Belgijscy śledczy płakali ze szczęścia w piątek wieczorem po pierwszym dniu operacji antykorupcyjnej – donoszą belgijskie media.
Mieli bardzo precyzyjne informacje, które umożliwiły im zatrzymanie kilku osób oraz rewizje w domach i biurach w Brukseli i okolicach. Ale nawet oni nie spodziewali się, że będą mogli wejść do domu wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, którą chroni przecież poselski immunitet. Kiedy jednak zatrzymali jej ojca wychodzącego z brukselskiego hotelu Sofitel z walizką zawierającą ok. 600 tys. euro (w nominałach po 50 euro), mieli już pretekst: złapanie na gorącym uczynku ojca unieważniło immunitet Greczynki Ewy Kaili.
Czytaj więcej
Skandal korupcyjny osłabia autorytet europarlamentu w chwili, gdy Unia musi bronić demokracji zagrożonej m.in. przez rosyjski autorytaryzm.
W jej mieszkaniu znaleziono kolejne ok. 100 tys. euro w gotówce oraz liczne luksusowe prezenty wyraźnie pochodzące z Kataru. Aż tak oczywistych dowodów śledczy się nie spodziewali. – Takie rzeczy widzimy w mieszkaniach handlarzy narkotyków – mówi anonimowe źródło cytowane przez dziennik „Le Soir”.
Przeprowadzona w piątek i sobotę akcja była efektem trwającego od miesięcy dochodzenia belgijskiego biura antykorupcyjnego. W centrum korupcyjnej siatki miał być Pier Antonio Panzeri, były włoski eurodeputowany, w którego domu znaleziono 600 tys. euro. Miał próbować przekupywać polityków socjalistycznych w PE (sam jest socjalistą). Na razie poza Kaili i Panzerim zatrzymano kilku asystentów i działaczy organizacji pozarządowej, ale niewykluczone są kolejne aresztowania. Sama Kaili niejednokrotnie publicznie chwaliła Katar za poprawę przestrzegania praw człowieka i praw pracowniczych w trakcie przygotowań do mundialu.