„Zamach”, „pucz” i „dyktatura Tuska”- to część epitetów, które padają z ust polityków PiS w odpowiedzi na zmiany w mediach publicznych. Podczas exposé Donalda Tuska w Sejmie Waldemar Buda, poseł PiS po 45 minutach wystąpienia szefa nowego rządu przerwał mu je i położył przed nim 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej na 100 pierwszych dni rządu. Na pozycji 99 znajduje się deklaracja: „Odpolitycznimy i uspołecznimy media publiczne. Zlikwidujemy Radę Mediów Narodowych. Natychmiast zatrzymamy finansowanie fabryki kłamstw i nienawiści jaką stała się TVP i inne media publiczne. Zgodnie z naszym zobowiązaniem przeznaczymy 2 mld zł z TVP na leczenie raka”. Jeśli PiS miałoby być konsekwentne, to powinno się cieszyć z realizacji obietnic rządu Tuska. Ale realizacji aż tak błyskawicznej chyba jednak się nie spodziewali.
PiS zależy na TVP, mniej na Polskim Radiu
PiS szybko z obrony mediów publicznych zrobiło oręż polityczny. Jarosław Kaczyński z wierchuszką partyjną urządzili protest w TVP. Co znamienne, nie pojechali na warszawski plac Powstańców, skąd nadawany był flagowy program informacyjny „Wiadomości” i TVP Info, ale na Woronicza, skąd informacyjne i najważniejsze audycje nie są nadawane. Ciekawe też, że do Polskiej Agencji Prasowej Piotr Gliński z kolegami przybyli dopiero po zaproszeniu przez jej byłego już prezesa. A jeszcze ciekawsze jest to, że Polskiego Radia PiS w ogóle nie broni. Nie ma protestów pod Trójką, czy raczej tym co z niej zostało, nie ma też w gmachu głównym przy Malczewskiego.
Czytaj więcej
O 8:15 gościem Radia Zachód, regionalnej rozgłośni Polskiego Radia z Zielonej Góry, miał być Janusz Życzkowski, redaktor naczelny "Gazety Lubuskiej" i "Gazety Wrocławskiej", dzienników lokalnych należących do kontrolowanej przez Orlen grupy Polska Press. Jednak na antenę nie wpuścili go prowadzący.
Dlaczego PiS manifestuje tylko przed TVP? Bo to widowiskowe. Polskie Radio PiS zniszczyło, doprowadziło do tego, że wszystkie anteny z Trójką na czele osiągnęły rekordowo niską słuchalność, a PAP, które Jarosław Kaczyński miał na telefon, stało się niewiarygodnym źródłem informacji dla innych mediów. Najważniejsza dla PiS była zawsze telewizja, która wciąż ma duże zasięgi, a protesty przed TVP są o wiele bardziej spektakularne, niż mogłyby być przed którąkolwiek z radiostacji czy nawet na placu Powstańców, gdzie nie ma tyle miejsca i posłowie musieliby marznąć na dworze. Woronicza daje PiS idealne warunki do protestu, luksusowe i widowiskowe. Ale jest jeszcze jedno pytania, zasadnicze.
W obronie TVP nie stają dziennikarze i pracownicy stacji, tylko nominaci PiS
Dlaczego przed TVP nie protestują szeregowi pracownicy stacji? Dlaczego dziennikarze nie manifestują, a robią to jedynie gwiazdy stacji na kontraktach, dzięki którym za rządów PiS zarobili w TVP miliony? Dlaczego Michał Rachoń odchodząc z Radia Opole nie protestował, a robił to w TVP? Telewizja publiczna to nie Rachoń, Michał Adamczyk, Magdalena Ogórek, Danuta Holecka, Miłosz Kłeczek, Samuel Pereira, Dawid Wildstein, paskowi, pracownicy programu w „W tyle wizji” czy mijający się z etyką dziennikarską i powołaniem niektórzy prowadzący programy czy reporterzy stacji. Oni przyszli do TVP wraz z rządami PiS lub zostali wyniesieni na gwiazdorskie pozycje dzięki partii Kaczyńskiego. TVP to masa dziennikarzy, którzy pracowali również w „Wiadomościach”, także za poprzednich i wcześniejszych rządów, którzy tworzą stację na drugim, trzecim i dalszym planie. To pracownicy, dzięki którym to medium działa i nadaje. Oni nie protestują. Pod rękę z PiS, w obronie swoich posad i propagandy partii manifestują tylko nominacji. Nie ma wśród nich żadnego uznanego dziennikarza. A protest PiS przed TVP jest częścią strategii partii.