15 kwietnia Donald Tusk wezwał na Twitterze do udziału w organizowanym 4 czerwca marszu "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu" oraz "za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską".
4 czerwca przypada 34. rocznica pierwszych, częściowo demokratycznych wyborów do parlamentu w Polsce po II wojnie światowej. Wybory, będące następstwem porozumienia zawartego przy Okrągłym Stole, doprowadziły do powstania rządu Tadeusza Mazowieckiego, który rozpoczął przemiany demokratyczne w Polsce.
Czytaj więcej
Partie polityczne i siły poza Sejmem szykują się do kluczowego etapu kampanii wyborczej. Coraz więcej przymiarek do tworzenia list i ustalania miejsc na listach.
Wezwanie do udziału w marszu podzieliło liderów opozycji. Udział w marszu zapowiada Nowa Lewica i jej przewodniczący, Włodzimierz Czarzasty. Szymon Hołownia, lider Polski 2050 zapowiedział w RMF FM, że nie weźmie udziału w marszu ponieważ tego dnia będzie przebywał poza Warszawą. Z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL mówił, że na marszu 4 czerwca będą "członkowie i sympatycy PSL", ale nie zadeklarował, że sam na nim będzie mówiąc, iż PSL szykuje na 4 czerwca "niespodziankę".
Udział w marszu zadeklarował były prezydent, Lech Wałęsa. Z kolei inny były prezydent, Bronisław Komorowski, w przeszłości polityk PO skrytykował pomysł organizowania marszu ponieważ - jak mówił w rozmowie z "Wprost" - "piękna rocznica pokonania komunizmu przy użyciu kartki wyborczej, staje się źródłem konfrontacji i przedmiotem rywalizacji sił demokratycznych, a nie sygnałem świadczącym o sile wspólnoty demokratycznej w naszym kraju".