa się w jednym z sądów rejonowych. Sprawa niebłaha, bo dotycząca poważnego oskarżenia o gwałt na młodej dziewczynie. Proces toczy się siódmy rok, co nie należy niestety w Polsce do rzadkości, i właśnie rozpoczyna się od nowa. Na scenie liczni aktorzy. Na rozprawę stawiła się osobiście ofiara i dwójka jej pełnomocników. Po drugiej stronie trójka obrońców, oskarżony i jego rodzina, która od lat go wspiera w tej ciężkiej sytuacji. Stawił się też oczywiście prokurator. Sprawa z racji jej szczególnego charakteru toczy się z wyłączeniem jawności. Nie przeszkodziło to jednak nikomu, aby na wokandzie poinformować wszystkich oczekujących o pełnych danych uczestników postępowania, w tym danych oskarżonego. RODO nie wszędzie się przyjęło. Oczekujących i zainteresowanych rozpiską rozpraw nie brakuje, bo rozprawy wyznaczone są jedna za drugą, co godzinę. Rozprawa nie rozpoczyna się punktualnie. Nikogo z profesjonalnych pełnomocników to zresztą nie dziwi, rzadko wszak jest inaczej w polskich sądach.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?