Rosyjska agresja na Ukrainę była nie tylko szokiem dla gospodarki, w tym szczególnie dla firm z dużym udziałem biznesu na Wschodzie, ale i szokiem dla rynku pracy. Jak przypomina Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR i dyrektor ds. outsourcingu w grupie Adecco, do wybuchu wojny w wielu sektorach polskiej gospodarki rynek ukraiński był najważniejszym źródłem pozyskiwania kandydatów do pracy. W tym głównie mężczyzn, którzy pod koniec 2021 roku, niespełna dwa miesiące przed rosyjską agresją, stanowili ponad 45 proc. pracowników z zagranicy w rejestrach ZUS.
Czytaj więcej
Obawiam się, że zostanie zapisane w historii, iż na koniec Polska się z Ukrainą pokłóciła – przestrzega Paweł Kowal, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Luka na 500 tysięcy
Nadia Kurtieva, ekspertka ds. zatrudnienia w Konfederacji Lewiatan, przypomina, że niektóre branże, w tym logistyka, transport czy budownictwo, po 24 lutego 2022 roku straciły tysiące pracowników, którzy wyjechali bronić swojej ojczyzny. Szacuje się, że luka ta sięgnęła nawet 500 tysięcy osób.
W części branż nadal jest ona widoczna, choć większość pracodawców elastycznie dostosowała się do nowych warunków. Na początku 2024 roku udział ukraińskich mężczyzn zmalał w rejestrach ZUS do 35 proc. Co prawda ich liczba pozostaje na zbliżonym poziomie (ponad 395 tys.), lecz w tym czasie nastąpił prawie 29-proc. przyrost pracujących legalnie w Polsce cudzoziemców, do ponad 1,12 mln. Przybyło bowiem pracowników z innych, również odległych krajów, a także kobiet, przede wszystkim uchodźczyń z Ukrainy.
Jak przypomina Anna Wicha, liczba ukraińskich kobiet w rejestrach ZUS jest teraz o połowę większa niż pod koniec 2021 r. i sięga już 361 tysięcy. Szefowa PFHR zwraca też uwagę na zmianę struktury pracujących w Polsce – o ponad 150 tysięcy zmniejszyła się liczba mężczyzn do 44. roku życia.