Bogusław Chrabota: Przyczółek wolnej Rosji

Czym byłoby oddanie przez Ukraińców w ręce Ponomariowa administrowania obwodem? Cóż, byłby to efekt bomby atomowej.

Publikacja: 23.08.2024 10:00

Bogusław Chrabota: Przyczółek wolnej Rosji

Foto: AFP

Podziwiam bohaterstwo Ilji Ponomariowa. Od śmierci Nawalnego jest zapewne najniebezpieczniejszym przeciwnikiem Putina. Nie tylko przewodzi zorganizowanemu przez siebie rosyjskiemu Kongresowi Deputowanych Ludowych, jest rzecznikiem Rosjan walczących w Ukrainie po stronie Kijowa, ale zabiega też o to, by na terenie zajętego przez Ukraińców obwodu kurskiego zainstalować nowe, niezależne od Kremla rosyjskie władze. Miałby to być przyczółek Wolnej Rosji, wymarzonej przez Ponomariowa i jego politycznych przyjaciół nowej Republiki Rosyjskiej, wolnej od oligarchii i brutalnej władzy KGB-owskich szajek, demokratycznej, pokojowej i przyjaznej wobec Zachodu. Czy taki cud mógłby się w ogóle wydarzyć? Ponomariow tłumaczy, że jest to możliwe, tylko trzeba pokonać reżim, odsunąć od władzy elity, których naród jest zakładnikiem. I nie ma innej drogi do tego celu niż rewolucja.

Ilia Ponomariow rozumie to, czym jest polityczna zmiana w Rosji 

Znając historię Rosji, trudno się z tym nie zgodzić; dzieje imperium znaczone są całym katalogiem zamachów stanu, powstań i buntów. Można wręcz dowodzić, że brutalność politycznej zmiany jest zakodowana w rosyjskim DNA, że inaczej się nie da. Choć, tu kolejny ukłon w stronę historii, wypada pamiętać, że większość insurekcji była nieudana, a ich liderzy byli tępieni w sposób najgorszy z możliwych. I na tym właśnie polega bohaterstwo Ponomariowa; lider Kongresu Deputowanych Ludowych jawnie igra z historią, a stawką tej gry jest jego i jego najbliższych życie. Przekonał się o tym zresztą już kilkakrotnie. Przeżył cztery zamachy, także całkiem niedawno, bo 1 sierpnia tego roku, kremlowscy wojskowi zaatakowali jego dom w Kijowie dronem. Szczęśliwie nikt nie zginął, choć Ilja Ponomariow, jego żona i dziecko, byli w tym czasie w budynku.

Czytaj więcej

W obwodzie kurskim powstanie „wolna Rosja”? Władze Ukrainy muszą podjąć decyzję

Dziś, kiedy piszę ten tekst, Ilja Ponomariow jest ponoć w Waszyngtonie i zabiega o wsparcie Amerykanów, ale jego oferta przejęcia kontroli nad obwodem kurskim przez administrację Białych Rosjan leży na biurku Zełenskiego. Czy taki pomysł ma szansę? Nie należy tego wykluczyć, choć, trzeba to powtarzać bez ustanku, nie znamy do końca strategicznych celów akcji ukraińskich wojskowych w rejonie Kurska. Nie wiemy, jaki jest zamysł i w jakiej perspektywie czasu przewidziany. Czy chodzi tylko o mobilizację własnej i światowej opinii publicznej do wiary w sens ukraińskiego oporu? A może to szukanie karty przetargowej w zbliżających się negocjacjach? Odciążenie frontu w bardziej newralgicznych miejscach? Albo zamaskowanie przygotowań do ofensywy na terenach okupowanych? Nie wiemy. Trudno wejść do głów ukraińskich generałów czy samego Zełenskiego. Zostaje nam obserwacja. Pewnie dość szybko się okaże, który ze scenariuszy jest prawdziwy.

Wołodymyr Zełenski może zgodzić się na plan Ilji Ponomariowa

Niemniej, niezależnie od celu, ukraińscy liderzy też muszą kalkulować, co zrobić z zajętym terenem. Jeśli nie dojdzie do negocjacji, mogą wycofać żołnierzy na terytorium Ukrainy albo, o ile ukraińskie wojsko się tam utrzyma, budować na terenie obwodu kurskiego zręby jakiejś nowej, nieokupacyjnej administracji. Gdyby nad rejonem zawisła biało-niebiesko-biała flaga Wolnej Rosji, byłby to niezwykły sukces Ponomariowa oraz jego ekipy i celny cios zadany Putinowi. Ten świetnie to zresztą rozumie, dlatego postawił swoim wojskowym cel – odzyskanie regionu do 1 października. Można się więc spodziewać rosyjskiej kontrakcji i ciężkich walk, chyba że wcześniej dojdzie jednak do zawieszenia broni.

Czym byłoby oddanie przez Ukraińców w ręce Ponomariowa administrowania obwodem? Cóż, byłby to efekt bomby atomowej. Oto po raz pierwszy od bardzo dawna mielibyśmy bowiem dwa faktycznie istniejące na terenie Rosji byty polityczne, bo Ponomariow bez wątpienia zacząłby realizować swoją agendę. Nowa flaga, nowa konstytucja, może nawet nowe wybory do instytucji przedstawicielskich. Mimo że to polityczny mikroorganizm, Rosjanie mieliby po raz pierwszy realną alternatywę, a nie tylko rozczłonkowaną i skłóconą emigrację. Nie należy wykluczyć, że ów ferment wyzwoliłby reakcję łańcuchową, serię podobnych zdarzeń, aktów obywatelskiego nieposłuszeństwa. Co więcej, echo takiego fenomenu obnażyłoby bezradność Putina, obaliło mocno już zresztą nadwątlony mit o wszechpotężnym władcy Kremla. Rozumie to Putin, ale wie o tym też świetnie Zełenski, więc nie można wykluczyć, że zagra taką kartą.

Czytaj więcej

Ilja Ponomariow: Zmienimy nazwę Rosji i nikt nie będzie zasiadał na Kremlu

Sprawa jest moim zdaniem otwarta i cokolwiek powiedzieć o utopizmie takiego scenariusza, fakty są bezwzględne: ukraińska armia faktycznie kontroluje dobry kawał terenu Federacji Rosyjskiej i trudno będzie ją z niego wykurzyć. To oczywiście nowa odsłona tej wojny, ale jak w dobrym thrillerze – najciekawsze jest to, co się dopiero wydarzy. Nie przekreślałbym z góry scenariusza, że Ilja Ponomariow odegra w nim pierwszoplanową rolę.

Podziwiam bohaterstwo Ilji Ponomariowa. Od śmierci Nawalnego jest zapewne najniebezpieczniejszym przeciwnikiem Putina. Nie tylko przewodzi zorganizowanemu przez siebie rosyjskiemu Kongresowi Deputowanych Ludowych, jest rzecznikiem Rosjan walczących w Ukrainie po stronie Kijowa, ale zabiega też o to, by na terenie zajętego przez Ukraińców obwodu kurskiego zainstalować nowe, niezależne od Kremla rosyjskie władze. Miałby to być przyczółek Wolnej Rosji, wymarzonej przez Ponomariowa i jego politycznych przyjaciół nowej Republiki Rosyjskiej, wolnej od oligarchii i brutalnej władzy KGB-owskich szajek, demokratycznej, pokojowej i przyjaznej wobec Zachodu. Czy taki cud mógłby się w ogóle wydarzyć? Ponomariow tłumaczy, że jest to możliwe, tylko trzeba pokonać reżim, odsunąć od władzy elity, których naród jest zakładnikiem. I nie ma innej drogi do tego celu niż rewolucja.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi