Największy cud związany z symboliczną datą 1 maja 2004 r. nie polegał wcale na tym, że otworzył się kurek z miliardami unijnych środków, które nie do poznania zmieniły nasz kraj. Kluczowa zmiana polegała na tym, że Polska na serio stała się częścią Zachodu, ponieważ zbudowała w kilka lat instytucje, które zachodni świat tworzył przez kilka stuleci. Począwszy od gospodarki opartej na wolnym rynku, przez liberalną demokrację, która gwarantowała prawa mniejszościom i zabraniała większości podejmować demokratycznie decyzji prowadzących do prześladowania mniejszych grup, aż po zasadę praworządności, która sprowadza się w największym uproszczeniu do niezależnego sądownictwa gwarantującego każdemu obywatelowi mechanizm obrony przed samowolą władzy. To właśnie możliwość egzekwowania wolności obywatelskich przed wszechwładzą rządu stała się fundamentem takich potęg, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, w których kupiec mógł pozwać króla, jeśli ten nie wywiązał się z umowy. Te zasady sprawiły, że północ Europy pod względem zamożności i zaufania społecznego pozostawiła daleko za sobą południe kontynentu.
Jak mogła wyglądać nasza historia w XXI wieku? Popatrzmy na Serbię, Ukrainę, Białoruś
Do tego wszystkiego – jak zauważa ekonomista prof. Marcin Piątkowski – Polska wyszła z komunizmu jako dość egalitarne społeczeństwo, z dużą mobilnością społeczną i drzemiącym w narodzie wielkim duchem przedsiębiorczości, który uwolniony w 1989 r. stał się podglebiem do tego, że potrafiliśmy tak dobrze wykorzystać szansę, jaką dało nam członkostwo w Unii Europejskiej.
W ciągu kilku lat przygotowań do akcesji przyjęliśmy najlepiej sprawdzone wzorce ustrojowe i prawne. Szukanie za wszelką cenę swojskości, naszości, jakiejś słowiańskiej wersji modernizacji mogłoby się skończyć geopolityczną katastrofą
Dla mnie to wielka lekcja pokory. Bo choć duża część środowisk konserwatywnych zżymała się na proces „kseromodernizacji” po 1989 r., który polegał na kopiowaniu zachodnich rozwiązań ustrojowych, choćby równowagi i kontroli władz, to na końcu okazało się to nadzwyczaj skuteczne. W ciągu kilku lat przygotowań do akcesji wykorzystaliśmy rentę zapóźnienia polegającą na tym, że przyjęliśmy najlepiej sprawdzone wzorce ustrojowe i prawne, podobnie jak zbudowaliśmy w pełni scyfryzowany sektor bankowy, telekomunikacyjny itd. Szukanie za wszelką cenę swojskości, naszości, jakiejś słowiańskiej wersji modernizacji mogłoby się skończyć geopolityczną katastrofą. Dość zobaczyć, jak trudno w krajach, które szukały słowiańskiej odrębności, zdecydować o kursie na Zachód. Popatrzmy na Serbię, Ukrainę czy Białoruś, byśmy nabrali pokory i uznali, że wcale nie musiało się wydarzyć to, co się wydarzyło, a Polska jest dziś wymieniana na świecie jako kraj, który skutecznie przeprowadził transformację, który potrafił mądrze wykorzystać swoje członkostwo w UE. Wiele, wiele krajów byłego bloku wschodniego poradziło sobie znacznie gorzej niż my.
Czytaj więcej
Nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że możemy sobie spokojnie ten Zachód po cichu doganiać. Teraz albo nigdy: to jest ten moment, żeby przycisnąć pedał gazu - mówi Marcin Piątkowski, ekonomista.