Aresztowania są pod względem wyboru dość przypadkowe; mógłbym wybierać co piątego, co dziesiątego. Bo przecież doprawdy ci panowie posłowie upodobali sobie dość dziwny sposób życia: dla obrony »praw wolności« niemalże siadali na ulicy, aby robić nieczystości – z immunitetami w pyskach. Takie »prawo wolności« – toż koń by się z niego śmiał, mówiąc językiem legionowym". Tak 13 września 1930 r. Józef Piłsudski komentował aresztowania brzeskie.
Był to tylko jeden z jaskrawych przykładów ówczesnej reakcji władz. Nie budzi wątpliwości, że zarówno sam czyn, jak również sama estetyka narracji obozu rządzącego powinny oburzać polską inteligencję, również tę sympatyzującą z piłsudczykami. Sprawa brzeska stała się dla niej może najważniejszym w II RP egzaminem.
Musimy potępić
Po rozwiązaniu Sejmu, w nocy z 9 na 10 września 1930 r., aresztowano grupę byłych posłów, głównie opozycyjnych. Wśród osadzonych znaleźli się między innymi ludowiec Wincenty Witos, socjaliści Norbert Barlicki, Adam Ciołkosz, Herman Lieberman i Adam Pragier, chadek Karol Popiel. Więźniów bito i upokarzano.
Przytoczmy fragmenty ówczesnej interpelacji posłów opozycji dokumentującej tamte zdarzenia: „Aresztowani w nieznany dotąd w sądownictwie sposób zostali odcięci od świata i nie zezwolono im nie tylko na komunikowanie się z obrońcami, lecz również najbliższymi członkami rodzin. Za lada przestępstwo regulaminu więziennego lub jakiekolwiek bądź uchybienie wobec personelu nadzorczego stosowane były wobec aresztowanych nieludzkie kary dyscyplinarne: ciemnica, do której wrzucano poszczególnych aresztowanych w odosobnieniu, twarde łoże, które polegało na tym, że usuwano siennik i pozostawiano tylko rozłożone w pewnej odległości od siebie drewniane okrajki, wreszcie post, w czasie którego podawano jedynie trochę chleba i ciepłą, osoloną wodę. W czasie stosowania bicia z reguły puszczano w ruch motor dla wyciągu wody, aby jego warkotem stłumić jęki katowanych ofiar. Inscenizowano od czasu do czasu fikcyjne egzekucje".
Po jakimś czasie opinia publiczna lepiej poznawała kolejne drastyczne szczegóły. Nie dość, że naruszono prawo i podstawowe zasady demokracji. Nie dość, że deptano godność człowieka. Na dodatek w oficjalnej narracji rządowej szacunek do wartości zastąpiło uwielbienie dla brutalnej siły fizycznej.Jak zareagowała inteligencja? Za kluczowy protest należy uznać list profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w sprawie Brześcia. Skierowali go do przedstawiciela władzy, posła i, co ważne, zarazem profesora, ekonomisty Adama Krzyżanowskiego. Wśród sygnatariuszy znalazły się takie znakomitości, jak historyk literatury Ignacy Chrzanowski, geograf Jerzy Smoleński, literaturoznawca Wacław Lednicki oraz historycy Wacław Sobieski i Władysław Semkowicz. Szczegółowo opisali traktowanie więźniów, deklarując: „powyższe fakty, niespotykane w świecie cywilizowanym, musimy uznać za hańbę XX wieku. Musimy je potępić ze stanowiska ludzkości. Musimy je ogłosić jako ciężką krzywdę wyrządzoną Polsce. Brześć hańbi imię Polski w Europie. Brześć wprowadza rozkład i zgniliznę w życie polskie".