Chińczycy, kiedy chcą napisać słowo „kryzys”, wykonują dwa pociągnięcia pędzla: jedno oznacza zagrożenie, drugie szansę. Emmanuel Macron nie zawsze w porę dostrzegał zagrożenia, ale w lot chwytał polityczne szanse. Z polskiego punktu widzenia kluczowe jest to, że okoliczności wymusiły na nim zmianę kursu na bardziej zbieżną z naszym interesem. Z francuskiego – że pilnuje on interesu narodowego, nawet za cenę pogarszania relacji z partnerami.
Nieugięty reformator
Pierwszym kryzysem, z którym musiał się zmierzyć, był bunt tzw. żółtych kamizelek. Uliczne protesty, jak wiadomo, to francuski sport narodowy od czasów średniowiecznych żakierii. W społeczeństwie utrwaliło się przekonanie, że prawa zdobywa się w walce – czasem bardzo dosłownie rozumianej. Istnieje też poczucie, że hojny system zabezpieczeń socjalnych naród sobie wypracował w toku „30 sławnych lat”, kiedy francuski przemysł urósł o 450 proc., a rezerwy walutowe urosły z 19 mln do 6 mld ówczesnych dolarów. W obliczu tego rodzaju protestów inni prezydenci: Chirac, Hollande, a nawet Mitterrand, ogłaszali „pauzę w reformach”. Obecny szef państwa postąpił inaczej. Uwierzył, że ma za sobą milczącą większość i nie zarzucił swojego programu.
Czytaj więcej
Wybory prezydenckie ujawniły objawy tak ciężkiej choroby Francji, że po uzyskaniu reelekcji Emmanuel Macron powinien zająć się wyłącznie uzdrawianiem kraju. Ale wojna i ryzyko powrotu Trumpa sprawią raczej, że znów poświęci swoją energię pogłębianiu unijnej integracji.
Odpowiedź Macrona na oczekiwania społeczne była socjalliberalna, można powiedzieć: skandynawska. Z jednej strony m.in. ułatwiał zwalnianie pracowników oraz obniżał podatki, w tym najzamożniejszym obywatelom. Z drugiej nie zapominał o redystrybucji: podwyższał emerytury i renty, co roku rosła też płaca minimalna. W razie reelekcji prezydent zapowiedział m.in. większe wsparcie finansowe dla samotnych matek czy gwarancję miejsca w żłobku dla każdego dziecka.
Bilans? Wzrost gospodarczy największy od 50 lat. Bezrobocie najniższe od 10, a wśród młodych – od 40 lat. Godny pozazdroszczenia poziom inflacji: w marcu 4,5 proc. Rekordowe poziomy inwestycji zagranicznych oraz kapitału pozyskanego przez innowacyjne firmy technologiczne. Kraj nad Sekwaną może się już pochwalić 26 jednorożcami, czyli start-upami wycenianymi na ponad miliard dolarów. Francja, szybciej niż jakakolwiek gospodarka w zachodniej Europie, odbiła się też od spadków z okresu lockdownu.