Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia

Główną zaletą członkostwa w UE jest udział w najbardziej atrakcyjnym rynku świata – pisze europoseł Platformy Obywatelskiej Janusz Lewandowski.

Publikacja: 30.04.2024 04:30

Dziś jednym z wyzwań dla Unii jest wojna w Ukrainie i uchodźcy, którzy musieli uciekać z kraju

Dziś jednym z wyzwań dla Unii jest wojna w Ukrainie i uchodźcy, którzy musieli uciekać z kraju

Foto: Piotr Molecki/East News

Nasza droga do UE rozpoczęła się wraz z odzyskaniem niepodległości i zamieniła się w stromą ścieżkę, odkąd tzw. kryteria kopenhaskie z roku 1993 podyktowały warunki członkostwa. Ujawnił się ogrom unijnej regulacji, tzw. aquis communautaire, którą trzeba było przeszczepić na grunt polski. Na całą dekadę przesądziło to treść legislacji Sejmu. Kraje kandydackie były w niewdzięcznej roli ucznia, któremu Bruksela corocznie wystawia oceny postępu. Nagrodą na tej drodze – tworzenia demokratycznej i praworządnej państwowości – było członkostwo w NATO w roku 1999.

Przed przystąpieniem do Unii Europejskiej. Obawy na wyrost

Źle wspominam referendum akcesyjne roku 2003. Przeciwnicy Unii, z Ligą Polskich Rodzin na czele, utopili Polskę w demagogii i kłamstwie. Członkostwo w Unii nazwano nowymi rozbiorami Polski, a jego zwolenników sprzedawczykami za unijne srebrniki. Kilku autorów tych haseł wylądowało w Parlamencie Europejskim i okazało się niezmiernie łasymi na unijne srebrniki.

Demagogia i rozbudzane lęki skutkowały niską frekwencją przy urnach – zaledwie 59 proc. uprawnionych przesądziło w dwudniowym referendum o sprawie tak fundamentalnej, wręcz egzystencjalnej dla przyszłości Polski, jak miejsce w demokratycznej rodzinie tworzącej wspólnotę europejską!

Czytaj więcej

Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę

Dlatego skłonny jestem oceniać dorobek 20-lecia na tle strachów na Lachy rozbudzanych w czasie, gdy rozstrzygała się przyszłość Polski. Najbardziej wystraszona i przez to mało obecna przy urnach była wieś. Wykupią polską ziemię – straszono. Stąd najdłuższe w historii akcesji, 12-letnie okresy ochronne na polską ziemię orną. Nie wykupili, natomiast nastąpiła silna waloryzacja ceny ziemi. Zaleje nas zachodnia żywność – straszyli. Stało się odwrotnie. Importer żywności, jakim była Polska w roku 2003, zamienił się w dynamicznego eksportera produktów rolno-spożywczych, zwiększając od tego czasu eksport siedmiokrotnie, i to w 75 proc. lokowany na rynku UE!

Członkostwo w Unii Europejskiej to wspólny rynek

Za główną zaletę członkostwa, pomimo osobistego zaangażowania w korzyści budżetowe, uważam jednak udział w najbardziej pojemnym i atrakcyjnym rynku świata, jaki stanowi wspólny rynek unijny. Na nim potwierdziła się siła polskiej przedsiębiorczości. W roku 2004 nasze saldo obrotów z UE było ujemne (-11,8 mld euro) przy 47,5 mld eksportu. W roku 2022 mieliśmy już +27,6 mld euro, zwiększając eksport do 259 mld euro, gdy w relacjach z krajami spoza Unii notowaliśmy -19,6 mld. Ten rynek to także obszar niebywałej ekspansji naszego transportu międzynarodowego w postaci dominacji 38 tys. firm mających licencję eksportową i obecności 1,2 miliona polskich tirów na trasach wzdłuż i wszerz Europy. Jedna piąta rynku przewozowego UE!

Dopiero w drugiej kolejności dochodzę do mojej specjalności – korzyści z budżetu UE dla Polski. Te pieniądze przyszły w samą porę, gdy Polska, wybiwszy się na niepodległość, mocą oddolnej przedsiębiorczości wybiła się na gospodarność, przecząc zadawnionym stereotypom „polnische Wirtschaft”. Natomiast infrastruktura była wciąż siermiężna, z PRL-u. Pojawił się pieniądz inwestycyjny, którego brakowało na poziomie centralnym i lokalnym. W dodatku pieniądz przewidywalny, umożliwiający finansowanie wieloletnich inwestycji.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Dzięki USA i Niemcom wróciliśmy do Europy

Jesteśmy od roku 2004 głównym beneficjentem tego mechanizmu europejskiej solidarności. Netto, czyli po opłaceniu składki, otrzymaliśmy 161,6 mld euro w funduszach strukturalnych i polityce rolnej. Te inwestycje odmieniły Polskę miejską i wiejską. Drogi (z 405 km autostrad zrobiło się 1800 km), szybka kolej, lotniska, wyposażenie szpitali, szkół i uczelni, ochrona środowiska, sprzęt rolny i co najbardziej cieszy moje oko – rewitalizacja starówek polskich miast. W sumie ponad 300 tys. projektów małych i dużych, podnoszących jakość życia w miastach i na wsi. Tego nie zakłamią bzdury premiera Morawieckiego o Polsce jako płatniku netto oraz prezydenta Dudy o Unii jako wyimaginowanej wspólnocie, co daje nam na chodniki…

Niezwykle istotna jest pozamaterialna korzyść z otwartych granic i swobody poruszania się. Na nade wszystko szanse dla młodzieży, jakie stworzył program Erasmus wykorzystany przez młode Polki i Polaków – 133 tys. stypendystów. Oraz szczególna inicjatywa mojej grupy EPL, program DiscoverEU, czyli darmowy bilet dla osób kończących 18 lat, umożliwiający podróże kolejowe do 30 dni.

Polska w  Unii Europejskiej. Plusy z minusami

Istotne miejsce w tym bilansie 20-lecia zajmują korzyści dwuznaczne, ponieważ przeważające plusy łączą się z minusami. Otwarte granice to także możliwość legalnego pozyskania pracy. Wprawdzie odpowiedzią na nasze ochronne okresy na zakup ziemi była ochrona zachodnich rynków pracy przed zalewem taniej siły roboczej, ale Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja otworzyły się od razu. Tylko Niemcy i Austria wykorzystały cały siedmioletni okres ochronny.

Tyle że możliwość pozyskania legalnej pracy oznacza exodus siły roboczej. Powiększa katastrofę demograficzną Europy Środkowo-Wschodniej. Wyjechało stąd 18 mln ludzi. Procentowo największe straty ponosi Chorwacja, Rumunia, Bułgaria i kraje bałtyckie. Ale to też 2,4 mln emigrantów z Polski po roku 2004, na stałe, nie licząc milionów pracowników sezonowych. Wciąż kusi przepaść pomiędzy średnią roczną zarobków w Unii (33,5 tys. euro w roku 2021) i w Polsce (14,4 tys. euro), chociaż różnica maleje. Co gorsza, to nie tylko ubytek rąk do pracy, to „brain drain”, bo najłatwiej znaleźć szanse zawodowe na Zachodzie najlepiej wykształconym.

Cieniem kładą się na bilansie naszego członkostwa i postrzeganiu Unii inicjatywy forsowane pod koniec obecnego mandatu Parlamentu Europejskiego. Stanowią pożywkę antyeuropejskiego populizmu. Niewątpliwa potrzeba większej sprawczości UE w obliczu zewnętrznych zagrożeń znalazła wyraz w projekcie zmian traktatowych idących zbyt daleko w odejściu od zasady jednomyślności we wrażliwych obszarach polityki zagranicznej i obronnej.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Na 20 lat Polski w Unii

W propagandzie PiS równało się to budowie federalnej Europy pod dyktando Niemiec. Pakiet Fit for 55, czyli prawne oprzyrządowanie Zielonego Ładu, jest niezwykle wymagający i kosztowny dla kraju opóźnionego w transformacji energetycznej, w którym przez ostatnie lata obowiązywał patriotyczny stosunek do węgla. Wreszcie pakiet migracyjny – kwestia beznadziejnie zakłamana w debacie publicznej w Polsce. Wszystkie te inicjatywy żywiły antyunijną propagandę. Wszystkie będą ważne dla Polski i Europy w następnym 20-leciu naszej obecności w Unii.

Zamykamy pierwsze 20-lecie i wchodzimy w następne z bagażem wojny w Ukrainie. Rok pierwszy agresji uczynił z Polski mocarstwo humanitarne, podziwiane w całym świecie. Rok 2023 przyniósł konflikt o ukraiński eksport rolny, co w przykry sposób ciąży na wzajemnym postrzeganiu. Rykoszetem ciąży na postrzeganiu UE, która przedłużyła bezcłowy import do roku 2025.

Na tle sąsiadów

Każdy ma prawo do własnego osądu 20-lecia w UE i całego okresu naszej transformacji ustrojowej po roku 1989. Obawiam się, że o poczuciu porażki lub sukcesu bardziej decyduje porównanie z sąsiadami niż obiektywne, mierzalne wskaźniki. Te jednoznacznie wskazują, że Polska ściga Zachód. Wchodziliśmy do UE z PKB na głowę mieszkańca (według parytetu siły nabywczej) na poziomie 46 proc. średniej unijnej, dochodząc do 80 proc. w roku 2023. Prześcignęliśmy Chorwację, Węgry, Słowację i Grecję, które wtedy nas przewyższały.

Najbardziej jednak przekonuje porównanie z Ukrainą. Startując z podobnego poziomu jak Polska, Ukraina, marnując dwie dekady i bez wspomagania UE, jest na poziomie 26 proc. unijnej średniej. Ale nasz bilans to przecież wydłużenie długości życia i jego jakość w mieście i na wsi, a nie tylko PKB, czy wydłużenie autostrad i dróg ekspresowych. Skok cywilizacyjny po pozyskaniu bezpieczeństwa w ramach NATO – dar naszego pokolenia dla przyszłych pokoleń!

Autor jest europosłem Platformy Obywatelskiej, był komisarzem UE ds. budżetu i programowania finansowego

Nasza droga do UE rozpoczęła się wraz z odzyskaniem niepodległości i zamieniła się w stromą ścieżkę, odkąd tzw. kryteria kopenhaskie z roku 1993 podyktowały warunki członkostwa. Ujawnił się ogrom unijnej regulacji, tzw. aquis communautaire, którą trzeba było przeszczepić na grunt polski. Na całą dekadę przesądziło to treść legislacji Sejmu. Kraje kandydackie były w niewdzięcznej roli ucznia, któremu Bruksela corocznie wystawia oceny postępu. Nagrodą na tej drodze – tworzenia demokratycznej i praworządnej państwowości – było członkostwo w NATO w roku 1999.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki