Odblokowanie unijnych środków z Krajowego Programu Odbudowy było jednym ze sztandarowych haseł programowych ugrupowań, które wygrały wybory parlamentarne. I choć najważniejszym warunkiem, jaki stawia Komisja Europejska, są przede wszystkim porządki w wymiarze sprawiedliwości, to wciąż obowiązuje wiele innych tzw. kamieni milowych. Są wśród nich dwa, oznaczone w rządowym dokumencie formalnie jako E3G i E4G, dotyczące wprowadzenia podatku od samochodów. Ma on promować użycie pojazdów jak najmniej zanieczyszczających środowisko.
Rząd nic nie zrobił
Na razie nie sposób dociec, jak w praktyce będzie wyglądał nowy podatek. Ustępujący rząd Mateusza Morawieckiego nie przygotował żadnego konkretnego projektu ustawy, która by realizowała ten wymóg. Jak ustaliliśmy, obecnie nie toczą się też żadne prace nad nowym projektem ani w Ministerstwie Finansów, ani w Ministerstwie Rozwoju.
Samo brzmienie „kamieni milowych” dotyczących nowej daniny jest dość ogólne. Pierwsze z dwóch zobowiązań polskiego rządu polega na wprowadzeniu do czwartego kwartału 2024 r. „opłaty rejestracyjnej od pojazdów emitujących spaliny, zgodnie z zasadą »zanieczyszczający płaci«”. Przepisy te mają wprowadzić ogólnie określone „narzędzia finansowe i podatkowe”, które mają sprzyjać użytkowaniu bardziej ekologicznych pojazdów. Wysokość opłaty ma być uzależniona od emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu. Co istotne – zawarto tu wymóg przyspieszonej amortyzacji samochodów elektrycznych.
Drugie zobowiązanie ma być zrealizowane w drugim kwartale 2026 roku. Rząd miałby wtedy wprowadzić „podatek od własności” pojazdów, którego wysokość też byłaby uzależniona od poziomu emisji spalin. Nie zapisano tu jednak, czy ma to być opłata pobierana cyklicznie, czy jednorazowo.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, mówi, że optymalnym wyjściem byłoby wprowadzenie jednorazowej opłaty rejestracyjnej zależnej od spełniania europejskich norm spalin. Pojazdy spełniające obecnie obowiązującą normę Euro 6 kwalifikowałyby się do najniższej stawki, a te samochody, które spełniałyby jedynie poprzednie, mniej restrykcyjne normy (Euro 1 do Euro 5), podlegałyby wyższym stawkom.