Maciej Kawecki: Ministerstwo Cyfryzacji daje więcej niż pieniądze - pozwala kreować rzeczywistość

Ludzie czasami pytają, po co jest reforma ochrony danych osobowych. Czy nie ma ważniejszych problemów? Technologie się rozwijają i jeśli ochrona danych nie będzie za nimi nadążać, to za chwilę nie będziemy mieli już czego bronić - mówi Maciej Kawecki z ministerstwa cyfryzacji.

Aktualizacja: 18.03.2018 17:55 Publikacja: 16.03.2018 17:00

Maciej Kawecki: Ministerstwo Cyfryzacji daje więcej niż pieniądze - pozwala kreować rzeczywistość

Foto: Fotorzepa/ Darek Golik

Plus Minus: Każdy ma prawo do bycia zapomnianym?

Maciej Kawecki: Każdy będzie mieć do tego prawo. Ale powiedzmy szczerze: bycie zapomnianym w RODO (Regulacje o Ochronie Danych Osobowych – red.) to trochę taki chwyt marketingowy. To ładnie nazwane uprawnienie, które więcej obiecuje, niż daje.

Stwierdzenie, że coś, co raz pojawiło się w internecie, pozostanie w nim na zawsze, będzie dalej aktualne?

Będzie. Musimy być bardzo ostrożni. Prawo do bycia zapomnianym tego nie zmieni. Usunięcie takich danych może być bardzo trudne, bo serwery są na przykład zlokalizowane w Indiach czy Stanach Zjednoczonych. Wtedy nasz wpływ jest bardzo ograniczony. Ale z innego powodu mówię, że to jest prawo, które więcej obiecuje, niż daje. Chcemy kupić książkę przez internet, a później usunąć nasze dane. I jak taki sklep ma się obronić przed naszymi ewentualnymi roszczeniami? Przedsiębiorca będzie mógł odmówić w takim przypadku usunięcia naszych danych.

Ale mówimy o sytuacji, gdy książka została już kupiona, a przedsiębiorca ją sprzedał. Niech usuwa dane.

Nie może ich usunąć, bo jak się ujawnią wady ukryte, to będzie problem z reklamacją. Przedsiębiorca potrzebuje tych danych po to, by się bronić i na przykład udowodnić, że przesłał tę książkę w terminie. Powiedzmy też, że w opisie książki było napisane, że jest używana. Wady mogły być więc czymś naturalnym. W wielu przypadkach prawo do bycia zapomnianym nie będzie możliwe do zrealizowania.

To gdzie będzie możliwe? Co się zmieni i za co będą te zapowiadane ogromne kary?

Pracuję nad tą reformą dwa lata i bardzo bałem się straszyć karami.

Ale przecież straszycie karami w wysokości do 20 milionów euro. Trochę nie przesadzacie?

Te 20 milionów euro wynika wprost z przepisów unijnych. Zgodziliśmy się na to jako państwo członkowskie. Ale staramy się mówić mało o karach, bo nie o to chodzi w reformie. Najważniejszy skutek tej reformy jest taki, że po raz pierwszy od 25 lat zaczyna się mówić o ochronie danych osobowych. Współczesna gospodarka opiera się na danych. Nie tylko osobowych. Nie ma nic bardziej wartościowego w XXI wieku niż informacje. Mogę podać taki przykład: wartość legalnej, wyspecjalizowanej bazy danych osobowych tysiąca kardiochirurgów to podobno pół miliona złotych.

Za połowę tej kwoty gotów jestem obdzwonić tych kardiochirurgów i stworzyć taką bazę.

Ona musi być w pełni zalegalizowana. Każdy kardiochirurg musiałby udzielić świadomej zgody na komercyjny obrót jego danymi, którą możemy poświadczyć. Wobec każdego należałoby zrealizować rozbudowany obowiązek informacyjny. To pokazuje ogromną wartość danych. Mam nadzieję, że skończą się też telefony z propozycją kupna garnków.

Każdy z nas odbiera takie dziwne telefony. Do mnie dzwonią z horoskopami, choć nigdy z nich nie korzystałem. Blokuję kolejne numery, ale nie chcą przestać.

Zakładam, że nawet jeśli nie wyeliminujemy takich zjawisk, to przynajmniej je zminimalizujemy. Jesteśmy już na tyle świadomym społeczeństwem, że zaczynamy łączyć zostawianie danych ze spamem czy takimi połączeniami telefonicznymi.

Druga ciekawa rzecz w nowych przepisach to rozwiązania, które naprawdę mogą nam ułatwić życie. Na przykład prawo do przeniesienia danych. Kiedy bank odmówi nam udzielenia kredytu, to możemy swoje dane przenieść do innego banku bez wypełniania całej papierologii. Dla banków będzie to obowiązkowe: jeden będzie musiał przenieść dane, a drugi odebrać i nanieść na nowy wniosek kredytowy. Albo informowanie o wycieku danych osobowych. Sam rok temu dostałem z banku esemesa, że moje dane wyciekły.

Jeśli wyciekają dane osoby, która w Polsce odpowiada za dane osobowe, to chyba nie jest dobrze.

