Na ostatniej prostej, dosłownie na kilkadziesiąt godzin przed ciszą wyborczą, kampanię do Sejmu mocno ożywiła informacja, że Robert Biedroń pomógł uratować dwie osoby z płonącego samochodu w okolicach miejscowości Tabor, na drodze DK50. Taki wpis i zdjęcie lidera Wiosny pojawiły się pierwotnie na profilu lokalnej OSP. I chociaż później pojawiło się kilka wersji zdarzenia, mocno zmieniających rolę Biedronia, to historia i tak obiegła media społecznościowe oraz największe portale internetowe. Nawet mimo tego, że policja stwierdziła w ciągu dnia, że to młoda kobieta ratowała pasażerów auta, to sytuacje, w których politycy pokazują empatię czy szlachetne zachowanie, zawsze przyciągają uwagę. Tak było w 2011 roku, gdy Donald Tusk w trakcie jednego ze spotkań wyborczych na trasie Tuskobusa otarł łzę płaczącej kobiecie – wszystko transmitowane na żywo przez stacje informacyjne.
W ostatnich godzinach do kampanii parlamentarnej powoli wracają emocje. Mimo tego, że główna formacja opozycyjna, Koalicja Obywatelska – i jej kandydatka na premiera, Małgorzata Kidawa-Błońska – postawiła na przesłanie dotyczące wyciszenia kłótni i sporów oraz „detoksu” polskiej polityki.
Jednak to przede wszystkim emocje ogniskują uwagę wyborców i umożliwiają przełom. W niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Grzegorz Schetyna wspomniał, że w 2007 roku przełomem była sprawa Beaty Sawickiej.
Emocje są też wywoływane przez debaty. We wspomnianym 2007 roku przyniosło je starcie Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim i sukces Tuska, który otworzył Platformie szanse na zwycięstwo. W obecnej kampanii nie doszło do starcia między liderami. Nic nie wskazuje na to, by w ostatnich kilkudziesięciu godzinach politycznego meczu o parlament na debatę zdecydowali się Jarosław Kaczyński lub premier Mateusz Morawiecki. PiS już wiele tygodni temu zdecydowało, że polityczne koszty potencjalnego słabszego występu w debacie byłyby znacznie większe dla przebiegu kampanii niż konieczność tłumaczenia, dlaczego do takich debat nie dojdzie. We wtorkowej debacie TVN24 – jedynymi lideremi partyjnymi byli Adrian Zandberg i Władysław Kosiniak-Kamysz.
Ale i poprzednia debata sprawiła, że do kampanii wyborczej zaczęły wracać emocje. Zwłaszcza chwila, gdy wiceszef PO Borys Budka zaprezentował tzw. paragon hańby, pokazujący cenę leku Valcyte. We wtorek Budka wygrał proces w trybie wyborczym wobec TVP, która zarzucała mu, że mówił nieprawdę w sprawie ceny leku. Sąd uznał, że Budka pokazał autentyczny paragon. TVP zapowiada zażalenie na postanowienie sądu.