Sądy pracy kierują spory na drogę polubownego rozstrzygnięcia, bo ugoda wypracowana w ośrodku mediacyjnym może nie tylko szybko zakończyć sprawę zalegającą w referacie sędziego, ale też być bardziej atrakcyjna finansowo.
Z założenia mediacja ma być tańsza dla stron niż proces sądowy. Choćby dlatego, że dogadując się, zainteresowani nie muszą już łożyć później na wynagrodzenia biegłych czy dojazdy do sądu.
Takie polubowne rozstrzygnięcie nie jest jednak całkowicie bezpłatne. O ile wniesienie pozwu o zapłatę za przepracowane godziny nadliczbowe może kosztować pracownika 30 zł, o tyle mediacja będzie tu nieco droższa.
Za przeprowadzone posiedzenie mediacyjne mediator ma prawo do zapłaty. Tak stanowi rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 20 czerwca 2016 r. w sprawie wysokości wynagrodzenia i podlegających zwrotowi wydatków mediatora w postępowaniu cywilnym (DzU z 2016 r., poz. 921, dalej: rozporządzenie o wynagrodzeniu mediatora).
Jeden procent z pozwu
Podstawę wynagrodzenia mediatora wylicza się jako 1 proc. wartości przedmiotu sporu (wps). Nie może to być jednak mniej niż 150 zł i nie więcej niż 2 tys. zł. Jeśli więc pracownik domaga się od pracodawcy 45 tys. zł za przepracowane nadgodziny, to 1 proc. od wartości przedmiotu sporu wyniesie 450 zł. Oprócz tego mediator ma prawo doliczyć koszt wynajmu sali w wysokości 70 zł za posiedzenie mediacyjne oraz 30 zł jako zwrot wydatków administracyjnych związanych m.in. z korespondencją. Łącznie daje to 550 zł netto.