Miało być inaczej. „Koniec wojny polsko-polskiej”, „pakiet demokratyczny” dla opozycji – to tylko część propozycji Mateusza Morawieckiego w exposé, skierowanych do politycznych konkurentów. Były już premier w swoim wystąpieniu zaprzeczał samemu sobie z ostatnich lat rządów, opowiadał się nawet za prawami kobiet, ale z drugiej strony nawiązywał do czasów, kiedy miał być nową, lepszą, koncyliacyjną i proeuropejską twarzą rządu PiS, po dymisji premier Beaty Szydło. Mogło się wydawać, że Morawiecki próbuje wrócić do siebie z przeszłości i sięgnąć w długim marszu po centrowych wyborców, nie dać zepchnąć partii na polityczny margines, z poparciem tylko najwierniejszych wyborców. I nawet jeśli w oczach znacznej części wyborców Morawiecki jest politykiem niewiarygodnym, to z czasem w opinii części Polaków mógł się budować jako lider PiS „z ludzką twarzą”. Tę szansę całkowicie zniwelował Jarosław Kaczyński.
Kaczyński nie wytrzymał ciśnienia
Wejście na mównicę sejmową „bez żadnego trybu” po wystąpieniu premiera Tuska i nazwanie go „niemieckim agentem” obnażyło wszystkie słabości Kaczyńskiego. Prezes partii, która ma w nazwie „prawo” i „sprawiedliwość” nazywając bez dowodów nowo wybranego przez Sejm premiera „niemieckim agentem” pokazał się jako człowiek niepanujący nad emocjami, polityk nie potrafiący przegrywać, osoba niepoważna. Mogło się wydawać, że po zaśpiewaniu hymnu Polski przez wszystkich posłów, ponad podziałami, w Sejmie zapanowała zgoda i choćby chwilowy spokój, ale Kaczyński to zepsuł, bo ostatnie słowo musiało należeć do niego, gdyż nie mógł się pogodzić z oddaniem władzy.
„Niemiecki agent” nie pomógł PiS wcześniej, nie pomoże i teraz
Furia, nienawiść, agresja, pomówienie, obrażanie to nie są emocje, na których można wygrywać. Kaczyński w odbiorze społecznym zaszkodzi PiS. Narracja o niemieckim Tusku nie pomogła PiS w kampanii wyborczej, nie pomoże i teraz.
Czytaj więcej
„Nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem!” – krzyczał prezes PiS do nowego premiera Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński doskonale wie, że przegrał wszystko, że już nie wróci do władzy w najbliższym czasie.
Prezes zaprezentował pokaz bezsilności, słabości i nienawiści. Nie ma nic na wytłumaczenie jego słów. I pewnie Donald Tusk nie zostawi tej obrazy bez konsekwencji. Kaczyńskim prawdopodobnie zajmie się sejmowa komisja ds. etyki, a może też premier pozwie prezesa. Dałby zły przykład, gdyby pomówienie zostawił bez reakcji. Kwestią czasu jest głosowanie nad zniesieniem immunitetu Kaczyńskiego, który potem odpowie za swoje słowa jak każdy inny Polak. Bohaterem wolności słowa nie zostanie ten, kto pomawia i obraża.