Za dane odpowiada GIODO. Ale to prawda, nie jest to normalne. Inny przykład z życia wzięty. Nie miałem czasu szukać wakacji i znalazłem w wyszukiwarce stronę zbierającą takie oferty. Wpisywałem datę, destynacje i ewentualne koszty oraz adres e-mailowy. Następnego dnia przez cały dzień dzwonili telemarketerzy. Do dziś dostaję e-maile z ofertami biur podróży.

Zgodnie z prawem każdy e-mail powinien mieć na dole adnotację „anuluj subskrypcję". Teoretycznie łatwy do rozwiązania problem.

I na tym polega kłopot najczęstszych naruszeń prawa o danych osobowych w Polsce. Dajemy dane jakiemuś podmiotowi i on, bez naszej zgody, udostępnia je innym. My możemy sobie u niego anulować subskrypcję, ale on nie informuje już o tym innych. Dlatego powołujemy do życia Urząd Ochrony Danych Osobowych - organ, który będzie miał instrumenty, by efektywnie egzekwować ochronę naszej prywatności.

Naprawdę potrzebujemy w tym celu nowych instytucji?

To będzie urząd z nowymi uprawnieniami, krótszymi postępowaniami, większym budżetem. Jego prezes będzie miał uprawnienia do wydawania postanowień zabezpieczających. Zanim zapadnie ostateczna decyzja, będzie mógł się zwrócić do przedsiębiorcy z nakazem zaprzestania rozpowszechniania danych. Jeżeli w jakiejś księgarni nastąpił wyciek, to organ może ograniczyć jej prawo do przetwarzanie danych osobowych, np. do samego ich posiadania.

To oznacza, że dajecie komuś niesamowitą władzę.

Nie komuś – urzędowi. Dała mu je regulacja unijna. Ale tak, to będzie silny regulator.

Regulator, który będzie mógł w 10 sekund położyć każdy interes w tym kraju.

Siła jego prezesa będzie polegała na czym innym. Nie ma chyba innego organu, który byłby w stanie nakładać kary na wszystkie podmioty: rolnika, fryzjera czy taksówkarza. Każdy przetwarza dane osobowe. Postępowanie będzie jednoinstancyjne, a potem można iść do sądu. Choć każdy może też wystąpić jednocześnie do organu i sądu. Postępowania mogą się toczyć niezależnie.

I wydać dwa różne orzeczenia?

Nie. Przepisy gwarantują, by sąd i organ wiedział o toczących się w tej samej sprawie postępowaniach.

A czy ludzie widzą dziś, że stracili kontrolę nad swoimi danymi osobowymi? Macie dużo skarg?

Od skarg jest Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Ale do mojego departamentu trafia kilkadziesiąt pytań dziennie. Ludzie narzekają na spam, monitoring i profilowanie ich przez pliki cookies. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mamy nieustanne skargi na to, że ktoś mówi o czymś przez telefon, a potem dostaje na ten temat reklamę na Facebooku.

W końcu daliśmy wcześniej Facebookowi dostęp do naszego mikrofonu...

Technicznie jest to możliwe.

I co wtedy: policja przyjedzie do Facebooka?

Mamy niewielkie uprawnienia. Na tym polega problem. Dziś nie można karać finansowo za naruszenie prywatności. Są też duże ograniczenia terytorialne. Każde z państw członkowskich ma swój porządek prawny. Mamy europejską sieć ochrony konkurencji, a nie ma danych osobowych. Facebook ma akurat siedzibę w Irlandii. Na podstawie RODO polski organ będzie mógł się więc zwrócić do irlandzkiego o kontrolę.

Obecnie państwa są raczej bezradne w starciu z wielkimi korporacjami.

Mówiłeś na początku o tych 20 milionach euro kary. Ta kwota dotyczy raczej naruszeń prawa przez duże koncerny, a nie małych przedsiębiorców. Na przykład wykorzystywanych globalnie przeglądarek. Dla takich firm milion euro nie stanowi sankcji i jest wpisywane w ryzyko biznesowe.

A 20 milionów euro zrobi na nich wrażenie?

Tak, bo taką karę będą mogły nakładać urzędy we wszystkich krajach członkowskich. Wtedy firma pomyśli o tym, że musi coś zmienić w swojej polityce. Zresztą Facebook ogłosił już daleko idące zmiany. Nie będzie się już pojawiać tyle promowanych e-maili, nie będzie tyle promocji gier i zmienią się zasady profilowania. To przygotowanie pod nadchodzące zmiany i zmiany prawa w UE.

Wszystko co mówisz to mocne argumenty za Unią Europejską. Potrzebny jest ktoś, kto będzie się w stanie zmierzyć z ponadnarodowymi firmami.

Choćby po to, by mówić silniejszym głosem o ważnych problemach. Ludzie czasami pytają, po co jest ta reforma? Czy nie ma ważniejszych problemów? Oczywiście, jest wiele rzeczy do zreformowania. Tylko pamiętajmy, że technologie się rozwijają i jeśli ochrona danych nie będzie za nimi nadążać, to za chwilę nie będziemy mieli już czego bronić. Każdy powinien mieć prawo wyboru, co dzieje się z jego danymi.

