„Do roli pasterza z pewnością należy także upominanie. Myślę, że w tym względzie chyba za mało czyniłem. Zawsze istnieje problem relacji między władzą a służbą. Może powinienem sobie wyrzucać, że nie dość próbowałem rządzić. (…) Myślę jednak, że pomimo pewnych trudności z upominaniem podjąłem wszystkie potrzebne decyzje. Jako metropolita krakowski bardzo starałem się, żeby je podejmować kolegialnie, tzn. naradzając się z moimi biskupami pomocniczymi i współpracownikami” – pisał na rok przed śmiercią w książce „Wstańcie, chodźmy!” Jan Paweł II, wspominając czasy swojej pracy w Krakowie.
Historia, którą opowiadamy, dotyczy właśnie tego okresu życia Karola Wojtyły. Podobnie jak ta, którą przestawiliśmy w artykule „Kościelne peregrynacje seksualnego drapieżcy” („Plus Minus”, 26–27 listopada 2022 r.), dotyka ona problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich przez niektórych duchownych. Tamta opowieść dotyczyła ks. Eugeniusza Surgenta oraz kilku biskupów, którzy podejmowali decyzje, wiedzieli lub mogli wiedzieć o jego przestępczych działaniach. I choć jakieś ograniczenia na niego nakładano, to jednak duchowny wędrował między diecezjami i wciąż krzywdził dzieci. Działo się to także za przyzwoleniem organów ścigania komunistycznego państwa.
O przestępczych działaniach ks. Eugeniusza Surgenta, który wędrował między diecezjami, pisaliśmy w artykule „Kościelne peregrynacje seksualnego drapieżcy” (26-27 listopada 2022 r.).
Decyzje w sprawie ks. Surgenta podejmował też kard. Karol Wojtyła. Można się zastanawiać nad tym, czy były one wystarczające, ale wydaje się, że dość przekonująco udowodniliśmy, że działał w zakresie swoich kompetencji i ostateczne słowo w sprawie ewentualnej kary dla duchownego pozostawił jego ordynariuszowi, którym był biskup lubaczowski. Na to, że Surgent po wyjściu z więzienia pracował jeszcze w dwóch innych diecezjach, ówczesny metropolita krakowski nie miał żadnego wpływu.
Ale na to, co działo się z księdzem Józefem Lorancem, który od święceń kapłańskich aż do śmierci w roku 1992 był duchownym archidiecezji krakowskiej, już tak. Z materiałów archiwalnych, do których dotarliśmy, wynika, że w jego przypadku kard. Wojtyła podjął błyskawiczne, zgodne z kodeksem prawa kanonicznego (KPK), decyzje. I choć potem stopniowo uchylał ciążące na nim kary kościelne i okazywał mu daleko idące miłosierdzie, to jednak zachowywał czujność.