Na naszych oczach zmienia się geopolityczna mapa świata. Jako przewodniczący delegacji Unia Europejska – Rosja w Parlamencie Europejskim, pierwszy Polak pełniący taką funkcję, mam szczególne obserwatorium dla analizowania ewidentnej zmiany stref wpływów. Na ostatnim przed wakacjami posiedzeniu w Strasburgu po raz pierwszy omawialiśmy relację UE–Federacja Rosyjska w szerszym, globalnym kontekście, mówiąc o polityce Chin po agresji Moskwy na Kijów.
Zmiany sojuszy w Azji
Największy kryzys gospodarczy od siedmiu dekad na Sri Lance pokazuje zasadę światowego domina: jedna kostka uruchamia następną. Kolombo ma olbrzymie zadłużenie 51 mld dol. Jego główny powód jest prosty. Sri Lanka korzystała z pomocy gospodarczej Chin i stopniowo się zadłużała, by w końcu wejść w spiralę nie tylko wielkiego kryzysu gospodarczo-finansowego, ale też kryzysu stricte politycznego, połączonego z dymisjami prezydenta i premiera.
W Azji szczególnie widać spektakularną walkę o wpływy między poszczególnymi mocarstwami globalnymi i regionalnymi. I tak np. po ostatnich wyborach Malediwy z kursu prochińskiego przeszły na kurs proindyjski. W ostatnich latach obserwujemy również gwałtowne zmiany sojuszów na kontynencie azjatyckim. Przez dekady pozostający w bliskim sojuszu z USA Pakistan stał się sojusznikiem Chin. Chiny pożyczają pieniądze Karaczi, a jednocześnie sprzedają broń i budują w tym kraju obiekty użyteczności publicznej. Tę zmianę sojuszu wykorzystały Indie, które w obu kadencjach premiera Narendry Modiego stały się z kolei aliantem USA, choć dbającym o zachowanie daleko idącej niezależności. New Delhi bowiem kupuje broń, i to na dużą skalę, z Rosji i na Zgromadzeniu Ogólnym Narodów Zjednoczonych przy rezolucjach potępiających Rosję wstrzymuje się, a nie potępia Moskwę.
Czytaj więcej
Niezależnie od tego, jak skończy się ta wojna, Rosja wyjdzie z niej niezwykle wyczerpana. Wiele z jej aktywów zniknie. Na pierwszy plan wyjdzie natomiast partnerstwo z Chinami, w którym Rosja została sprowadzona do podrzędnej roli mniejszego brata. Rozmowa z Harrym Ho-jen Tsengiem, wiceministrem spraw zagranicznych Tajwanu.
Czyżby w ten sposób w dalekiej Azji zwyciężała teoria wybitnego polskiego socjologa Ludwika Krzywickiego, który pisał o „ideach wędrujących” w czasie? Otóż przy bipolarnym układzie świata, podzielonym na sowiecki Wschód i Zachód z jego Pax Americana, Indie były liderem tzw. krajów niezaangażowanych i starały się iść „trzecią drogą”, która miała być atrakcyjna zwłaszcza dla państw powstałych z zachodnich kolonii w Afryce i Azji. Po kilkudziesięciu latach Indie znowu starają się realizować podobną politykę „balance of power”. Ta „równowaga sił” według New Delhi oznacza swoisty symetryzm w relacjach z Waszyngtonem i Moskwą, co wielu obserwatorów, zwłaszcza w Europie, a szczególnie w naszym regionie, odbiera jako gest w kierunku Kremla – choć według New Delhi jest jedynie kontynuacją jego polityki sprzed kilku dekad.