W 2004 roku nastąpiło wielkie rozszerzenie UE. Jakie uczucia to w pani budzi?
To, co wydarzyło się w 2004 roku, uważam za jeden z niesamowitych sukcesów idei europejskiej. Pozostawiliśmy za sobą cienie przeszłości i otworzyliśmy drzwi dla tych dziesięciu krajów do bycia częścią Unii Europejskiej. Dla mnie zawsze jest to uczucie, że jesteśmy czymś więcej niż unią. To nasz dom, nasz wspólny dom.
Kto na tym przede wszystkim skorzystał?
Największymi wygranymi są obywatele państw UE. Dziś 450 milionów ludzi może podróżować, pracować i studiować ponad granicami. Bo te granice już nie istnieją. W ciągu ostatnich 20 lat w tych dziesięciu państwach członkowskich 2,7 miliona studentów skorzystało z programu Erasmus, aby studiować w innym kraju europejskim, a ci młodzi ludzie są najlepszymi ambasadorami UE.
Jeśli zapytamy dziś ludzi w 15 państwach członkowskich, które były w UE przed 1 maja 2004 roku, o dziesięć państw członkowskich, które wtedy przystąpiły, to istnieje szerokie uznanie korzyści, jakie zapewnia to rozszerzenie. Z ostatniego sondażu wynika, że w sumie 80 proc. mieszkańców wszystkich państw UE i 70 proc. w tak zwanych starych państwach członkowskich dostrzegło, że było to nie tylko wielkie zwycięstwo dla obywateli, ale także ogromny impuls dla gospodarek. Jednolity rynek europejski stał się nagle największym jednolitym rynkiem na świecie. Jeśli porównamy rok 2004 z dniem dzisiejszym, handel w Unii Europejskiej wzrósł o 40 proc. Widać to również w korzyściach dla ludzi w tych dziesięciu państwach członkowskich Unii: w ciągu tych 20 lat powstało 6 milionów miejsc pracy, a co ważniejsze – stopa bezrobocia spadła o połowę. To ogromny pozytywny efekt gospodarczy.