Dzieci „dajom argument”, czyli Pendolinem do Malborka

„Sam fakt, że prezydent NIE BĘDZIE PRACOWAŁ, TYLKO BĘDZIE JEŹDZIŁ I SIĘ POPISYWAŁ jest nie do przyjęcia. Do roboty, panie prezydencie!!!”- tymi słowy resortowy ojciec, niedoszły kandydat na prezydenta, ksywa „Cimoszko”, upuszczał do mikrofonu TVP Info w poranek zaprzysiężenia Prezydenta RP Doktora Andrzeja Dudy.

Publikacja: 14.08.2015 23:20

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

To proste. W sto razy mniej dwuznacznej sytuacji niż on są przegrane rywalki w konkursie na miss, mimo równie wypiętych, acz wzgardzonych wdzięków.

Grupowo zaś, zdesperowani pogrobowcy Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina znów rozpaczliwie się zwarli, wytężyli i, po skrytobójczej eutanazji jajcarskiej „Europy Plus", poczęli in vitro nowego Frankensteina - pokraczny płód o nazwie „SLD TR UP Zieloni". Cóż bo innego poza zielonym trupem mogło wyjść z szorstkiego, oziębłego mariażu engelsowskich, uczłowieczonych małp? Ze zlania się w jednej, eksperymentalnej probówce zaprzałego materiału genetycznego matuzalemów komuny oraz naćpanej hołoty, do której jak dotąd, zgodnie z tym, co opiewał towarzysz Miller w zgrabnym cytacie, zalecał się pies.

Zaiste jednak bumelka na Wiejskiej to fucha, której za żadną cenę nie sposób się wyrzec. O tę robotę zawalczy nie tylko moja faworytka z „SLD TRUP Zieloni" magister Szczuka Kazimiera, z której analiz literackich można się niezgorzej uśmiać, ale wytrwale kształcony w USA 36 – letni Cimoszko junior, który, wziąwszy błyskawiczne odbicie na krajowej, odpustowej, politycznej scence niesiony jedynie siłą przymiotów osobistych wzgardził, nie wątpię, intratnymi ofertami posad w światowych korporacjach i oddał swoje dziedziczne, komusze kwalifikacje w medyczny uścisk latającej lekarki. Po to, by, jak już teraz mami, podnieść nam „poziom politycznej debaty".

Cimoszko junior jest ekstraktem resortowych dzieci, ale fakt ten wcale go nie uszczęśliwia i absolutnie nic nie ma wspólnego z jego skokiem do poselskiej gaży. Ojca współczują mu wiodące, polskojęzyczne gazety. Jego wyznania targają sercem, niepodobna więc, by latająca lekarka z rozczulających spotów powzięła na nim odwet za publiczne potępienie przez starego mody kursowania po kraju, mimo że ta kobita pociągu do roboty latoś wybitnie nie przejawia. Następny miesiąc nie zamierza nic innego, ino zbijać bąki w klimatyzowanych wagonach. Jeździ, lata dokądkolwiek bądź byle wzdłuż torów i z restauracyjnym pełnym kotlecików. Nie pracuje, ino się popisuje! Jak wiadomo, tylko myśli, że się popisuje, ale bąki zbija naprawdę. No dobra. Czasem pomoże Donkowi. Układać te całe listy wyborcze bez ukrzywdzonych pewniaków, za to z Cimoszką i plejadą innych chłystków. Do tego trzeba mieć łeb, zwłaszcza gdy siedzi na nim Schetyna.

Ale, jak mówi lud- „Chłop mały, łeb śmiały". Susza w kraju, wieśniacy walą do „Lidla" i „Biedronki" po wodę dla siebie i zwierząt, lecz przecież zimnej wody w kranie Donek nie obiecywał, wyłącznie ciepłą. W pewnej, dolnośląskiej gminie włościanie gwałtowali o podłączenie ich wyschłego superwodociągu Polski nie w ruinie do systemu w nieodległej, historycznej twierdzy Srebrna Góra, którą, gdy powstawała wieki temu, wyposażono w aż dziewięć studni głębinowych. Problem główny tkwi w tym, że w ciągu dekad komunistycznego i postkomunistycznego rządu antenatów eseldowskiego, zielonego trupa, kanalarstwa jego samego we własnej postaci, a zwłaszcza ośmiolatki ekipy Donka, studnie te zapchały się szlamem oraz śmieciem tak, że konieczna by była jakaś przewalanka europejskich projektów, która niestety musi trwać. Większość dolnośląskich, otrzymanych w spadku, licznych urządzeń hydrotechnicznych, melioracyjnych, zapór, śluz, traktów komunikacji wodnej zaprzepaszczono albo doprowadzono do stanu agonalnego. Jak w całym kondominium. Latający cyrk Polski w rozwoju powinien pilnie udać się do Srebrnej Góry, by przetrawić wraz z kolejową jajecznicą pytanie, po co było zacofanym przodkom kuć w twardej skale tyle do przesady głębokich studni.

A jest jakimś symbolem fakt, że zwijanie kraju osiem lat temu zaczęto od geotermii. Raz - że polska, dwa – że radiomaryjna była. Bo i na cóż dobra Frau Angela wznosi najnowocześniejsze elektrownie, oczywiście węglowe? Nie z egoizmu, a dla calutkiego kondominium buforowego! Tubylcy, jak to idioci, jeszcze będą się cieszyć, kiedy brak prądu i ciepłej wody im dopiecze, a Angela łaskawie popuści. Nie dziwi mnie pokoleniowa żyłka Cimoszków do rządu tak radosnym ludem.

„Chcę z całą mocą zapewnić, że jesteśmy odpowiedzialni!" – przysiągł ludowi Piechociński w telewizorze, choć brakowało tylko prądu i wody. Fajne i nietrudne.

I jeszcze - „Otwieranie lodówki czy zamrażarki mogą dać pojedyncze oszczędności"- zachęcił. Życie bez otwierania lodówek byłoby pewnie śmielej przedkładane jako świetlany cel Polakom w rozwoju, tylko szkoda „Lidla" i „Biedronki". I szefowa listy młodego Cimoszki mogłaby się zeźlić na mało zapalczywy wykup superwarzyw i pozostałych zagranicznych, smakowitych plastików.

Chłopska przebiegłość w polityce popłaca. Minister rolnictwa Sawicki, zamiast wsią zarządzać – pomagać, inicjować, organizować przetwórstwo, przechowalnictwo, działać z Ministerstwem Środowiska przy wdrażaniu inwestycji hydrotechnicznych, retencyjnych i melioracyjnych, zabezpieczyć rolników na wypadek klęsk żywiołowych, które są wpisane w ich los, jął głośno zaganiać w kozi róg Prezydenta RP.

Zmusza on Prezydenta Dudę do odwołania referendum po to, by jakimś cudem sto milionów, których dysponentem nie jest prezydent a PKW, oddać na „klęskie suszowo", czyli do zagospodarowania jemu i jego macherom. W razie odmowy to na Prezydencie ma skrupić się żal poszkodowanych rolników. Łebski, nieprawdaż, szantażyk. Miło, że przynajmniej były Prezydent nie musi się już chwytać brzytwy ratunkowej za cenę tak trudnej kasy i może baraszkować sobie w jeziorku jedynie z pieskiem, swobodnie pozując w mokrych gatkach tabloidom. Winnych farsy tego referendum na horyzoncie poza Prezydentem RP Doktorem Dudą „niet" – jak mówią sąsiedzi.

Niech więc w kondominium, w którym coraz bezczelniejsze odium zwala się na Prezydenta ucieszą nas choć słowa latającej lekarki: „Kiedy ktoś mówi o tym, że dzieci w Polsce GŁODUJOM, to DAJOM argument naszych niekoniecznie przyjaciół, którzy dzisiaj w tej rosyjskiej propagandzie WYKORZYSTUJOM to przeciw Polsce," Wysłuchanie w oryginale i ogarnięcie tej struktury zdaniowej grozi bolesnym wypękiem czaszki, wszakże w jej chaosie świeże poniekąd wrażenie robi urywek mówiący o tym, że to dzieci, które "w Polsce głodujom, to dajom argument" do wojny polsko-ruskiej. Peszyć może wprawdzie sugestia, że dzieci poczynają sobie w tak drastyczny sposób, ale w buforowym, zagrożonym wojną kondominium, gdy choć przez sekundę nie zwala się wszystkiego złego na świeżo wybranego prezydenta, przebłysk kultury politycznej i psychicznego zrównoważenia uspokaja.

PS. Jeżeli do Srebrnej Góry nie dałoby się dotrzeć Pendolinem (klimatyzacja!), to polecam Malbork. Sądzę, że ten doskonały system kanalizacji i zapadni działa na zamku do dzisiaj.

To proste. W sto razy mniej dwuznacznej sytuacji niż on są przegrane rywalki w konkursie na miss, mimo równie wypiętych, acz wzgardzonych wdzięków.

Grupowo zaś, zdesperowani pogrobowcy Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina znów rozpaczliwie się zwarli, wytężyli i, po skrytobójczej eutanazji jajcarskiej „Europy Plus", poczęli in vitro nowego Frankensteina - pokraczny płód o nazwie „SLD TR UP Zieloni". Cóż bo innego poza zielonym trupem mogło wyjść z szorstkiego, oziębłego mariażu engelsowskich, uczłowieczonych małp? Ze zlania się w jednej, eksperymentalnej probówce zaprzałego materiału genetycznego matuzalemów komuny oraz naćpanej hołoty, do której jak dotąd, zgodnie z tym, co opiewał towarzysz Miller w zgrabnym cytacie, zalecał się pies.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki