Igor Postuła: Co dalej z nadzorem nad spółkami Skarbu Państwa

Tylko odpowiednio regulowane studia MBA zastąpią egzamin na członka rady nadzorczej.

Publikacja: 10.01.2024 02:00

Igor Postuła: Co dalej z nadzorem nad spółkami Skarbu Państwa

Foto: Adobe Stock

Efektywny model nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa będzie istotnym wyzwaniem dla nowego rządu. Umowa koalicyjna partii demokratycznych wskazuje, że jednym z priorytetów koalicji będzie odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa, profesjonalizacja ich kadr oraz wprowadzenie najwyższych standardów ładu korporacyjnego. W Polsce, w odbiorze społecznym spółki Skarbu Państwa kojarzą się istotnie z ich upolitycznieniem, w szczególności z wysokimi wynagrodzeniami często niekompetentnych, lecz odpowiednio politycznie umocowanych członków ich organów. Problem upolitycznienia jest ważny, ale stanowi skutek, a nie przyczynę modelu nadzoru nad tymi spółkami, a poza tym, choć przez ostatnie osiem lat stał się bardziej jaskrawy, to istniał także za poprzednich rządów. Postulaty umowy koalicyjnej są słuszne i oczywiste, jednak konstrukcja efektywnego modelu nadzoru właścicielskiego wymaga wielu rozstrzygnięć zarówno jego założeń, jak i kwestii szczegółowych. Model taki powinien zapewniać efektywność ekonomiczną tych spółek z działaniem w interesie publicznym, czyli na rzecz dobra wspólnego, co jest konstytucyjnym obowiązkiem państwa.

Nowy rząd powinien określić, jakie cele ma osiągać Skarb Państwa jako akcjonariusz. Czy ma być, tak jak akcjonariusze prywatni, nastawiony na zysk czy zwiększenie wartości dla akcjonariusza, czy realizować bezpośrednio interes publiczny, np. zabezpieczając bezpieczeństwo energetyczne państwa. To pierwsze podejście z jednej strony wydaje się prostsze. Spółki Skarbu Państwa mogą po prostu wypłacać dywidendę, z której państwo może finansować istotne społecznie cele. Z drugiej strony, nastawienie na zysk przez spółki Skarbu Państwa może rodzić pokusę stwarzania przez państwo tym spółkom lepszych warunków konkurencyjnych niż spółkom prywatnym, co stanowi ryzyko dla konkurencji.

Drugie rozwiązanie też nie jest jednoznaczne. Interes publiczny jest kategorią abstrakcyjną, nie posiada generalnej definicji, jest definiowany dla konkretnego przypadku. Jak wskazują doświadczenia ostatnich lat, interes ten może być definiowany w sposób arbitralny, nieobiektywny, sprzyjający partii rządzącej, nie odnosząc się do dobra wspólnego. Takich przykładów w ostatnich latach było wiele, ostatnio finansowanie przez spółki Skarbu Państwa kampanii referendalnej czy podtrzymywanie przez Orlen cen paliw poniżej ceny rynkowej tuż przed wyborami.

W celu uporządkowania i zwiększenia efektywności nadzoru nad spółkami powinno się dokonać podziału spółek na te, które działają komercyjne, czyli są nastawione na zysk, i na te, które maja realizować określony interes publiczny. Przy takim podziale inne byłyby kryteria nadzoru nad tak podzielonymi spółkami. Podstawą takiego podziału mógłby być sporządzony na podstawie rozporządzenia prezesa Rady Ministrów wykaz spółek o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa. W wykazie powinny znajdować się jednak tylko te spółki, w których państwo jest w stanie obiektywnie i przejrzyście określić konkretny interes publiczny.

Konstruując nowy model nadzoru, powinno się także rozstrzygnąć, czy faktycznie uzasadnione jest zachowanie państwowych udziałów we wszystkich spółkach Skarbu Państwa, których według publicznie dostępnego wykazu jest obecnie ponad 420. Prywatyzacja jest tematem społecznie i politycznie wrażliwym, co jednak nie powinno powodować, że nie podejmuje się żadnych decyzji. Nawet zakładając, że rząd nie sprzyja prywatyzacji jako takiej, to może ona mieć charakter porządkujący. Czym innym jest bowiem prywatyzacja dużych, flagowych spółek, jak choćby sprzedaż przez Orlen 30 proc. akcji Lotosu spółce Aramco Overseas Company B.V., czym innym sprzedaż śladowych udziałów Skarbu Państwa w spółkach, na które, przy małej wartości udziałów, Skarb i tak nie ma wpływu, czy też udziałów w spółkach, w których trudno doszukać się interesu ekonomicznego państwa czy interesu publicznego.

