Ceny polis samochodowych będą rosnąć

Kierowcy chcieliby płacić jak najniższe składki, ale przy szkodzie chcieliby otrzymać jak najwyższe odszkodowanie - mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Publikacja: 29.04.2024 23:00

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Foto: materiały prasowe

Materiał we współpracy z Polską Izbą Ubezpieczeń

Co z punktu widzenia branży ubezpieczeniowej zmieniło wejście do Unii Europejskiej?

- Sama branża zmieniła się bardzo, ale w 2004 r. nie było żadnej rewolucji. Wcześniej spełnialiśmy już unijne wymogi. Przygotowania objęły wszystkie aspekty działalności ubezpieczeniowej, od ustawy o działalności ubezpieczeniowej, wprowadzenie unijnego systemu wypłacalności, po kwestie ubezpieczeń obowiązkowych, pośrednictwa, a nawet rachunkowości. Wszystkie kluczowe obecnie dla rynku ubezpieczeniowego regulacje powstawały już z udziałem Polski.

- W ciągu 20 lat rynek wzrósł trzykrotnie, a w ubezpieczeniach majątkowych czterokrotnie. Ważniejsze niż dane liczbowe są jednak zmiany jakościowe. Na polskim rynku od początku lat 90-tych działają zagraniczni ubezpieczyciele przynosząc kapitał oraz know-how. Bardzo szybko okazało się, że potrafimy tę wiedzę sprawnie wykorzystać i wprowadzić takie rozwiązania, które dziś stają się dla zachodnich krajów wzorcem. Tak jest m.in. w likwidacji szkód, w której jesteśmy liderem, zwłaszcza we wprowadzaniu technologicznych, proklienckich rozwiązań. To także zasługa informatyzacji, która przyspieszyła szczególnie w pandemii. Dzięki rozwojowi technologii ubezpieczyciele dzisiaj coraz lepiej szacują ryzyko i dostosowują do niego składki. Przez ostatnie 20 lat oferta ubezpieczeń stała się bardziej zróżnicowana i lepiej dopasowana do potrzeb klientów. A dzięki temu bardziej dostępna. Polacy z roku na rok ubezpieczają się chętniej.

Obecność w UE to także konieczność spełniania określonych wymogów.

- W ciągu 20 lat członkostwa dostosowaliśmy się do kilkudziesięciu ramowych dyrektyw. Najważniejsze było tzw. Solvency II, czyli baza, na której funkcjonują zakłady ubezpieczeń, regulująca zasady wypłacalności, zarządzania ryzykiem, governance, by ubezpieczyciele mieli pieniądze na wypłatę odszkodowań. Do tego dochodzą takie regulacje jak Insurance Distribution Directive związana z dystrybucją ubezpieczeń, Motor Insurance Directive, regulująca m.in. sumy gwarancyjne w ubezpieczeniach komunikacyjnych, czy dyrektywa AML (Anti Money Loundering) dotycząca prania pieniędzy. Ważna była też dyrektywa antydyskryminacyjna dotycząca równości płci, która istotnie zmieniła sposób podejścia do kwotowania ryzyka w ubezpieczeniach na życie. Wyzwaniem było też wprowadzenie RODO.

- Niestety zauważyliśmy niepokojące zjawisko. Kilkanaście lat temu większość aktów prawnych z UE to były dyrektywy, czyli akty ramowe. To pozwalało dostosować je do lokalnych warunków. Dziś dominują rozporządzenia, które obowiązują bezpośrednio we wszystkich krajach członkowskich. Nie umożliwiają więc uwzględnienia lokalnej specyfiki rynku. Nie biorą pod uwagę tego, że np. w Polsce obowiązuje podatek od aktywów i polscy ubezpieczyciele są przez to dużo mniej konkurencyjni niż z innych krajów. Ten podatek obowiązuje u nas i na Węgrzech, ale tam jest minimalny, a u nas znacząco podnosi koszty działalności ubezpieczeniowej. Wypadamy więc gorzej

A co teraz jest lub będzie największym wyzwaniem dla branży?

