Polska deklaruje, że jej ostatecznym celem jest przystąpienie do Wspólnot Europejskich, a Wspólnoty Europejskie przyjmują to do wiadomości – to było maksimum tego, co udało się wpisać do traktatu stowarzyszeniowego, jaki w grudniu 1991 roku Warszawa zawarła z Brukselą. Cena była wysoka: otwarcie polskiego rynku na zachodnie firmy w chwili, gdy nasi przedsiębiorcy dopiero stawiali pierwsze kroki.
Ale i tak skromną deklarację można porównać do włożenia przez Polskę nogi w drzwi, które prowadziły do Unii. Wcześniej w szczególności Francja, najbardziej wpływowy w tamtym czasie kraj UE, nie widziała państw bloku wschodniego we Wspólnocie. Dla Francois Mitterranda wystarczająco trudną do przełknięcia pigułką było pogodzenie się ze zjednoczeniem Niemiec. Aby upewnić się, że Berlin nie zacznie budować własnego imperium w Europie Środkowej, francuski prezydent narzucił Niemcom przyjęcie euro. Ale pomysłu na to, aby Polska i jej sąsiedzi nie ciążyli gospodarczo (a może i politycznie) ku Republice Federalnej – nie miał.
Unia to jednak organizacja prawa, procedur. Jak powie się „a”, to w końcu padnie „b”. Tym bardziej że mimo zawiązania unii walutowej zjednoczone Niemcy szybko przejęły od Francji rolę najważniejszego kraju UE i były w stanie coraz skuteczniej przepychać własne interesy. Dlatego w 1993 roku na szczycie w Kopenhadze udało się określić kryteria (rządy prawa i demokracja; stosowanie prawa europejskiego; gospodarka rynkowa skutecznie konkurująca na jednolitym rynku), które państwo kandydackie musi spełnić, aby przystąpić do Unii. Utrzymać „karolińską” Wspólnotę ograniczoną do zachodniej części kontynentu było coraz trudniej.
Czytaj więcej
Federalna Europa czy Europa narodów? Przywódcy „27” od lat unikają odpowiedzi. Ale dłużej zwlekać się nie da.
Rosja nie była w stanie zatrzymać zmian w Europie
Ale tak, jak Ameryka patronowała początkom integracji poprzez plan Marshalla, który zmuszał skłóconych Europejczyków do współpracy, tak i była prekursorem poszerzenia Unii na Wschód. W połowie lat 90. w administracji Billa Clintona zaczęła się rysować koncepcja przyjęcia do NATO Polski, Czech i Węgier. Amerykański prezydent może nie miał wielkich wizji politycznych, ale był człowiekiem otwartym, który dał się przekonać ówczesnym polskim przywódcom, że tylko tak da się zbudować „Europę zjednoczoną i wolną”, najważniejszego sojusznika USA na świecie. Słaba Rosja nie była wtedy zdolna przeciwstawić się wymknięciu swoich dawnych satelitów spod jej kurateli.