Centralnie czy nie

Kolejną kwestią fundamentalną jest, czy model nadzoru nad spółkami Skarbu Państwa ma być scentralizowany, czyli pełniony przez jednego ministra, czy rozłożony na kilku. Za modelem scentralizowanym przemawia fakt, że nie powinno się łączyć kilku funkcji państwa w jednym organie. Należy oddzielić imperium, czyli funkcje władcze państwa, od dominium, czyli funkcji właścicielskich. Powierzenie nadzoru nad spółkami ministrom branżowym (np. którym podlegają działy „energia” czy „gospodarka złożami kopalin”) może rodzić ryzyko, że tworząc prawo dotyczące poszczególnych sektorów czy to bezpośrednio poprzez rozporządzenia, czy pośrednio poprzez tworzenie projektów ustaw, ministrowie ci mogliby ulegać pokusie generowania przepisów sprzyjających nadzorowanym przez nich spółkom, a to mogłoby stanowić naruszenie konkurencji. Ponadto, na co wskazuje doświadczenie modelu rozproszonego, który funkcjonował w Polsce w latach 2017–2019, model taki sprzyjał powstawaniu „księstw” poszczególnych ministrów, w których nie tylko determinowali oni cele i sposób funkcjonowania spółek, ale przede wszystkim budowali swoje pozycje polityczne poprzez wpływ na obsadzanie stanowisk w organach spółek. Rząd „Prawa i Sprawiedliwości” odszedł zresztą od modelu rozproszonego po wyborach w 2019 r., w istotnym stopniu centralizując nadzór w rękach ministra aktywów państwowych. Opowiadając się za modelem scentralizowanym, można sobie wyobrazić uzasadnione odstępstwa od pełnej centralizacji. Przykładowo, spółki zbrojeniowe ze względu na swoją specyfikę mogłyby podlegać ministrowi obrony narodowej. Rozważenia wymaga także powierzenie nadzoru nad spółkami podmiotowi spoza struktury administracji rządowej, przykładowo o kompetencjach zbliżonych do funkcjonującej we Francji Agencji Własności Państwowej (Agence des participations de l’État – APE), co mogłoby, przynajmniej częściowo, ograniczyć bezpośredni wpływ polityków na spółki.

W Polsce funkcjonuje obecnie podmiot spoza struktury administracji rządowej, czyli Agencja Rozwoju Przemysłu S.A., sprawująca nadzór właścicielski nad kilkudziesięcioma spółkami. Agencja jest jednak jednoosobową spółką Skarbu Państwa, czyli de facto podmiotem, którego bezpośrednio mogą dotyczyć wszystkie negatywne zjawiska dotyczące tego rodzaju spółek.

Problemem nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa, na który stosunkowo rzadko zwraca się uwagę w dyskusjach publicystycznych, jest tzw. nadzór urzędniczy, czyli nadzór nad spółkami sprawowany przez urzędników obsługujących odpowiedniego ministra wykonującego uprawnienia właścicielskie w imieniu Skarbu Państwa w konkretnych spółkach. Ten mechanizm nadzorczy osłabia znaczenie tradycyjnego instrumentu nadzorczego w spółkach kapitałowych, czyli rad nadzorczych. Członkowie rad zdają sobie sprawę, że ich byt w spółkach zależy od dobrych relacji z urzędnikami, którzy mają bezpośrednie przełożenie na ministra ostatecznie decydującego o składach organów spółek. Jednocześnie nadzór urzędniczy funkcjonuje na zasadach zbiurokratyzowanych, opartych na hierarchiczności, podczas gdy nadzór nad spółkami działającymi w biznesie wymaga często dynamiki i elastyczności. Mając to na uwadze, konieczne jest wzmocnienie realnej siły rad nadzorczych jako tradycyjnego modelu nadzoru. Jest to możliwe poprzez odpowiedni dobór profesjonalnych członków rad i uniezależnienie ich funkcjonowania od nadzoru urzędniczego.

Jak grzyby po deszczu

Obecny system doboru członków organów spółek Skarbu Państwa jest skrajnie upolityczniony, czy nawet nepotyczny. Jego jednoznacznie negatywną ocenę należy traktować jednak jako szansę na budowę nowego systemu nadzoru. Możemy tutaj wykorzystać doświadczenie własne i modele funkcjonujące w innych krajach. Najistotniejsze są tutaj dwie kwestie, tj. kryteria, jakie mają spełniać członkowie organów spółek Skarbu Państwa oraz procedura ich doboru do konkretnych spółek.
Jeżeli chodzi o kryteria, to nie trzeba tu robić rewolucji. Kryteria dotyczące kandydatów na członków rad nadzorczych są określone w art. 19 ustawy o zarzadzaniu mieniem państwowym. Nie wchodząc w szczegóły, kandydaci na członków organów spółek muszą zdać egzamin dla członków rad lub posiadać odpowiedni stopień naukowy, uprawnienia lub certyfikat zawodowy. Co do zasady, kryteria te wydają się uzasadnione, a zakres i poziom trudności egzaminu na członków rad nadzorczych odpowiedni. Z kryteriów dopuszczalności dla członków rad należy jednak usunąć niebezpieczny wytrych, umożliwiający członkostwo w radach osobom niekompetentnym, jakim jest możliwość zwolnienia z egzaminu na członków rad poprzez ukończenie studiów podyplomowych Master of Business Administration (MBA). Studia te są w polskim systemie szkolnictwa wyższego nieregulowane, co oznacza, że dyplomy MBA mogą być wydawane zarówno przez renomowane uczelnie i inne instytucje, z wieloletnim doświadczeniem prowadzenia takich studiów i odpowiednimi kadrami, ale także przez instytucje i uczelnie, budzące wątpliwości co do ich poziomu merytorycznego. Tajemnicą poliszynela na rynku edukacji menedżerskiej jest, że tego rodzaju programy MBA zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu po wprowadzeniu do ustawy o zarządzaniu mieniem państwowym możliwości zastąpienia egzaminu dyplomem MBA. Dopóki studia MBA nie będą w Polsce odpowiednio regulowane, ich ukończenie nie powinno zastępować wymogu egzaminu na członka rady nadzorczej. Obecnie wątpliwe dyplomy MBA są równoważne przykładowo z posiadaniem uprawnień zawodu adwokata, radcy prawnego, biegłego rewidentaczy doktora nauk ekonomicznych, prawnych albo technicznych. Pozostawienie takiego stanu prawnego oznaczałoby zgodę na legalne psucie państwa.

W sposobie doboru członków organów spółek Skarbu Państwa należy rekomendować zmianę kompetencji „Rady do spraw spółek z udziałem Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych” działającej na podstawie ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Teraz kompetencje Rady można określić jako opiniodawcze, bo wydaje ona opinie dotyczące kandydatów na członków organów nadzorczych i zarządów spółek wskazanych najczęściej przez reprezentującego Skarb Państwa ministra albo same spółki Skarbu Państwa w przypadku kandydatów na członków organów spółek zależnych. Kompetencje Rady powinny być wzmocnione i polegać nie na opiniowaniu lecz doborze do organów konkretnych spółek spośród kandydatów spełniających kryteria osób najbardziej odpowiadających potrzebom tych spółek. Kompetencje te powinny być zatem wzorowane na kompetencjach norweskiego Komitetu Nominacyjnego, czy francuskiej Agencji Własności Państwowej. Komitet Nominacyjny, wzorowany na norweskim, był zresztą już postulowany przez Radę Gospodarczą przy premierze Tusku ok. 10 lat temu.

Do doboru członków rad nadzorczych spółek powinno dochodzić w drodze przeprowadzanych przez Radę konkursów. Konkursy takie były przeprowadzane przed 2015 rokiem. Ich konstrukcja nie była jednak idealna. Ogłoszenia o konkursach były publikowane na stronach odpowiedniego ministerstwa, najczęściej Ministerstwa Skarbu Państwa, a następnie publikowano tylko ich wynik, czyli ich zwycięzców. Na tej podstawie, niemożliwe było określenie, kto brał udział w konkursie, a co za tym idzie, dlaczego konkurs wygrali konkretni kandydaci. Stanowiło to furtkę do forsowania kandydatów z odpowiednim poparciem politycznym i czyniło konkursy w istotnej mierze fasadowymi. Dlatego należy postulować przejrzystość konkursów, przynajmniej w zakresie wskazywania wszystkich kandydatów, którzy do konkursów będą się zgłaszać.

Zmienić się także powinien sposób powołania członków Rady. Obecnie z ośmiu członków czterech powołuje premier, a czterech minister aktywów państwowych. Wzmocnieniu pozycji Rady wobec konkretnych polityków służyłoby powołanie jej członków przez Sejm. To generowałoby potrzebę uzyskania konsensu w Sejmie i jednocześnie ograniczało ryzyko budowania w spółkach „księstw” poszczególnych polityków, co może się dziać, gdy pozostanie obecny model. Ponadto, Skarb Państwa jako akcjonariusz ma działać w interesie publicznym. Kategoria ta, jak już wskazałem, nie jest definiowana w sposób generalny. W systemie demokratycznym interes publiczny czy dobro wspólne powinny odzwierciedlać wolę wyborców, których reprezentantami są wybrani przez nich posłowie.

Pamiętając, że kompetencje Rady byłyby rozszerzone, należy zwiększyć liczbę jej członków. Ponadto, jako że Rada z nowymi kompetencjami byłaby de facto innym organem niż obecnie, a także powstaje nowy model nadzoru nad spółkami, rozważyć należałoby także zmianę nazwy tego organu, np. na postulowany przed 2015 r. Komitet Nominacyjny.

Zdajmy sobie sprawę, że każde zaproponowane rozwiązanie w konstrukcji modelu nadzoru właścicielskiego może być przedmiotem krytyki. Tak też jest w innych państwach, w których modele doboru członków organów spółek z udziałem państwa funkcjonują od wielu lat. Obok odpowiednich regulacji prawnych, ważne są tutaj także uwarunkowania kulturowe, które determinują poczucie odpowiedzialności za państwo i dobro wspólne. W literaturze ładu korporacyjnego zwraca się uwagę, że czynniki kulturowe stanowią ważne ograniczenia transpozycji do Polski rozwiązań skandynawskich.

Podsumowując, konstrukcja nowego modelu nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa wymaga rozstrzygnięcia wielu dylematów, z których najważniejsze, choć nie wszystkie zarysowano powyżej. Problemem wymagającym dyskusji jest także m.in. system wynagradzania członków organów spółek, który z jednej strony pozwoliłby przyciągać do tych spółek profesjonalistów, z drugiej byłby on transparentny i sprzyjał efektywności pracy menedżerów.

Wymiana szybsza niż czas

Model nadzoru to skomplikowana układanka, w której poszczególne elementy oddziałują na siebie. Konstrukcja nowego modelu powinna wziąć pod uwagę wiele czynników, nie tylko te najbardziej opisywane w mediach, jak upolitycznienie spółek. Dodatkowym wyzwaniem jest potrzeba zastąpienia politycznych nominatów profesjonalistami, szybszego niż czas potrzebny na wprowadzenie nowego modelu nadzoru właścicielskiego. Ważne, aby same zmiany personalne nie zostały uznane za wystarczające.

Autor jest dr hab. nauk ekonomicznych w zakresie nauk o zarządzaniu, profesorem UW, radcą prawnym, Kierownikiem Katedry Prawnych Problemów Administracji i Zarządzania UW

Efektywny model nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa będzie istotnym wyzwaniem dla nowego rządu. Umowa koalicyjna partii demokratycznych wskazuje, że jednym z priorytetów koalicji będzie odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa, profesjonalizacja ich kadr oraz wprowadzenie najwyższych standardów ładu korporacyjnego. W Polsce, w odbiorze społecznym spółki Skarbu Państwa kojarzą się istotnie z ich upolitycznieniem, w szczególności z wysokimi wynagrodzeniami często niekompetentnych, lecz odpowiednio politycznie umocowanych członków ich organów. Problem upolitycznienia jest ważny, ale stanowi skutek, a nie przyczynę modelu nadzoru nad tymi spółkami, a poza tym, choć przez ostatnie osiem lat stał się bardziej jaskrawy, to istniał także za poprzednich rządów. Postulaty umowy koalicyjnej są słuszne i oczywiste, jednak konstrukcja efektywnego modelu nadzoru właścicielskiego wymaga wielu rozstrzygnięć zarówno jego założeń, jak i kwestii szczegółowych. Model taki powinien zapewniać efektywność ekonomiczną tych spółek z działaniem w interesie publicznym, czyli na rzecz dobra wspólnego, co jest konstytucyjnym obowiązkiem państwa.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian