Premier Węgier jest zawsze mile widzianym gościem na Kremlu, o czym przekonał się już po raz jedenasty, od chwili gdy stoi na czele rządu. Prezydent Putin poinformował swego gościa o działaniach dyplomatycznych dotyczących obecnego kryzysu w relacjach z Zachodem.
Premier Węgier oznajmił, że przybywa z misją pokoju, i zapewnił, że żaden z liderów UE nie chce wojny lecz „wzajemnie korzystnego" politycznego rozwiązania. Ale nie to było celem jego wizyty. Orbán wyjaśnił, że zależy mu na zwiększeniu dostaw rosyjskiego gazu na Węgry ponad uzgodnienia umowy z jesieni ubiegłego roku zapewniającej 4,5 mld m sześc. rocznie. Putin, co pokazała rosyjska telewizja, przypomniał, że ubiegłoroczna umowa zapewnia dostawy do 2036 roku i Węgry płacą obecnie za gaz pięć razy mniej niż cena rynkowa.
Zgodnie z rosyjsko-węgierską umową gazową Budapeszt zrezygnował z dostaw przez Ukrainę. Gaz płynie obecnie do Węgier z Serbii via TurkStream oraz Austrii dzięki Nord Stream 1. Takie uzgodnienia wywołały ostry sprzeciw Kijowa. Pragnąc poprawić napięte relacje, Węgry zawarły w grudniu ubiegłego roku umowę z Ukrainą na rewersową dostawę ok. 1 mld m sześc. gazu. Moskwa nie była zachwycona. Do zamknięcia tego wydania gazety nie było wiadomo, co udało się Orbánowi uzyskać.
Energia i wybory
Węgierskie rządowe media podkreślają, że najważniejszą rzeczą jest obecnie uzyskanie przez Węgry bezpieczeństwa energetycznego. Jak wyjaśnił Péter Szijjártó, szef węgierskiej dyplomacji oraz resortu handlu, Budapeszt chce przyśpieszenia budowy dwu nowych rosyjskich reaktorów w elektrowni jądrowej w Paks. Budowa finansowana z rosyjskiego kredytu opiewającego na 10 mld dol. ma poważne opóźnienia. To jeden ze sztandarowych projektów Orbána w dążeniu do zacieśniania współpracy z Rosją. Nie bez znaczenia dla Budapesztu jest także licencja udzielona Węgrom na produkcję antycovidowej szczepionki Sputnik V, która czeka nadal na dopuszczenie w UE.
– Opozycja odradzała Orbánowi podróż do Moskwy nie dlatego, że nie dostrzega korzyści współpracy gospodarczej. Chodzi o czas, w którym zdecydował się udać na Kreml, oraz o to, że uzależnienie od Rosji przekracza dopuszczalne ramy – mówi „Rzeczpospolitej" Peter Balazs, były szef węgierskiej dyplomacji. Rzecz w tym, że 95 proc. konsumowanego w kraju gazu pochodzi z Rosji.