- Dziś, niestety, zmierzamy do regulowania wszystkiego, co negatywnie wpływa na innowacje i nie sprzyja napływowi nowych inwestycji na polski rynek ubezpieczeniowy. Coraz trudniej tworzyć nowe produkty i dać klientom coś innowacyjnego, gdy działamy w maksymalnie sztywnych ramach. Widać to w skali makro, bo Europa przestaje być konkurencyjna. Międzynarodowe grupy ubezpieczeniowe oceniają potencjał każdego rynku. Aviva wycofała się z Polski, francuska Axa wybrała rozwój w Azji. Dlatego konieczna jest refleksja, czy nadmierne regulowanie nie ogranicza oferty dla klientów. A branża ma olbrzymią odpowiedzialność, bo nie tylko składamy obietnicę ochrony, a przede wszystkim obietnicę, że „naprawimy” szkody.

Obrońcy dyrektyw i regulacji mogliby powiedzieć: lepiej się zabezpieczyć, po drodze mieliśmy różne kryzysy, w tym finansowe.

- Trzeba wrócić do specyfiki rynku: od połowy lat 90. nie było w Polsce żadnej upadłości towarzystwa ubezpieczeń. Wskaźniki wypłacalności są na bardzo wysokim poziomie, przez kryzys np. z 2008 r. i pandemię przeszliśmy suchą stopą. Mechanizmy stworzone w ramach Solvency II się sprawdzają.

- Ubezpieczenia są kotwicą dla gospodarki i pozwalają spłaszczać negatywne cykle koniunktury, bo towarzystwa inwestują w długim horyzoncie. Dlatego tak bardzo żałuję, że w Polsce nie ma zachęt, np. podatkowych, by klienci szerzej korzystali z ubezpieczeń na życie, także z elementem inwestycyjnym. A to wsparło by też długoterminowe oszczędzanie, kluczowe w starzejącym się społeczeństwie. Większość krajów unijnych dba o ubezpieczenia, stosując takie zachęty dla klientów. W Polsce to jeszcze się nie udało. Klienci obciążeni są podatkiem Belki, ubezpieczyciele odprowadzają procentowo najwyższy podatek od aktywów w porównaniu do banków.

Wspominał pan o zmianach jakościowych dla klientów, ale zdarzyły się też problemy związane np. z oferowaniem klientom Ubezpieczeniowych Funduszy Kapitałowych. Branża uporała się już z tym problemem i pokazała, że można działać w bardziej transparenty i uczciwy sposób?

- Jako branża pokazaliśmy tu swoją dojrzałość. Zamknęliśmy ten temat. Współpracowaliśmy z UOKiK, by dojść do najlepszych dla klientów rozwiązań, co przełożyło się na podpisywane ugody. Weszły w życie zmiany ustawowe, m.in. badanie potrzeb klienta, czy rekomendacje KNF dotyczące odpowiedniości produktów. Na rynku obowiązuje też interwencja produktowa KNF, która ostatecznie zmieniła UFK-i.

- To działania stawiające klienta w centrum i jest to też unijny trend. Klient musi mieć poczucie bezpieczeństwa. Skutkiem większej dbałości o klienta nie może być jednak wprowadzanie regulacji, których efektem są tylko… dłuższe i bardziej skomplikowane umowy dla klientów. Ci nie są w stanie ich nawet przeczytać, a tym bardziej zrozumieć. To pozorne działanie, które generuje jednak olbrzymie koszty. Ważniejsza jest odpowiednia wartość produktów dla klientów. Na tym się koncentrujemy, to tzw. value for money, czyli gwarancja, że produkty mają odpowiedni stosunek jakości do ceny.

A jak dziś wypadamy porównując współczynnik ubezpieczenia Polaków do PKB w porównaniu z innymi krajami?

- W stosunku do średniej w UE współczynnik składki do PKB w Polsce jest prawie trzy razy niższy. Choć jest najwyższy wśród krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Kraje starej Unii są zamożniejsze, ale my nadganiamy. Widać to np. w ubezpieczeniach domów i mieszkań. W Polsce 71% budynków jednorodzinnych ubezpieczonych jest od silnego wiatru, a 63% od ryzyka powodzi. To wynik lepszy niż w wielu innych krajach. Oczywiście wiąże się to ze wzrostem rynku nieruchomości i kredytów.

Pamiętajmy jednak, że porównania na rynku ubezpieczeń są trudne. Duże różnice dotyczą zdrowia, zabezpieczenia emerytalnego lub lokowania inwestycji czy też powiązania z rynkiem nieruchomości. W zależności od kraju komercyjne zakłady ubezpieczeń mogą pełnić funkcje, które dziś w Polsce zaspokajają inne instytucje, np. Narodowy Fundusz Zdrowia, fundusze emerytalne.

Obecność w UE to także konwergencja w różnych wymiarach, także w finansach. Trudno więc nie zapytać o poziom cen, czy tutaj konwergencja będzie następować i trzeba spodziewać się wyższych cen polis ?

- W ubezpieczeniach składka musi być adekwatna do ponoszonego ryzyka, w szczególności zaś do wypłaconych odszkodowań i kosztów. W ostatnich latach znacząco wzrosły ceny m.in. za części, robociznę, naprawy, materiały budowlane, procedury medyczne. Przykładowo, w obowiązkowych ubezpieczeniach komunikacyjnych średnia szkoda kosztuje dziś o kilkanaście procent więcej niż rok temu. To już nie te czasy, że np. robocizna jest o połowę tańsza niż w innych krajach. Średnia polisa OC kosztuje ok. 500 zł, czyli ok. 120 euro. To nadal połowa tego, co w krajach Europy Zachodniej, ale ubezpieczenia także muszą dostosowywać się do poziomu zamożności społeczeństwa. W najbardziej wrażliwych dla konsumenta produktach - jak właśnie w OC komunikacyjnym - ubezpieczyciele starają się trzymać ceny na możliwie najniższym poziomie.

W najbliższych latach czekają nas dalsze podwyżki cen polis?

- Rynek musi uwzględniać rosnące koszty, by wypłacać adekwatne odszkodowania. To wymóg ustawowy i nadzorczy. Ubezpieczyciele mają tu oczywiście jakieś pole manewru. Tak jest w obowiązkowych ubezpieczeniach komunikacyjnych. Ubezpieczyciele odnotowali tu stratę po raz pierwszy od 2016 r. Koszty odszkodowań drastycznie wzrosły, jednak ubezpieczyciele wiedząc, że OC komunikacyjne to wyjątkowo wrażliwy społecznie produkt starali się utrzymać jak najniższe składki przez długi czas. Wszyscy kierowcy chcieliby płacić jak najniższe składki, natomiast w momencie, kiedy mają szkodę, a dotyczy to 3-4 proc. kierowców, chcieliby otrzymać jak najwyższe odszkodowanie. W związku z tym ceny ubezpieczeń komunikacyjnych będą musiały wzrosnąć. Chciałbym oczywiście, by to był systematyczny, a nie skokowy wzrost, ale to już indywidualne decyzje towarzystw.

Jakie największe wyzwania stoją dziś przed branżą? Was też dotyczą cyberzagrożenia, kwestie ESG, zmiany klimatyczne.

- W ostatnich 10 latach liczba katastrof naturalnych na świecie wzrosła ponad dwukrotnie w stosunku do poprzedniej dekady. Tymczasem, bogacimy się, rozbudowujemy, więc potencjalne straty stają się kosztowniejsze. Zmiany klimatu są więc olbrzymim wyzwaniem dla ubezpieczycieli. Wykonaliśmy tu ogromną pracę, zakłady zainwestowały m.in. w bazy danych, modele statystyczne i specjalistyczne narzędzia do pomiaru ryzyka. Ubezpieczenia jednak nie wystarczą, by poradzić sobie ze skutkami zmian klimatu. Potrzebne jest np. mądre planowanie przestrzenne, przestrzeganie norm budowlanych, utrzymanie należytego stanu technicznego budynków, budowa suchych zbiorników, ale też systemów retencji wody.

