—Korespondencja z Brukseli
W Europie ekscytujemy się możliwym bankructwem Grecji i jej wyjściem ze strefy euro, za oceanem mają inny problem: niewypłacalność Portoryko – autonomicznego terytorium, które tworzy ze Stanami Zjednoczonymi unię gospodarczą i walutową.
Więzy łączące wyspę z USA są znacznie ściślejsze niż te, które łączą Grecję ze strefą euro. Są takie, o jakich marzą zwolennicy większej integracji w strefie euro. Uważają oni, że dodanie wspólnego budżetu do wspólnej waluty i stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy zmusiłoby Grecję do reform i uchroniłoby przed bankructwem. Okazuje się jednak, że problemu niewydolności i Portoryko, i Grecji nie da się tak rozwiązać.
O uderzających analogiach i naukach z nich płynących napisał Daniel Gros, dyrektor brukselskiego think tanku CEPS. – Prawdziwa unia gospodarcza i walutowa, która istnieje w USA, też nie radzi sobie z krajami o słabej produktywności i słabym zarządzaniu – twierdzi Gros.
40 od tylu lat dochód na mieszkańca Portoryko spada w porównaniu z dochodem obywatela USA
Portorykańczycy są obywatelami USA, płacą dolarami, a decyzje podejmowane w Waszyngtonie obowiązują w Portoryko. Mimo to kraj ten ma dochód na mieszkańca niższy od połowy średniej dla amerykańskich stanów, wskaźnik ten od 40 lat ulega pogorszeniu, a kraj doświadcza kryzysów budżetowych. Pokazuje to, że nawet ścisłe więzy gospodarcze nie prowadzą do konwergencji.
Portoryko i Grecja mają wiele wspólnego. Dochód na mieszkańca wynosi połowę dochodu w reszcie krajów – odpowiednio USA i strefy euro, bezrobocie jest dwa razy większe niż tam. Mimo że budżet federalny zasila Portoryko stałymi transferami, to ubóstwo jest tam w porównaniu ze średnią w USA nawet większe niż w Grecji w porównaniu ze średnią w strefie euro. Portoryko jest bardziej zadłużone niż Grecja, jeśli dług liczyć w stosunku do dochodów budżetowych.