52 do 48 – to przewaga, jaką w Senacie ma rządząca tą izbą opozycja. Wystarczyłaby więc chwilowa nieobecność garstki opozycyjnych senatorów, by PiS na kilka godzin albo dni odwołał marszałka prof. Tomasza Grodzkiego.
Teoretycznie możliwy jest też scenariusz, w którym PiS przekona kilku senatorów do odwołania szefa izby, ale nie uda się już wybrać nowego kandydata. To już wkrótce będzie niemożliwe. Ruszyły intensywne prace nad zmianą regulaminu Senatu, który ma zabezpieczyć jej szefa.
Przeczytaj także: Opozycja odbiła w Sejmie największą grupę: polsko-izraelską
O tym, że opozycja chce „zabetonować władze Senatu”, mówił już w październiku europoseł PiS Adam Bielan w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”. Ujawnił, że PO zleciła prace nad zmianami, by odwołanie marszałka następowało większością trzech piątych głosów.
Nowelizacja regulaminu, zgłoszona obecnie, która przeszła już pierwsze czytanie w komisjach, nie zakłada aż takiej rewolucji. Odwołanie wciąż będzie się odbywać bezwzględną większością, na wniosek minimum 34 senatorów. – Jeśli ukonstytuuje się większość, która zechce odwołać marszałka i wybrać własnego, będzie mogła to zrobić – mówi Marek Borowski z KO, przedstawiciel wnioskodawców.