Ursula von der Leyen: Nie ma już starych i nowych Europejczyków

Doświadczenie krajów przyjętych do Unii 20 lat temu wiele nauczyło całą Europę o wzorcach zachowań Kremla i o Putinie – mówi Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej.

Publikacja: 30.04.2024 04:30

Ursula von der Leyen

Ursula von der Leyen

Foto: AFP/FREDERICK FLORIN

W 2004 roku nastąpiło wielkie rozszerzenie UE. Jakie uczucia to w pani budzi?

To, co wydarzyło się w 2004 roku, uważam za jeden z niesamowitych sukcesów idei europejskiej. Pozostawiliśmy za sobą cienie przeszłości i otworzyliśmy drzwi dla tych dziesięciu krajów do bycia częścią Unii Europejskiej. Dla mnie zawsze jest to uczucie, że jesteśmy czymś więcej niż unią. To nasz dom, nasz wspólny dom.

Kto na tym przede wszystkim skorzystał?

Największymi wygranymi są obywatele państw UE. Dziś 450 milionów ludzi może podróżować, pracować i studiować ponad granicami. Bo te granice już nie istnieją. W ciągu ostatnich 20 lat w tych dziesięciu państwach członkowskich 2,7 miliona studentów skorzystało z programu Erasmus, aby studiować w innym kraju europejskim, a ci młodzi ludzie są najlepszymi ambasadorami UE.

Jeśli zapytamy dziś ludzi w 15 państwach członkowskich, które były w UE przed 1 maja 2004 roku, o dziesięć państw członkowskich, które wtedy przystąpiły, to istnieje szerokie uznanie korzyści, jakie zapewnia to rozszerzenie. Z ostatniego sondażu wynika, że w sumie 80 proc. mieszkańców wszystkich państw UE i 70 proc. w tak zwanych starych państwach członkowskich dostrzegło, że było to nie tylko wielkie zwycięstwo dla obywateli, ale także ogromny impuls dla gospodarek. Jednolity rynek europejski stał się nagle największym jednolitym rynkiem na świecie. Jeśli porównamy rok 2004 z dniem dzisiejszym, handel w Unii Europejskiej wzrósł o 40 proc. Widać to również w korzyściach dla ludzi w tych dziesięciu państwach członkowskich Unii: w ciągu tych 20 lat powstało 6 milionów miejsc pracy, a co ważniejsze – stopa bezrobocia spadła o połowę. To ogromny pozytywny efekt gospodarczy.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy nadal chcą Unii Europejskiej. Większość przeciw wprowadzeniu euro

Mieszkańcy starych państw UE bali się tego rozszerzenia – że zbyt wiele państw wchodzi naraz i to będzie szok dla Unii.

Obie strony musiały się wiele nauczyć. 20 lat temu byliśmy z jednej strony entuzjastycznie nastawieni, bo wszystkie te kraje w końcu będą naprawdę zjednoczone, ale z drugiej strony były też niepotrzebne obawy. Pamiętam na przykład, że w moim kraju – w Niemczech – obawiano się, że zbyt wielu Polaków przyjedzie i zabierze zbyt wiele miejsc pracy. Kiedy w końcu nastąpiła pełna swoboda przepływu siły roboczej, dostrzegliśmy tak naprawdę dwa zjawiska. Po pierwsze, wcale nie przyjechało zbyt wielu ludzi. A im bardziej wzrastał poziom życia w Polsce, tym bardziej była to szansa gospodarcza dla Niemiec, a ludzie pozostawali w Polsce.

Chcę również podkreślić, że z instytucjonalnego punktu widzenia te nowe państwa członkowskie z pewnością musiały się wiele nauczyć o procedurach w Unii Europejskiej i funkcjach administracyjnych. Ale także Komisja Europejska nauczyła się wiele o różnych podejściach, różnych kulturach, różnych poglądach. Tak więc jest to dawanie i branie po obu stronach.

Nowe państwa członkowskie musiały się wiele nauczyć o procedurach w Unii, ale także KE nauczyła się wiele o różnych poglądach

Czy Europejczycy zbliżyli się do siebie przez te lata?

Często niedocenianym aspektem integracji są tzw. linie życia, które rozprzestrzeniły się wraz z rozszerzeniem w całej Europie, na wschodzie, zachodzie, północy i południu. Mam na myśli autostrady, pociągi, ale także przepływy danych. I to właśnie ta ogromna sieć jest podstawą naszej komunikacji i dobrobytu naszej gospodarki. Drugim elementem, który jest czasami niedoceniany, jest solidarność. Zawsze, gdy muszę odwiedzić region, w którym wystąpiła klęska żywiołowa, jak np. powodzie w Słowenii czy pożary w Grecji i na Cyprze w tym roku, czy we Włoszech w zeszłym roku, wzruszające jest widzieć solidarność innych państw członkowskich. Pomagają tym, którzy ucierpieli. I oczywiście jesteśmy znacznie silniejsi dzięki 27 państwom członkowskim niż wtedy, gdy było nas 15.

A co dało rozszerzenie w wymiarze geopolitycznym?

Ono zmieniło rolę Unii Europejskiej, nadało jej znacznie większą wagę, choćby z tego powodu, że UE zaczęła reprezentować znacznie więcej państw i ludzi. Ale wniosło również nowy aspekt do naszego geopolitycznego postrzegania. Było to doświadczenie wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej ze Związkiem Radzieckim. Dlatego wiele nas to nauczyło i wiele nauczyło Unię Europejską o wzorcach zachowań Kremla i oczywiście o Putinie. Wzrosła więc czujność, a my wiele nauczyliśmy się z gorzkich doświadczeń tych krajów w odniesieniu do naszych własnych zachowań.

Czytaj więcej

Lepsza codzienność: Polacy uważają, że UE zmienia ich życie osobiste

W dyskusji przed wielkim rozszerzeniem pojawiały się głosy, że niektóre państwa nie są wystarczająco dojrzałe, jeśli chodzi o stan demokracji. Czy to, co działo się przez wiele lat w Polsce, co dzieje się od lat na Węgrzech, ale też problemy z korupcją w Bułgarii i Rumunii czy ostatnio atak na wolne media na Słowacji, nie potwierdza tej tezy? Że może należało poczekać z akcesją niektórych krajów?

Wcale nie. Mamy jasne zasady i kamienie milowe, które kraje przystępujące muszą spełnić. Dotyczy to na przykład rządów prawa i niezależnego wymiaru sprawiedliwości, a także innych kwestii. Ale dziś doświadczamy również tego, że trzeba stale wzmacniać demokrację, trzeba być bardzo czujnym i uważnym, żeby utrzymać demokrację przy życiu. Tak więc nigdy nie ma gwarancji, zastój nigdy nie zagwarantuje stabilności demokracji. Ale to od nas, obywateli, każdego dnia zależy ponowne wzmocnienie i odmłodzenie zasad demokracji.

Ale czy wyciągamy z tego wnioski dla przyszłego rozszerzenia? I dla obecnych państw UE?

Zmodernizowaliśmy cztery lata temu proces akcesyjny. Mamy również mechanizmy w ramach Unii Europejskiej, aby utrzymać praworządność. Każdy obywatel UE powinien cieszyć się tą samą wolnością i tymi samymi prawami Unii Europejskiej. Na przykład prawo do sprawiedliwego wymiaru sprawiedliwości lub prawo do braku korupcji musi być przyznane każdemu obywatelowi, niezależnie od tego, gdzie mieszka w Unii.

W 2004 roku Donald Rumsfeld użył dwóch określeń: nowi Europejczycy i starzy Europejczycy. Czy po 20 latach nadal widzi pani tę różnicę między nowymi Europejczykami a starymi, czy raczej linie podziału biegną gdzieś indziej, może między Północą i Południem?

UE ma za sobą siedem rozszerzeń. Jeśli tak na to spojrzeć, wszyscy jesteśmy dumnymi Europejczykami. Tak to postrzegam. I widzę to również w Radzie Europejskiej, że kiedy negocjujesz jakiś temat, masz bardzo różne sojusze. To bardziej sojusze interesów, co jest korzystne, a nie sojusze geograficzne. Te same interesy w danej sprawie mogą więc mieć na przykład Włochy i Holandia. A ten podział na nowych i starych na pewno istniał kilka lat temu, ale ja już go nie widzę.

W 2004 roku nastąpiło wielkie rozszerzenie UE. Jakie uczucia to w pani budzi?

To, co wydarzyło się w 2004 roku, uważam za jeden z niesamowitych sukcesów idei europejskiej. Pozostawiliśmy za sobą cienie przeszłości i otworzyliśmy drzwi dla tych dziesięciu krajów do bycia częścią Unii Europejskiej. Dla mnie zawsze jest to uczucie, że jesteśmy czymś więcej niż unią. To nasz dom, nasz wspólny dom.

Pozostało 94% artykułu
20 lat Polski w UE
Jędrzej Bielecki: Dzięki USA i Niemcom wróciliśmy do Europy
20 lat Polski w UE
Leszek Miller: Znów jest zainteresowanie Polską
Materiał partnera
Ceny polis samochodowych będą rosnąć
Materiał partnera
Przed nami kolejne lata wspólnych sukcesów w UE
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
20 lat Polski w UE
Ogromne wsparcie dla polskich podmiotów na innowacje