Nadużycia najczęściej występują w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Szkody z auto casco (własne) pozornie tylko obciążają jedynie ubezpieczyciela. Niestety z czasem i tak wracają do firmy w postaci zwiększonej składki lub co gorsza w postaci trudności ze znalezieniem akceptowalnej oferty ubezpieczenia. Żaden ubezpieczyciel nie zechce zawrzeć ubezpieczenia floty pojazdów, jeśli zainkasowana składka nie zagwarantuje mu rentowności w dłuższym okresie.
Wszystko odbije się w składce
Szkody, za jakie ubezpieczyciel ma obowiązek wypłacić innym poszkodowanym z ubezpieczenia przedsiębiorcy odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu (OC) również obciążą bilans jego floty i znajdą odbicie w składce ubezpieczeniowej. W takim przypadku oszukiwanie ubezpieczyciela przez poszkodowanego jest jednocześnie oszukiwaniem przedsiębiorców. We własnym interesie powinni się temu przeciwstawiać i wspólnie z ubezpieczycielem podejmować działania zapobiegawcze. Warto zatem przyjrzeć się modelowym zachowaniom oszustów ubezpieczeniowych, gdyż wiedza o ich metodach może uchronić firmy od ponoszenia finansowego ciężaru ich nieuczciwości. Funkcjonujące scenariusze zdarzeń to np.: wyjazd z alejki marketowej na drogę wewnętrzną (nieprzestrzeganie zasady prawej ręki), nagła zmiana pasa ruchu na autostradzie, wykorzystanie jazdy „na pamięć" przy zmianie organizacji ruchu, czy wykorzystanie zbyt małego odstępu między pojazdami.
Przykład
Pojazd ciężarowy przewożący ciężki ładunek niebezpiecznie blisko podjechał do jadącej przed nim taksówki wyraźnie licząc na płynny przejazd przez skrzyżowanie na zmieniającym się właśnie żółtym świetle. Kierowca taksówki początkowo przyśpieszył, następnie zaś nagle zahamował, praktycznie nie dając kierowcy pojazdu ciężarowego żadnych szans na zatrzymanie się. Doszło do wypadku, w którym za winnego uznano kierowcę samochodu ciężarowego. Zapłacono za szkody w pojeździe i na osobie taksówkarza.
Wypłata z czyjegoś OC komunikacyjnego jest korzystna dla poszkodowanych choćby tylko z tego powodu, że dość często związana jest z przekładającymi się na wysokie kwoty zadośćuczynień uszczerbkami na ciele. Króluje słynne „smagnięcie biczem" - nazywane z angielskiego „whiplash". Szkoda taka polegająca na niedostrzegalnym na zdjęciach rentgenowskich zerwaniu więzadeł kręgosłupa wskutek nagłego ruchu głowy do przodu, a następnie do tyłu, kosztuje ubezpieczyciela od 2 do nawet i 50 tys. zł. Z OC komunikacyjnego trzeba też pokryć poszkodowanemu koszt najmu pojazdu zastępczego, bądź zapłacić utracony zysk, jak na przykład w przypadku taksówkarza.
Świadek jako zawód
Polski proces cywilny oparty jest o tzw. zasadę bezpośredniości. Oznacza to, że sąd opiera się głównie na dowodach w postaci zeznań świadków. Jeśli więc w stłuczce komunikacyjnej po stronie rzekomo poszkodowanego oponenta pojawiają się niby przypadkowe osoby trzecie i twierdzą, że widziały całe zajście, oraz że są gotowe stwierdzić to przed sądem, to nawet najsilniejsze przekonanie o niewinności nagle zaczyna się chwiać. Analizując ryzyko otrzymania mandatu, wyroku w sprawie karnej, czy kosztów przegranego procesu cywilnego przedsiębiorca łatwo dochodzi się do wniosku, że lepiej wziąć winę na siebie i mieć święty spokój. W końcu, jeśli kierowca był trzeźwy i posiada ważne prawo jazdy, to ubezpieczyciel i tak wszystko weźmie na siebie. Na takie rozumowanie liczą ci, którzy takie przypadki planują, organizują, a następnie prowokują.