Co Putin może myśleć o działalności Ilji Ponomariowa?
Jest bandytą i gangsterem, ale ma pewne zasady, które obowiązują w świecie kryminalnym. Nawalny dla niego był oszustem, Niemcowa uważał za zdrajcę. Tak jak Chodorkowskiego, który jego zdaniem wszystko zawdzięczał państwu.
Putin mówił, że zdrady nie wybacza.
Owszem, ale ja nigdy nie byłem częścią układu i beneficjentem jego reżimu. Nie uważa mnie za zdrajcę, traktuje mnie raczej jako wroga. I próbuje mnie dorwać.
Próbował pana zabić?
Dotychczas udaremniono cztery zamachy. Nie tylko na terenie Ukrainy.
Po wybuchu wojny stworzył pan Zjazd Deputowanych Ludowych Rosji, nazywany niezależnym „przejściowym parlamentem”. W czerwcu przeprowadziliście już szósty zjazd w Warszawie. Jak widzicie przyszłość Rosji?
Przede wszystkim widzimy Rosję w granicach z 1991 r., które uznała społeczność międzynarodowa. Krym i reszta okupowanych terytoriów powracają do Ukrainy. Jeżeli ktoś z tych terenów zechce przeprowadzić się do Rosji, to będziemy musieli ich przyjąć. Ale nie chodzi tylko o to. Szanujemy prawo narodów do samostanowienia, jeżeli więc np. Czeczeni postanowią się oddzielić od Rosji, to będzie ich wybór. Będzie całkowity reset państwa rosyjskiego. Utworzymy nową konstytucję i każdy z regionów będzie miał wybór, albo się pod tym podpiszę, albo postanowi iść własną drogą.
Przecież to będzie oznaczało całkowity rozpad Rosji.
Nie sądzę, by do tego doszło. Myślę, że może się oddzielić Czeczenia, takie prawdopodobieństwo istnieje też w przypadku Jakucji. Co do reszty mam duże wątpliwości.
Władca nowej Rosji nadal będzie siedział na Kremlu?
W naszym modelu nie ma stanowiska prezydenta. Rosja będzie republiką parlamentarną. W naszej nowej konstytucji opieramy się w dużej mierze na doświadczeniach amerykańskich, regiony muszą mieć większą niezależność, pisać własne ustawy.
W jaki sposób Rosja w przyszłości będzie prosiła Ukraińców o wybaczenie?
Podobnie jak Niemcy prosili o to Polaków. Dochody z eksportu naszej ropy i gazu musimy wykorzystać na odbudowę Ukrainy. Głównym inwestorem w gospodarkę Ukrainy po wojnie będzie nie USA czy UE, lecz Rosja. Ale nawet tych zamrożonych 300 mld dol. na odbudowę Ukrainy nie wystarczy, potrzeba jeszcze co najmniej tyle. Takich pieniędzy nie wyłożą państwa Zachodu, zapłacić za to będzie musiała Rosja. Poza tym musimy ukarać zbrodniarzy wojennych. Ogólnie na reżim Putina pracuje milion ludzi, to jego aparat. Ale to nie znaczy, że wszyscy podpadną pod lustrację, każda sprawa będzie oceniana indywidualnie.
Głównym inwestorem w gospodarkę Ukrainy po wojnie będzie nie USA czy UE, lecz Rosja
Jakie pan chce zajmować stanowisko w nowej Rosji?
Chcę być przewodniczącym parlamentu przejściowego. Później, gdy sytuacja się ustabilizuje, chciałbym stanąć na czele Sądu Najwyższego i reformować wymiar sprawiedliwości w Rosji. Bo bez praworządności nie zmienimy kraju. Jestem lewakiem, jestem za sprawiedliwością. Najpierw jednak, korzystając z polskiego doświadczenia, chcemy przeprowadzić w Rosji wolne wybory samorządowe. By ludzie w rosyjskich miastach i wioskach zrozumieli, że mogą sami rozwiązywać własne problemy, budować drogi i otwierać szkoły. To przebudziłoby społeczeństwo, wyłoniłoby jego najaktywniejszą część. Dopiero wtedy przeprowadzilibyśmy referendum w sprawie nowej konstytucji, a później wolne wybory do parlamentu. Państwo zmieni też nazwę, zostanie Republiką Rosyjską. Zniknie też Duma, by nie kojarzyć się z czasami carskimi. Pojawi się „zgromadzenie”, będziemy mieli też senat.
