Naciąganie na ryzykowne obligacje, oszustwa, płacenie za fikcyjne usługi – dotąd głównie to rozliczano w aferze Getback. Teraz mamy jej nową odsłonę z wyprowadzaniem majątku poprzez zakup pakietu danych osobowych. Prokuratura uznała to za wyrzucanie pieniędzy w błoto. Akt oskarżenia przeciwko siedmiu osobom zaangażowanych w proceder właśnie trafił do sądu.
– Postawione im zarzuty dotyczą umyślnej niegospodarności polegającej na zakupie bazy danych ponad 200 tys. klientów jednego z banków za kwotę 1,3 miliona złotych oraz prania brudnych pieniędzy – mówi nam Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która sukcesywnie rozlicza odpowiedzialnych za Getback.
„Rzeczpospolita” poznała kulisy sprawy. Gdyby nie strata dla spółki i działania podpadające pod paragrafy, całą historię można byłoby postrzegać w kategoriach zachowań z popularnego niegdyś filmu „Gang Olsena”.
Co wynika z ustaleń śledczych? Konrad K. jako prezes Getback i prokurentka tej firmy Karolina P. zawarli z zagraniczną spółką umowę przeniesienia praw do bazy danych ok. 200 tys. klientów pewnego banku (m.in. przez ten bank rozprowadzano ryzykowne obligacje Getback) – baza miała zawierać personalia klientów, numery PESEL, telefony i informacje o stanie ich kont.
Do „operacji” posłużyła im spółka zarejestrowana w Wielkiej Brytanii.