16 kwietnia 2003 r. został podpisany w Atenach traktat akcesyjny. Pan był jedną z osób, które złożyły pod nim podpis. Jak pan wspomina ten moment?
To było bardzo poruszające wydarzenie, które zgromadziło polityczną śmietankę Europy. Wybrano bardzo dobre miejsce u podnóża Akropolu w Grecji, chociaż przez myślano też o Rzymie. Kiedy wspominam wydarzenia, w których uczestniczyłem, tamto popołudnie w Atenach miało dla mnie największe znaczenie.
Poprzedzające to wydarzenie negocjacje akcesyjne nie były łatwe.
Musieliśmy negocjować w 31 zespołach tematycznych i dostosowywać polskie prawo do standardów unijnych. Wykonano ogromną pracę – najpierw rząd, a później parlament, który przyjmował nowe ustawy albo nowelizował już istniejące. Wysiłek był olbrzymi. Poza tym ogromny wysiłek włożyli negocjatorzy, którzy ze strony Unii mieli przed sobą twardych partnerów. Trzeba było ich przekonać, że nasze propozycje są w zgodzie z unijnymi normami.
Czytaj więcej
Kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego toczy się w sytuacji, gdy zalety członkostwa w UE są w Polsce doskonale znane.