Spór o drastyczne środki tymczasowe TSUE zastosowane w sprawie Turowa i byłej już Izby Dyscyplinarnej SN powinien być tak długo przypominany w Polce i Unii, aż ten błąd TSUE zostanie naprawiony, a unijna procedura ucywilizowana.
Wielu uczestników rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym nie zostawiło suchej nitki na wydanym jednoosobowo przez wiceprezes TSUE nakazie wstrzymania pracy tej wielkiej kopalni, a w konsekwencji także elektrowni. Nakazie, który po pierwsze był niewykonalny, po drugie w praktyce nie był tymczasowy, ale ostateczny, po trzecie gospodarczo i społecznie arcykosztowny.
Czytaj więcej
W zażaleniu na postanowienie WSA o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów należy podnieść zarzut prawa do traktatowo określonego bezpieczeństwa energetycznego państw członkowskich, które to prawo ma pierwszeństwo przed unijną polityką ochrony środowiska, zwłaszcza gdy chodzi o Polskę będącą państwem frontowym w związku z wojną w Ukrainie.
W Polsce podobny nieracjonalny nakaz byłby zaraz uchylony przez sąd wyższej instancji, tymczasem o TSUE wielu polskich prawników i polityków mówiło: jest nakaz jaki jest, trzeba go wykonać. To smutne. Nie skorzystałbym i nie polecałbym nikomu adwokata, który radzi, aby wykonać absurdalny wyrok. Tak można potraktować złośliwy mandat za 100 zł, aby nie tracić czasu na jego podważanie, ale nie tak drastyczne i kosztowne orzeczenie TSUE.
Przedstawiciel prezydenta Andrzeja Dudy prof. Dariusz Dudek sugerował TK, aby potraktował te zaskarżone orzeczenia TSUE jako ekscesy sądowe wydane poza kompetencjami TSUE), a nie kwestionował traktatowej procedury ich stosowania. Owszem, ułomnej i niepełnej, ale nie można dawać pretekstu do podejrzeń czy zarzutów, że Polska nie respektuje wiążącego ją prawa międzynarodowego, w tym wypadku traktatu o funkcjonowaniu UE.