Piotr Paduszyński: Trzeba szybko reagować jak rodzice chcą grać dzieckiem w sądzie

Im szybsza reakcja na granie dzieckiem, tym mniejsza groźba patologii w kontaktach.

Publikacja: 22.08.2023 11:50

Piotr Paduszyński: Trzeba szybko reagować jak rodzice chcą grać dzieckiem w sądzie

Foto: Adobe Stock

Parę lat temu pojawiłem się na rozprawie, której celem było rozstrzygnięcie wniosków o zabezpieczenie miejsca zamieszkania i kontaktów dziecka skonfliktowanych rodziców. Nie byli małżeństwem, zatem sprawa toczyła się w sądzie rejonowym. Nie potrafili ze sobą rozmawiać, każde chciało, by dziecko mieszkało z nim, każde je kochało i każde w poczet dowodów złożyło nagrania mające odpowiednio negatywnie przedstawić stosunek tego drugiego do dziecka i do rodzica nagranie składającego. Sprawa jakich wiele, dowody też jakich wiele. Przebieg posiedzenia okazał się nietypowy. Sędzia, była adwokatka, która niejednego zwaśnionego rodzica wcześniej widziała u siebie w kancelarii, podziękowała obojgu za nagrania i wspomniała, że wbrew temu, co każdemu z nich się wydaje, nagrania przez nich składane są niekorzystne również dla składającego lub składającej (powiedziała to, przed czym swojego klienta ostrzegałem). A że w swoim sporze są tak zacietrzewieni, że nie widzą samych siebie, to jej zdaniem dobro ich pociechy jest zagrożone. Tutaj zresztą nie powiedziała niczego rewolucyjnego. W podobnych sytuacjach dziecko jest w zagrożeniu, co widzą i sędziowie, którym przychodzi sprawy rozstrzygać. Co najgorsze, i my, i sędziowie, wszyscy jesteśmy do tego zagrożenia przyzwyczajeni.

Czytaj więcej

Sprawy w sądach z udziałem dzieci i o ich dobro trwają zbyt długo

Sąd ustawił do pionu

Tym razem jednak sprawa potoczyła się odmiennie. Sędzia poinformowała rodziców, że zarządza trzydzieści minut przerwy, po której nakazuje im obojgu się stawić, bo wobec zagrożenia dobra dziecka rozważa umieszczenie ich pociechy w rodzinie zastępczej. Wtedy przynajmniej oboje mogliby swoją latorośl po równo odwiedzać. Była punktualna, strony też, ale tym razem już zgodne i z projektem ugody, która nie dość, że została natychmiast zawarta, ale i była bez konfliktów wykonywana do zakończenia postępowania.

Pamiętam też przykład pewnego wówczas jeszcze młodego naszego rodaka, który dorobił się dziecka z wolnego związku z Polką w Irlandii lub Wielkiej Brytanii. Związek się rozpadł, on wyjechał do innego kraju Europy, ale chciał utrzymać kontakt z dzieckiem, ona zaś z jakiegoś powodu zaczęła mu to blokować. Więc poszedł do sądu. Sąd zaś orzekł, że jeden weekend w miesiącu będzie mógł się z dzieckiem widzieć. On przylatywał i co miesiąc całował klamkę. Raz, drugi, trzeci, kolejny.

Sprawa znowu wylądowała w sądzie. Czytałem protokół z rozprawy, który mi po kilku latach pokazał. Sędzia zapytała matki, czy zdaje sobie sprawę z tego, co robi. A mianowicie, że obraża ją, czyli sędzię, która wydała postanowienie o kontaktach, ten sąd, w którym jest, bo to było postanowienie tego sądu i w końcu państwo, w którym się znajduje, bo orzeczenie zapadło w imieniu tego państwa. I powiedziała jej, że za coś takiego z tytułu obrazy sądu może ją zamknąć od razu, tak jak teraz stoi, na 30 dni. I żeby nie myślała, że tego nie zrobi, bo nie będzie miał kto się zająć dzieckiem. Jest przecież ojciec. Najbliższy termin spotkania wypadał za dwa tygodnie, sędzia zatem odroczyła posiedzenie o miesiąc, chcąc poczekać na wynik reprymendy. Po tygodniu matka z dzieckiem była już w Polsce, a pan przez następne lata całował kolejne klamki, tym razem już tylko w Polsce. Bez żadnej konsekwencji dla matki.

Wylosuje się nowego

Minęły lata, ale nie spotkałem tak spektakularnego przykładu ustawienia do pionu na samym starcie sporu rodziców zaślepionych emocjami jak pierwszy z opisanych przykładów, za to niejedną historię z podobnym epilogiem w polskich sądach jak ta druga.

Polski system sądownictwa rodzinnego ma wiele wad, jest zresztą konsekwencją naszej wizji rodziny i społecznie dozwolonej ingerencji w nią. Ich przykłady można by mnożyć, tu napiszę tylko o niektórych. Narzekamy na zawłaszczanie dzieci przy rozwodach, a zapominamy, że system egzekucji kontaktów z dzieckiem został oddzielony zarówno od spraw rozwodowych, które są w sądach okręgowych, podczas gdy egzekucją zajmują się sądy rejonowe, jak od rozpoznawania spraw o kontakty w sądach rejonowych. Sędzia tego lub innego sądu zdecyduje, jak mają one wyglądać czy to na czas postępowania, czy już po jego zakończeniu, ale za skuteczność tego, co orzekł, nie jest potem odpowiedzialny. Jeżeli kontaktów nie będzie, to po wniosku rodzica, który się do dziecka dobić nie może, wylosuje się nowego sędziego, czasem w innym sądzie rejonowym, który będzie miał swój pogląd na sprawę i najpierw się z nią zapozna, a potem orzeknie po swojemu. W efekcie autor orzeczenia o kontaktach rodzica z dzieckiem nie musi się szczególnie przejmować jego wykonalnością, bo to nie on jest za nią odpowiedzialny.

Można sobie bimbać

Odpowiednikiem anglosaskiej obrazy sądu u nas jest naruszenie powagi czynności sądowych zapisane w art. 49 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Zgodnie z wykładnią tego przepisu dokonaną przez Sąd Najwyższy w uchwale siedmiu sędziów z 26 października 2011 r. (sygn. I KZP 8/11) kar porządkowych tam zapisanych nie stosuje się do naruszenia powagi czynności sadowych dokonanego poza sądem.

Co prawda w 2019 r. dodano możliwość karania za taki czyn dokonany na piśmie, jednak ignorowanie sądowych zabezpieczeń nadal nie narusza powagi czynności sądowych, a zatem jest poza możliwościami działania sędziego stosującego zabezpieczenia. To zaś z natury rzeczy czyni go nieodpowiedzialnym za mądrość i skuteczność swoich postanowień.

Nie tak dawno przewaliła się w środowiskach prawniczych dyskusja po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ograniczającym możliwość orzekania kar pieniężnych za nierealizowanie spotkań z dzieckiem jedynie do sytuacji, w których brak kontaktu nie wynika z zachowania samego dziecka (sygn. akt SK 3/20). Prawnicy zajmujący się sprawami rodzinnymi odebrali to jako pozbawienie sędziów często jedynego narzędzia mogącego zdyscyplinować rodziców, z którymi mieszka dziecko, przed niszczeniem więzi z drugim z rodziców.

Wyrok ten był powszechnie krytykowany jako oderwany od życia. Tyle że odmowa przez dziecko kontaktów z tatą lub mamą to albo efekt niewłaściwych zachowań tego rodzica, albo też wynik wyprania dziecka z uczuć do niego w wyniku właśnie blokady kontaktów i sączenia złych, nieprawdziwych informacji lub interpretacji na temat owego „dalszego” rodzica, przez rodzica „bliższego” i „codziennego”, czyli coś, do czego dopuszczono wcześniejszym brakiem skutecznego działania przez sąd. Nie twierdzę, że zawsze zawinionego przez sędziego, ale niejednokrotnie tak.

W konsekwencji ów wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyka tylko patologii relacji rodzica z dzieckiem, wynikającej albo z wcześniejszej historii, albo ze spóźnionej reakcji sądu na alienację rodzicielską.

Czytaj więcej

"Koniec wykorzystywania szkoły do grania roli wzorowych opiekunów"

SN jeszcze nie dojrzał

Tymczasem przynajmniej moje doświadczenie zawodowe mówi, że im szybsza i bardziej jednoznaczna jest reakcja sędziego na pierwsze przejawy grania dzieckiem przy rozstaniu rodziców, tym mniejsza szansa na powstanie patologii w kontaktach i zawłaszczania dziecka przez jednego z rodziców. Jeżeli taki zaburzony rodzic (ten u którego dziecko mieszka) na starcie nie zderzy się z tamą i natychmiastową sankcją, to dojdzie do wniosku, że wszystko mu wolno i wtedy już nikt go nie powstrzyma przed niszczeniem więzi dziecka z drugim z rodziców.

Nie wydaje się, aby była szansa na ukrócenie nader częstych sytuacji ignorowania zabezpieczonych kontaktów do czasu, kiedy za naruszenie powagi czynności sądowych nie zacznie się traktować również niewykonywania postanowień o zabezpieczeniu kontaktów z małoletnimi, a sędzia udzielający zabezpieczenia tych kontaktów nie stanie się odpowiedzialnym za ich realizację. Tego się nie osiągnie bez zmiany wspomnianego art. 49 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Najpierw zaktywizujmy zabezpieczenia na czas procesu, a potem dopiero zajmijmy się jego wynikiem.

Drugą z koniecznych zmian jest umieszczenie wśród kryteriów, jakie musi spełnić rodzic wiodący, nie tylko odpowiedniej więzi z dzieckiem i właściwych kompetencji opiekuńczych lub wychowawczych, ale i tego, by dawał rękojmię prawidłowych kontaktów z drugim z rodziców. Takie kryterium mógłby wprowadzić ustawodawca, ale mogłoby ono również zostać wypracowane w orzecznictwie. Tyle tylko, że do dzisiaj – jak się wydaje – Sąd Najwyższy do tego jeszcze nie dojrzał, i to niezależnie od proweniencji sędziów, którzy w nim zasiadają.

Autor jest łódzkim adwokatem

Parę lat temu pojawiłem się na rozprawie, której celem było rozstrzygnięcie wniosków o zabezpieczenie miejsca zamieszkania i kontaktów dziecka skonfliktowanych rodziców. Nie byli małżeństwem, zatem sprawa toczyła się w sądzie rejonowym. Nie potrafili ze sobą rozmawiać, każde chciało, by dziecko mieszkało z nim, każde je kochało i każde w poczet dowodów złożyło nagrania mające odpowiednio negatywnie przedstawić stosunek tego drugiego do dziecka i do rodzica nagranie składającego. Sprawa jakich wiele, dowody też jakich wiele. Przebieg posiedzenia okazał się nietypowy. Sędzia, była adwokatka, która niejednego zwaśnionego rodzica wcześniej widziała u siebie w kancelarii, podziękowała obojgu za nagrania i wspomniała, że wbrew temu, co każdemu z nich się wydaje, nagrania przez nich składane są niekorzystne również dla składającego lub składającej (powiedziała to, przed czym swojego klienta ostrzegałem). A że w swoim sporze są tak zacietrzewieni, że nie widzą samych siebie, to jej zdaniem dobro ich pociechy jest zagrożone. Tutaj zresztą nie powiedziała niczego rewolucyjnego. W podobnych sytuacjach dziecko jest w zagrożeniu, co widzą i sędziowie, którym przychodzi sprawy rozstrzygać. Co najgorsze, i my, i sędziowie, wszyscy jesteśmy do tego zagrożenia przyzwyczajeni.

Pozostało 85% artykułu
Rzecz o prawie
Małecki: Czy Łukasz Ż. może odpowiadać za usiłowanie zabójstwa?
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa