Lato to w Polsce nie tylko sezon ogórkowy, to także okres wzmożonych sporów o słowa. Latem 2024 r. dyskutujemy o tym, czy psy zdychają, czy umierają, wiosną i latem 2022 r. spieraliśmy się o przyimek przed nazwą „Ukraina”, latem 2020 r. rozgorzał spór o słowo „Murzyn” (w dwóch z tych dyskusji brałem czynny udział, o czym niżej). Oczywiście użytkownicy i użytkowniczki języka spierają się o słowa przez cały rok i przez 100 lat, np. o feminatywy. (Wyróżniwszy w pierwszym akapicie dwa rodzaje gramatyczne, pozwolę sobie dalej używać maskulinum generycznego, włączając w jego odniesienie wszystkie tożsamości płciowe, także niebinarne. W ten sposób chciałbym okazać choć trochę szacunku wszystkim stronom sporu, a jednocześnie pozostać wiernym standardom redakcyjnym).
Czytaj więcej
Donald Tusk zdaje się wierzyć, że nienawiść do PiS i rozliczanie poprzedników wystarczą, by utrzymać głosy elektoratu. Czy ma rację? Tego właśnie się dowiemy w nowym sezonie politycznym.
Co to jest tradycja?
Język się zmienia, mówiący reagują na te zmiany, publicznie je popierają i przyspieszają albo kontestują i próbują powstrzymać. Zazwyczaj uczestnicy takich sporów odwołują się do tradycji. Tradycja w rozumieniu absolutnym, statycznym to wszystko, co za nami, inaczej dziedzictwo albo dokładniej: ta część dziedzictwa, którą znamy. W bliższym mi rozumieniu dynamicznym tradycja to „łachy i wyspy świadomości w bezrefleksyjnie płynącej rzece dziedzictwa” (za Romanem Zimandem). Kolejne pokolenia, a także poszczególne grupy czy ludzie w ramach tego samego pokolenia kształtują tradycję, wydobywając zapomniane elementy dziedzictwa, usuwając w cień inne. Oczywiście zawsze powinien zostać wspólny rdzeń tradycji, tylko co do niego należy?
Jeśli chodzi o tradycję językową, mogę doradzić sprawdzanie w tekstach, nie tylko w wyszukiwarce internetowej, nie tylko w ostatnich latach, ale w wiarygodniejszych korpusach językowych. Korpusy to zrównoważone zbiory tekstów, różnorodne ze względu na tematykę, poglądy, region i płeć autorów i inne możliwe do wyważenia parametry.
Gdyby ktoś mnie zapytał, czy pies zdycha, czy umiera, przypomniałbym sobie najpierw słownik Lindego: „Zdycha bydło, ptastwo ryby abo zły jakiś człowiek”. Ale potem dowiedziałbym się z korpusu, że od kilkudziesięciu lat koty, psy i inne zwierzęta w polskich tekstach także umierają, nie tylko u Konwickiego, Huellego, Myśliwskiego, Rymkiewicza, Kubiaka, Szymborskiej, i nie są to wyszukane figury retoryczne. Wśród połączeń wyrazowych w haśle „umierać” w Wielkim słowniku języka polskiego PAN (wsjp.pl) są m.in. ptaki. Do tradycji należy zatem nie tylko Linde, lecz także ostatnie kilkadziesiąt lat. Dalej cofać się nie warto, choć w „Rozmyślaniu przemyskim” (XV wiek) znajdziemy „Czcienie o dziecięciu, ktore sie swaliło z skały i zdechło, a to miły Jesus wskrzesił z martwych”.