Przy dźwiękach hymnu Europy, pod niebem rozświetlonym deszczem złotych iskier, zupełnie obcy ludzie padali sobie w ramiona. Wraz z setkami osób świętowałam wtedy, 1 maja 2004 roku, tę wyjątkową dla Europy chwilę na moście na Odrze między Frankfurtem na wschodzie Niemiec a Słubicami na zachodzie Polski. Wreszcie wszyscy byliśmy zjednoczeni w Unii Europejskiej. Tej nocy około 75 milionów ludzi w Estonii, na Łotwie, Litwie, Malcie, w Polsce, Słowenii, na Słowacji, w Czechach, na Węgrzech i Cyprze stało się częścią rodziny UE. Później dołączyli też nasi sąsiedzi z Bułgarii, Rumunii i Chorwacji.
Odważna odpowiedzialność oraz dalekowzroczność ludzi w krajach przystępujących do Unii – od krajów bałtyckich po Morze Śródziemne – sprawiły, że to wielkie święto było możliwe. Z determinacją podjęli się oni realizacji długiego i trudnego procesu reform i harmonizacji.
Czytaj więcej
Bill Clinton i Gerhard Schröder: to tym dwóm politykom Polska zawdzięcza w największym stopniu członkostwo w Unii Europejskiej. Pierwszy zostanie zapamiętany jako wybitny prezydent USA, drugi okrył się hańbą współpracy z Kremlem.
Dziedzictwo poprzednich pokoleń
Dla mnie jako niemieckiej ministry spraw zagranicznych ten dzień pokazuje, że każde pokolenie ma swoje zadanie. Pokolenia naszych rodziców i dziadków dostrzegły po II wojnie światowej, że pojednanie jest podstawą europejskiej wspólnoty pokoju. Nam, Niemcom, nigdy nie wolno zapomnieć, że właśnie nam, którzy sprowadziliśmy wojnę i zagładę na tak wielu, dane było w ten sposób odnaleźć drogę do pokoju i przyjaźni. Pokolenia przed nami stworzyły europejską unię wolności – do życia, pracy i kreowania gospodarki – od Atlantyku aż po granice z Rosją.