To proste. W sto razy mniej dwuznacznej sytuacji niż on są przegrane rywalki w konkursie na miss, mimo równie wypiętych, acz wzgardzonych wdzięków.
Grupowo zaś, zdesperowani pogrobowcy Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina znów rozpaczliwie się zwarli, wytężyli i, po skrytobójczej eutanazji jajcarskiej „Europy Plus", poczęli in vitro nowego Frankensteina - pokraczny płód o nazwie „SLD TR UP Zieloni". Cóż bo innego poza zielonym trupem mogło wyjść z szorstkiego, oziębłego mariażu engelsowskich, uczłowieczonych małp? Ze zlania się w jednej, eksperymentalnej probówce zaprzałego materiału genetycznego matuzalemów komuny oraz naćpanej hołoty, do której jak dotąd, zgodnie z tym, co opiewał towarzysz Miller w zgrabnym cytacie, zalecał się pies.
Zaiste jednak bumelka na Wiejskiej to fucha, której za żadną cenę nie sposób się wyrzec. O tę robotę zawalczy nie tylko moja faworytka z „SLD TRUP Zieloni" magister Szczuka Kazimiera, z której analiz literackich można się niezgorzej uśmiać, ale wytrwale kształcony w USA 36 – letni Cimoszko junior, który, wziąwszy błyskawiczne odbicie na krajowej, odpustowej, politycznej scence niesiony jedynie siłą przymiotów osobistych wzgardził, nie wątpię, intratnymi ofertami posad w światowych korporacjach i oddał swoje dziedziczne, komusze kwalifikacje w medyczny uścisk latającej lekarki. Po to, by, jak już teraz mami, podnieść nam „poziom politycznej debaty".
Cimoszko junior jest ekstraktem resortowych dzieci, ale fakt ten wcale go nie uszczęśliwia i absolutnie nic nie ma wspólnego z jego skokiem do poselskiej gaży. Ojca współczują mu wiodące, polskojęzyczne gazety. Jego wyznania targają sercem, niepodobna więc, by latająca lekarka z rozczulających spotów powzięła na nim odwet za publiczne potępienie przez starego mody kursowania po kraju, mimo że ta kobita pociągu do roboty latoś wybitnie nie przejawia. Następny miesiąc nie zamierza nic innego, ino zbijać bąki w klimatyzowanych wagonach. Jeździ, lata dokądkolwiek bądź byle wzdłuż torów i z restauracyjnym pełnym kotlecików. Nie pracuje, ino się popisuje! Jak wiadomo, tylko myśli, że się popisuje, ale bąki zbija naprawdę. No dobra. Czasem pomoże Donkowi. Układać te całe listy wyborcze bez ukrzywdzonych pewniaków, za to z Cimoszką i plejadą innych chłystków. Do tego trzeba mieć łeb, zwłaszcza gdy siedzi na nim Schetyna.
Ale, jak mówi lud- „Chłop mały, łeb śmiały". Susza w kraju, wieśniacy walą do „Lidla" i „Biedronki" po wodę dla siebie i zwierząt, lecz przecież zimnej wody w kranie Donek nie obiecywał, wyłącznie ciepłą. W pewnej, dolnośląskiej gminie włościanie gwałtowali o podłączenie ich wyschłego superwodociągu Polski nie w ruinie do systemu w nieodległej, historycznej twierdzy Srebrna Góra, którą, gdy powstawała wieki temu, wyposażono w aż dziewięć studni głębinowych. Problem główny tkwi w tym, że w ciągu dekad komunistycznego i postkomunistycznego rządu antenatów eseldowskiego, zielonego trupa, kanalarstwa jego samego we własnej postaci, a zwłaszcza ośmiolatki ekipy Donka, studnie te zapchały się szlamem oraz śmieciem tak, że konieczna by była jakaś przewalanka europejskich projektów, która niestety musi trwać. Większość dolnośląskich, otrzymanych w spadku, licznych urządzeń hydrotechnicznych, melioracyjnych, zapór, śluz, traktów komunikacji wodnej zaprzepaszczono albo doprowadzono do stanu agonalnego. Jak w całym kondominium. Latający cyrk Polski w rozwoju powinien pilnie udać się do Srebrnej Góry, by przetrawić wraz z kolejową jajecznicą pytanie, po co było zacofanym przodkom kuć w twardej skale tyle do przesady głębokich studni.