W obliczu poważnego niedofinansowania elementarnych potrzeb ludności zwiększanie wydatków zbrojeniowych papież Franciszek nazwał szaleństwem: „Zrobiło mi się wstyd, kiedy przeczytałem, że grupa państw zgodziła się podnieść do 2 proc. PKB wydatki na zbrojenia jako odpowiedź na to, co się dzieje. Szaleństwo (…) prawdziwą odpowiedzią nie jest więcej broni, następne sankcje i sojusze polityczno-militarne, ale inny sposób zarządzania światem; nie przez pokazywanie zębów”.
Franciszka spotkała za to ostra krytyka, aczkolwiek to on ma rację, gdyż wyścig zbrojeń nie jest właściwą reakcją na piętrzące się napięcia w stosunkach międzynarodowych, w tym na napaść Rosji na Ukrainę. Ale jeszcze pełniejsza byłaby ta racja, gdyby papież dodał, że zbrojny najazd na sąsiada, z którym łączą najeźdźcę historyczne więzy kulturowe, jest szaleństwem jeszcze większym.
Nic nie zdejmie z Rosji odpowiedzialności za ten haniebny czyn. To autorytarny reżim Kremla swoim brzemieniem obciążają setki tysięcy ofiar od roku toczonych walk. Trudno orzec, co jest większe: nikczemność i awanturniczość prezydenta Władimira Putina czy jego nierozwaga i brak politycznej wyobraźni. Nie tylko bowiem jest sprawcą wielkiej katastrofy humanitarnej i gigantycznych strat materialnych na Ukrainie oraz towarzyszących temu kosztów ponoszonych przez społeczeństwa państw solidaryzujących się z Ukraińcami, lecz również winien jest wielkiej traumy samych Rosjan, gdy ci wreszcie uświadomią sobie, do czego prowadzi ich wódz z jego „specjalną operacją wojskową”. Gdy już Ukraina przy pomocy Zachodu będzie odbudowana z wojennej pożogi, Rosja jeszcze przez pokolenia dźwigać się będzie z anatemy, którą nań narzuca Putin z jego militarystyczną ekipą.
Zbrojeniowa gorączka
Ta grupa państw, którą miał na myśli papież, to nie Rosja z jej nielicznymi sojusznikami, ale NATO. Co prawda zaledwie 10 spośród 30 członków paktu wydaje na cele wojskowe 2 proc. i więcej PKB, ale w skali całego ugrupowania daje to grubo ponad bilion dolarów rocznie. Polska w tym gronie chce przodować.