– Po rozpoczęciu kadencji majątek z biura posła, który nie uzyskał reelekcji, trafia do jego następcy. Z własnego doświadczenia wiem, że dostaje się wiele rzeczy, z których część okazuje się nikomu do niczego nieprzydatna – mówi Kazimierz Smoliński z PiS, szef sejmowej Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych.
To ma się skończyć. Szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska wydała na początku lipca zarządzenie mające pozwolić posłom odkupić majątek, który nabyli za pieniądze na funkcjonowanie swoich biur. Chodzi również o sprzęt elektroniczny, w tym smartfony, które w związku z brakiem możliwości wykupu... często giną.
Zarządzenie nie dotyczy wszystkich urządzeń używanych przez posłów, bo niektóre mogli przejąć na własność już teraz. Np. słynne tablety, które posłowie otrzymali po raz pierwszy w 2012 roku, by zmniejszyć ilość papieru zużywanego w Sejmie, są formalnie w gestii Ośrodka Informatyki Kancelarii Sejmu. Po zakończeniu kadencji posłowie dostają możliwość odkupienia. Urządzenia są indywidualnie wyceniane, więc posłowie, którzy o nie dbali, paradoksalnie zapłacą więcej. Niekupione tablety idą zaś na przemiał. Po to, by sprzęt, na którym dane zapisywali politycy, nie trafił w niepowołane ręce.
Posłowie mają też do dyspozycji sprzęt informatyczny, standardowo instalowany w ich biurach, czyli komputery stacjonarne i urządzenia skanująco-drukujące. Jest kupowany przez Kancelarię Sejmu w przetargu, a firmy, które go dostarczają, po zakończeniu kontraktu często dają możliwość nabycia po dokonaniu wyceny.
Niektórzy posłowie, pełniący funkcje w Sejmie, dostają laptopy z Ośrodka Informatyki. Dochodzi do tego sprzęt, który kupują według własnego uznania z pieniędzy na biura. I właśnie tego sprzętu dotyczy najnowsze zarządzenie.