Kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej podjęło decyzję o utworzeniu zespołu, który przeprowadzi kwerendę w zasobach archiwalnych tej instytucji. Badania mają dotyczyć przestępstw seksualnych popełnianych przez duchownych w okresie PRL. Decyzja – jak wynika z naszych informacji – zapadła po ubiegłorocznych publikacjach „Rzeczpospolitej”.
Przypomnijmy: na przełomie listopada i grudnia opisaliśmy na łamach „Rz” historie księży Eugeniusza Surgenta i Józefa Loranca, którzy w latach 60. i 70. XX w. pracowali w archidiecezji krakowskiej. Obaj zostali skazani prawomocnymi wyrokami za seksualne wykorzystywanie małoletnich i obaj wrócili do pracy w duszpasterstwie. Ks. Loranc z ograniczeniami (m.in. zakazem pracy z dziećmi i młodzieżą) w archidiecezji krakowskiej, ks. Surgent wyrzucony z Krakowa odnalazł się zaś na terenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Został tam zwerbowany przez SB na tajnego współpracownika i wciąż krzywdził dzieci, a bezpieka przymykała na to oczy, bo donosił na innych księży.
Czytaj więcej
Przypadek księdza pedofila, który ujawniamy, jest częścią mrocznej historii Kościoła w Polsce. Eugeniusz Surgent przez kilkadziesiąt lat molestował chłopców w parafiach od Małopolski po Zachodniopomorskie. Mógł to robić, choć jego przestępstwa nie były tajemnicą dla biskupów. Wiedziała o nich także SB, ale uznała, że zdemoralizowany duchowny najbardziej zaszkodzi Kościołowi, jeśli pozwoli mu się grasować. I się nie pomyliła.
W grudniu z kolei opisaliśmy historię ks. Eugeniusza Ryszki, któremu miłosierdzie okazał kard. Stefan Wyszyński, oraz ks. H.J., którego krótko po opuszczeniu murów więzienia kard. Józef Glemp wysłał na misje.
Ile wiedziała SB
– Zespół historyków IPN ma zbadać archiwa m.in. pod kątem działań Służby Bezpieczeństwa w odniesieniu do księży, którzy dopuszczali się przestępstw seksualnych – mówi nam nasze źródło w IPN. – Chodzi np. o sprawdzenie, jak często fakt popełnienia takiego przestępstwa był wykorzystywany w celu zwerbowania danego księdza – tak jak miało to miejsce w odniesieniu do opisywanego przez „Rz” przypadku ks. Surgenta – dodaje.