Michał Szułdrzyński: Czas już odejść, prezesie Kaczyński. Dobrze Pan o tym wie

„Nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem!” – krzyczał prezes PiS do nowego premiera Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński doskonale wie, że przegrał wszystko, że już nie wróci do władzy w najbliższym czasie.

Publikacja: 11.12.2023 20:05

Jarosław Kaczyński w Sejmie

Jarosław Kaczyński w Sejmie

Foto: PAP/Paweł Supernak

Poniedziałkowe obrady Sejmu bez wątpienia przejdą do historii. Nie tylko dlatego, że zakończyła się tego dnia farsa w postaci poszukiwania większości dla tymczasowego trzeciego rządu Mateusza Morawieckiego. Nie tylko dlatego, że znów po dziewięciu latach Donald Tusk stanął na mównicy sejmowej jako prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej. Ale też z powodu tego, jak różniło się pożegnanie Donalda Tuska z urzędem premiera przez Jarosława Kaczyńskiego w październiku 2014 roku, od tego, jak w poniedziałek Jarosław Kaczyński przywitał powrót lidera PO na fotel premiera.

„Pan jest niemieckim agentem!”

Gdy dziewięć lat temu lider PO rezygnował ze stanowiska szefa rządu, by objąć stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, Kaczyński podszedł do niego, uścisnął mu dłoń i szepnął do ucha, że to nieprawda, że go nienawidzi, oraz że życzy mu powodzenia w Brukseli. W poniedziałek, po wyborze Donalda Tuska na stanowisko szefa rządu w efekcie wygranych przez demokratyczną opozycję wyborach 15 października, Jarosław Kaczyński wdarł się bez żadnego trybu na sejmową mównicę, krzycząc do nowego premiera: „Nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem!”.

Czytaj więcej

Sejm. Jarosław Kaczyński bezpardonowo zaatakował Donalda Tuska

Po raz kolejny prezes Kaczyński krzyczał do przeciwników z sejmowej mównicy. Już w 2017 roku oskarżał ich o to, że zamordowała jego brata i nie mają prawa „wycierać sobie mord zdradzieckich” jego imieniem. I dodał, że opozycja to kanalie. W 2020 roku wołał do Borysa Budki, że takiej „hołoty chamskiej to nikt jeszcze nie widział w tym Sejmie”.

Za każdym razem gniew Kaczyńskiego był przejawem jego bezsilności i wściekłości. Nie inaczej było w poniedziałek. Na mównicę wszedł po krótkim przemówieniu, w którym Tusk dziękował za wybór. Po wystąpieniu nowego premiera posłowie nowej koalicji zaintonowali hymn Polski. Większość posłów PiS go śpiewała, ale Kaczyński stał z zaciśniętymi ustami. Po skończeniu hymnu wszedł na mównicę i mimo protestów marszałka Sejmu Szymona Hołowni zaczął obrażać Tuska.

Dlaczego Jarosławowi Kaczyńskiemu puściły nerwy

I tym samym dowiódł swej bezsilności po raz kolejny. Wyrok wyborców był nieubłagany, przedłużanie procedur nic nie dało, nie było żadnego planu B. Mateusz Morawiecki wziął na siebie, na polecenie Kaczyńskiego, całą śmieszność sytuacji, gdy wygłaszał exposé, wiedząc, że za kilkadziesiąt minut przegra sejmowe głosowanie. Ale zrobił to z lojalności wobec prezesa. Ten jednak nie pozwolił mu odejść w spokoju. Jeszcze na koniec zarzucił Tuskowi agenturalność, pokazując, że jedyne co teraz, po przegranej potrafi, to obrażać, insynuować, miotać obelgi. A przecież właśnie takiej polityce Polacy powiedzieli „nie” 15 października.

Kaczyński doskonale wie, że przegrał wszystko, że już nie wróci do władzy w najbliższym czasie. Zawiódł, bo źle odczytał społeczne emocje. I tylko on jest za tę sytuację odpowiedzialny, nie ma na kogo zwalić winy. I właśnie dlatego kurczowo będzie się trzymał funkcji lidera partii opozycyjnej, by nie przyznać się do tej porażki.

Dziś stał się dla swojej partii największym obciążeniem. Ale nie tylko dla swej partii, dla Polski również

Paręnaście miesięcy temu Jarosław Kaczyński obiecał, że po skończeniu kadencji prezesa PiS nie będzie się ubiegał o reelekcję. Dziś stał się dla swojej partii największym obciążeniem. Ale nie tylko dla swej partii, dla Polski również. Może więc czas się pożegnać, prezesie Kaczyński, rzucić partię i pójść na polityczną emeryturę. Dobrze Pan o tym wie.

Jak śpiewał Perfect, trzeba wiedzieć, kiedy ze senny zejść niepokonanym. Pan już przegrał. Czy chce jeszcze pociągnąć za sobą całą swoją partię?

Poniedziałkowe obrady Sejmu bez wątpienia przejdą do historii. Nie tylko dlatego, że zakończyła się tego dnia farsa w postaci poszukiwania większości dla tymczasowego trzeciego rządu Mateusza Morawieckiego. Nie tylko dlatego, że znów po dziewięciu latach Donald Tusk stanął na mównicy sejmowej jako prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej. Ale też z powodu tego, jak różniło się pożegnanie Donalda Tuska z urzędem premiera przez Jarosława Kaczyńskiego w październiku 2014 roku, od tego, jak w poniedziałek Jarosław Kaczyński przywitał powrót lidera PO na fotel premiera.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska