Trzy dni trwała wizyta w Polsce komisji Parlamentu Europejskiego do spraw Pegasusa i innych programów szpiegujących. Delegacja komisji (dziesięciu członków pięciu frakcji z sześciu państw) była goszczona przez Sejm i Senat, rozmawiała z przedstawicielami NIK, pokrzywdzonymi politykami, dziennikarzami i prawnikami oraz dr. hab. Adamem Bondarem, byłym rzecznikiem praw obywatelskich, jak również byłymi szefami polskich służb specjalnych. Mimo zaproszeń nie pojawił się żaden z członków rządu.
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, oraz Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji, nie zdecydowali się na rozmowę z komisją ani nie wysłali swoich przedstawicieli.
Czytaj więcej
W Polsce inwigilowano nie tylko opozycję – twierdzi Łukasz Kohut, eurodeputowany Nowej Lewicy, członek komisji śledczej w PE ds. zbadania stosowania oprogramowania Pegasus i nielegalnej inwigilacji.
– System działa przeciwko obywatelom. To działanie zamierzone – oceniła sytuację w Polsce Sophie in ’t Veld, członkini komisji, a jej przewodniczący Jeroen Lenaers przyznał, że mimo iż mandat komisji dotyczy wszystkich państw UE, to „władze polskie nie chciały współpracować z komisją”. Lenaers powiedział też, że „afera szpiegowska jest kolejnym przykładem na to, że nad Wisłą wszystko ma służyć siłom politycznym”.
Inaczej sprawę widzi inny jej członek Dominik Tarczyński z PiS, który był członkiem delegacji komisji pierwszego dnia. – Komisja nie ma uprawnień śledczych i zajmuje się użyciem Pegasusa w UE, a nie tylko w Polsce. 14 państw w samej tylko UE używało Pegasusa, a przecież jeszcze korzystano z niego w Maroku czy Indiach – mówi.