Elementem walki ze zmianami klimatycznymi jest transformacja energetyczna. Bez ubezpieczeń się nie odbędzie – to kosztowny proces, który wymaga odpowiednich gwarancji i zabezpieczenia – od projektu po wykonanie, np. farmy wiatrowej czy słonecznej. Nie mówiąc o naszym udziale w zabezpieczaniu elektrowni atomowych. Już rozmawiamy o tym, jaki model w Polsce będzie skuteczny, jakie doświadczenia z innych krajów wykorzystać.

- Kolejne wyzwania wiążą się z rozwojem technologii. Rynek samochodów elektrycznych rozwija się dynamicznie. Musimy brać pod uwagę to, że szkody z nimi związane są znacząco wyższe niż samochodów spalinowych. To o tyle istotne, że ubezpieczenia komunikacyjne stanowią większą część ubezpieczeń majątkowych. Postęp technologiczny zmienia też ubezpieczenia sektora rolnego. Coraz większego znaczenia nabierają drony, systemy informatyczne sterujące nawożeniem, podlewaniem i dokarmianiem. Postęp technologiczny dokonuje się też w medycynie. To szansa dla ubezpieczeń, bo dzięki nim dostępniejsze będą drogie procedury medyczne, ale to też wpłynie na ceny ubezpieczeń.

- W branży coraz szerzej wykorzystuje się sztuczną inteligencję, od szacowania składki, obsługę klientów po ocenę ryzyka i działania antyfraudowe. Tu technologia bardzo pomaga w zapobieganiu próbom wyłudzeń, np. ułatwia porównywanie setek tysięcy zdjęć uszkodzonych pojazdów w bardzo krótkim czasie.

Branża ubezpieczeń zyska na starzeniu się Europy?

- Zmiany demograficzne to wyzwanie, w którym trzeba budować partnerstwo publiczno-prywatne, by jak najlepiej wykorzystać potencjał ubezpieczeń. One mogą być dodatkowym źródłem finansowania opieki zdrowotnej. Ubezpieczyciele zapewniają programy profilaktyczne, ułatwiają szybką diagnostykę, dostęp do specjalistów i finasowanie leczenia.

Od lat postulujemy, by ubezpieczenia stały się częścią systemu opieki zdrowotnej. Państwo może wesprzeć osoby inwestujące w swoje zdrowie i polisy zdrowotne, np. tworząc system ulg i zachęt podatkowych.

Różne kraje mają różne regulacje w tym obszarze. U nas niestety ich nie ma, a Polacy, którzy korzystają z prywatnej opieki zdrowotnej właściwie płacą dwa razy, bo odprowadzają obowiązkowe składki i kupują produkty prywatne, np. abonamenty czy prywatne ubezpieczenia. Ale one są suplementarne.

- Najprościej byłoby wprowadzić system ubezpieczeń komplementarnych, ale to wymagałoby konsensusu politycznego i być może odejścia od stanowiska, że wszystko wszystkim należy się za darmo. Rynek ubezpieczeń rozwinął się w „starej” Europie dostosowując się do regulacji i kształtu rynku publicznego. Warto tu wykorzystywać doświadczenia.

Czy temat wojny w Ukrainie jest obecny w działalności lub strategiach towarzystw?

- Będzie miał wpływ na branżę, gdy konflikt się zakończy. Wierzymy, że Ukraina wygra. Wtedy ruszą ubezpieczenia należności, gwarancje pod odbudowę.

Materiał we współpracy z Polską Izbą Ubezpieczeń

Materiał we współpracy z Polską Izbą Ubezpieczeń

Co z punktu widzenia branży ubezpieczeniowej zmieniło wejście do Unii Europejskiej?

Pozostało 99% artykułu
20 lat Polski w UE
Jędrzej Bielecki: Dzięki USA i Niemcom wróciliśmy do Europy
20 lat Polski w UE
Leszek Miller: Znów jest zainteresowanie Polską
20 lat Polski w UE
Ursula von der Leyen: Nie ma już starych i nowych Europejczyków
Materiał partnera
Przed nami kolejne lata wspólnych sukcesów w UE
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
20 lat Polski w UE
Ogromne wsparcie dla polskich podmiotów na innowacje