Wchodząc do Ministerstwa Cyfryzacji, znalazłem taką ulotkę: oferta dla młodych, rozwój i nauka. Brakuje wam młodych do pracy?

Nie do końca. Ona pokazuje urząd jako coś, co kreuje rzeczywistość i może zainteresować młodych. To, o czym ty mówisz, to jest inny problem.

Bo podobno to w Ministerstwie Cyfryzacji jest największy problem ze znalezieniem chętnych do pracy za rządowe stawki.

Jesteśmy pod tym względem trudnym resortem. Z jednej strony mamy ograniczenia, urzędowe i finansowe, jak w innych ministerstwach, a z drugiej potrzebujemy informatyków i programistów.

A to jest coraz bardziej realny problem?

W obszarze danych osobowych na pewno. RODO wymusiło na firmach zwiększenie zatrudnienia specjalistów, którzy się na tym znają. Nie mówiąc o kancelariach prawnych. Urzędom trudno jest więc znaleźć ręce do pracy.

Ten problem wiąże się z wynagrodzeniem. Każdy, kto się na tym zna, pracuje już za lepsze pieniądze.

Ten problem wiąże się z wynagrodzeniem, ale też z mitem urzędu jako miejsca, w którym nie dzieje się nic ciekawego. Mitem nieprawdziwym. Możliwość kreowania rzeczywistości jest bezcenna.

A ty ile tu jeszcze wytrzymasz? Z taką wiedzą zaraz będziesz mógł zgarniać pieniądze w dużej firmie.

Nie jestem dobrym przykładem, bo mam w sobie urzędniczy etos. W sektorze publicznym pracuję od lat. Nie chcę przechodzić do sektora prywatnego.

Rozumiem, że negocjujesz takimi wypowiedziami stawkę albo jesteś po prostu bogaty z domu.

Bardzo mi przykro. Nie jestem bogaty z domu. Tyle, ile zarabiam, wystarcza mi, by normalnie żyć.

Nienawidzę patosu. Zawsze byłem od niego daleki. Ale to jest jednak służba. Mamy wpływ na część rzeczywistości, na którą nie mógłbym oddziaływać w prywatnej firmie. Pojawiają się czasem fajni ludzie, którzy myślą podobnie. Tylko by u nas pracować, trzeba jeszcze wziąć udział w konkursie. Zresztą jestem fanem konkursów.

Dlatego PiS je zlikwidował.

Ale zlikwidował tylko w przypadku dyrektorów. To akurat było bardzo dobre rozwiązanie. Stanowiska kierownicze w administracji publicznej wymagają ogromnego zaangażowania, nie każdy się na nich sprawdza, a działamy dla dobra państwa. Stąd też przepisy powinny zapewniać możliwość łatwej zmiany na takim stanowisku.

Trudno, żeby ci się nie podobało, skoro sam zostałeś dzięki temu dyrektorem. A jak ministerstwo się trzyma bez lidera?

Mamy lidera.

Minister Streżyńska wróciła?

Liderem jest premier i działający w jego imieniu minister Zagórski. Wszystko działa bardzo dobrze. Niezależnie, jak kogo oceniamy, nie powinno się przyporządkowywać urzędów osobom. To w ogóle błędne skojarzenie.

25 maja wejdzie RODO. I co dalej? Wszystko będzie już wyregulowane?

To jest ogromna zmiana. Nie ja podejmuję w tej sprawie decyzje, ale w każdym państwie są obszary, które wymagają jeszcze regulacji. W Polsce na pewno jest to monitoring.

Jest już wszędzie.

W tej reformie regulujemy zasady monitoringu szkół i zakładów pracy. To duży obszar, ale jest mnóstwo do zrobienia. Niezależnie od pracy urzędniczej chciałbym też intensywnie kontynuować pracę naukową. Wywodzę się ze środowiska uczelnianego. Marzy mi się napisanie habilitacji.

I jak trafiłeś do Ministerstwa Cyfryzacji?

Ściągnęła mnie minister Streżyńska.

Ale nie ze sklepu z dyrektorami departamentów. Musiała o tobie słyszeć.

Pewnie ktoś mnie polecił. Danymi osobowymi zajmuję się od kilkunastu lat. Pracowałem w biurze Generalnego Inspektora Danych Osobowych i skontaktowało się ze mną Ministerstwo Cyfryzacji. Rozmawialiśmy z panią minister. Obydwoje mieliśmy poczucie, że ten projekt jest ogromnie ważny.

rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsat News

Maciej Kawecki jest dyrektorem Departamentu Zarządzania Danymi oraz koordynatorem reformy ochrony danych osobowych. Z wykształcenia jest prawnikiem, doktorem nauk prawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Każdy ma prawo do bycia zapomnianym?

Maciej Kawecki: Każdy będzie mieć do tego prawo. Ale powiedzmy szczerze: bycie zapomnianym w RODO (Regulacje o Ochronie Danych Osobowych – red.) to trochę taki chwyt marketingowy. To ładnie nazwane uprawnienie, które więcej obiecuje, niż daje.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena