Niewiele już zostało w UE obszarów decyzyjnych, gdzie obowiązuje jednomyślność. Praktycznie we wszystkich jest problem z Viktorem Orbánem. Od agresji Rosji na Ukrainę węgierski przywódca regularnie spowalnia nakładanie sankcji na Rosję, teraz zapowiada też fundamentalny sprzeciw wobec pomocy dla Ukrainy.
Jeszcze w tym roku miała zapaść decyzja o otwarciu negocjacji akcesyjnych z tym krajem oraz o przyznaniu mu unijnej pomocy w wysokości 50 mld euro na lata 2024–2027. To minimum, które ma umożliwić Ukrainie funkcjonowanie w sytuacji, gdy pogruchotana przez wojnę gospodarka nie dostarcza odpowiednich dochodów podatkowych, a budżet państwa musi nieproporcjonalne sumy przeznaczać na wysiłek wojenny.
Czytaj więcej
Unia Europejska finalizuje decyzję o udostępnieniu 1 miliarda euro z funduszy UE dla Węgier - informuje Bloomberg.
Ukraina jest na europejsko-amerykańskiej kroplówce – od lutego 2022 r. tylko z UE dostała 30 mld euro. Ale każda kolejna rata okupiona jest dyplomatycznymi targami i nie daje Ukrainie tak potrzebnej w sytuacji wojny stabilności makrofinansowej. Stąd pomysł, by w ramach nowelizacji budżetu na lata 2021–2027 dopisać 50 mld euro na kolejne cztery lata dla Kijowa. Ponieważ to jednak decyzja budżetowa, to wymaga jednomyślności. Z niej wyłamuje się Budapeszt.
Ale chodzi nie tylko o pieniądze. W połowie grudnia na szczycie UE ma też zapaść historyczna decyzja o otwarciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą. To też wymaga jednomyślności. I znów sprzeciwiają się Węgry. Orbán wysłał list do Charlesa Michela, szefa Rady Europejskiej, w którym żąda strategicznej dyskusji w sprawie Ukrainy, zanim zapadną jakiekolwiek wiążące decyzje w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, wsparcia finansowego, zaostrzenia sankcji wobec Rosji czy obietnicy akcesji do UE.