Wyrósł na figurę wręcz romantyczną. Idealistę, który nie tylko wpuszcza na boisko heavy metal, ale także poza nim żyje tak, jakby nie chciał pozostawić kogokolwiek wobec siebie obojętnym. Dał się poznać jako człowiek, którego prawdopodobnie każdy kibic widziałby w roli trenera swojego klubu, ale – mierząc się na poglądy – nie każdy odnalazłby w nim przyjaciela, choć zacierał granicę dzielącą świat piłki wielkiej i małej. Nie brakuje świadectw, że w Liverpoolu żył niczym chłopak z sąsiedztwa, który po pracy lubi wyskoczyć na piwo (sam zapewnia, że nie bywał w pubach tak często, jak wielu uważa). Doczekał się nawet własnego „Believers Brew” ważonego przez sponsora klubu.
Możemy być właściwie pewni, że siedząc nad kuflem pszenicznego w zimny, deszczowy wieczór, rozprawiał nie tylko o tajemnicach futbolu. Klopp należy bowiem do tych, którzy mają poglądy także na sprawy pozaboiskowe oraz – co w wielkim sporcie sponsorowanym przez przypisywaną Michaelowi Jordanowi deklarację apolityczności „Republikanie też kupują buty” bywa rzadkością – nie boi się nimi dzielić. Właśnie dziedzictwo jego myśli, wybiegających daleko poza piłkę, rodzi dziś oskarżenia o zdradę, zwłaszcza że niejednokrotnie przypisywano mu idee, których wcale nie wygłosił.
Czytaj więcej
Rosjanie mogą wystąpić na tegorocznych igrzyskach, ale niewykluczone, że zorganizują własne. Nad światem sportu wisi groźba rozłamu.
Serce po lewej stronie
Niemiec dzieło trenerskie zaczął od FSV Mainz i Borussii Dortmund, ale to w Liverpoolu odnalazł swoje miejsce na ziemi, tworząc z kibicami więź wykraczającą daleko poza futbol. Pracując w robotniczym mieście, nie krył się z wiarą w państwo opiekuńcze i przekonywał, że ma serce po lewej stronie. Nigdy nie aspirował jednocześnie – jak słusznie zauważa na łamach „Financial Timesa” Simon Kuper – do roli uniwersalnego lidera. Nie uciekał od ważnych tematów, ale odwoływał się do wiedzy ekspertów. Pytany na początku 2020 roku o stosunek do pandemii oznajmił: – Nie rozumiem tych, którzy uważają, że w sprawach poważnych opinia trenera ma jakiekolwiek znaczenie. Jestem jedynie gościem, którzy nosi bejsbolówkę i ma kiepsko ogolony zarost.
Ostrożności nie zamieniał jednak w knebel. – Politykę widzę tak, że jeśli ja mam się dobrze, to chciałbym, aby inni również mieli się dobrze. Jeśli jest w życiu rzecz, której nigdy nie zrobię, to nigdy nie zagłosuję na prawicę – mówił. Zapewniał też, że nie ma prywatnego ubezpieczenia i nigdy nie zagłosuje na partię, która obiecuje obniżenie najwyższej stawki podatku. Jego biograf Ralf Honigstein powiedział, że Klopp mógłby kiedyś zostać prezydentem Niemiec, ale mówił to w czasach, gdy tamtejsza polityka nie zaczęła jeszcze skręcać w prawo.