A może tak naprawdę nie ma żadnej „Rosji przyszłości”? A może to jedynie twór wyobraźni kilkudziesięciu emigrantów, których wypluł reżim Władimira Putina? A reszta Rosjan nie chce żadnej demokracji i woli „wstawać z kolan”, popierając odrodzenie imperium? Świadczą o tym chociażby sondaże.
Sondażom w warunkach dyktatury nie warto wierzyć. Owszem, znaczna część społeczeństwa rosyjskiego przeżywa syndrom imperialny. Ale czy Niemcy po II wojnie światowej go nie mieli? Musimy to wyleczyć. To długi proces, trzeba na nowo zbudować system edukacji. Rosjanie nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą. Muszą być ojcowie założyciele, którzy powiedzą: ma być tak i tak. Musimy wyciągnąć wnioski z naszej przeszłości i nie popełniać tych samych błędów. Musimy stworzyć Rosję, w której dominacja jakichś „jedynie słusznych” poglądów nie będzie możliwa. Rządzić muszą ludzie o różnych, często odmiennych poglądach.
Brzmi to ładnie, ale na razie nie macie nawet poparcia ze strony liderów państw zachodnich. Inaczej jest np. w przypadku Białorusi. Przywódcy demokratycznych państw nie uznają Łukaszenki za prezydenta i spotykają się z przebywająca na Litwie Swiatłaną Cichanouską. Rosyjska opozycja demokratyczna nie ma takiego uznania. Zachód nie ufa przeciwnikom Putina czy też po prostu nie wierzy w przemiany w Rosji?
Boją się wykonywać gwałtowne ruchy. Wychodzą z założenia, że Ukraina może nie wygrać i Putin może przetrwać. Kiedyś Zachód uznał Juana Guaidó za przywódcę Wenezueli. Wiemy, czym się to skończyło. W przypadku Białorusi Łukaszenki ryzyko jest niewielkie, ale destabilizacji w Rosji się obawiają. Wiele będzie zależało od Ukrainy, ale w Kijowie nie chcą na razie bawić się w grę w „złych i dobrych Rosjan”. Jedynie 5 proc. Ukraińców uważa, że władze w Kijowie muszą mieć kontakty z opozycją rosyjską, ale ponad połowa uważa, że trzeba popierać walczących po stronie Ukrainy Rosjan. Ten proces trwa. Nasze relacje z Zachodem utrudnia rozłam w opozycji rosyjskiej, bo jest ogromna walka wewnętrzna. Osobiście uważam, że państwa demokratyczne nie powinny czekać, aż sami się zjednoczymy, lecz zainicjować okrągły stół, byśmy wszyscy się zebrali i gruntownie ze sobą porozmawiali. Ukraina próbuje to robić, ale tam boją się jeździć niektórzy liderzy opozycji. Dlatego miejscem zjednoczenia przeciwników Putina mogłaby być Polska, powinniśmy się zebrać w Warszawie.
Osobiście uważam, że państwa demokratyczne nie powinny czekać, aż sami się zjednoczymy, lecz zainicjować okrągły stół, byśmy wszyscy się zebrali i gruntownie ze sobą porozmawiali
A czy to nie jest tak, że wszystko idzie ku zamrożeniu konfliktu? Wygląda na to, że Zachód pomaga Ukraińcom nie przegrać wojny z Putinem, ale też nie pomaga jej wygrać.
Dla nas to poważne ryzyko. Zamrożenie konfliktu nie oznacza zakończenia wojny. Putin miałby czas na nowo uzbroić swoją armię i przygotować się do wyruszenia na Zachód. Bezpieczeństwo Polski i państw bałtyckich z tego powodu się na pewno nie wzmocni. Wzrośnie ryzyko konfliktu na większą skalę. Dlatego jedyny sposób, by to zakończyć, to zmienić rządzących w Moskwie. Chcemy, byście widzieli w nas sojuszników i pomogli nam stworzyć siłę, która zagwarantowałaby długotrwały pokój w Europie.
O autorze
Ilja Ponomariow
urodzony w 1975 r. rosyjski opozycjonista przebywający obecnie w Kijowie, były deputowany Dumy. Opuścił Rosję po tym jak zagłosował jako jedyny przeciwko aneksji Krymu do Federacji Rosyjskiej. Jest członkiem rady wykonawczej Kongresu Deputowanych Ludowych. W czwartek 1 sierpnia miał miejsce zamach rakietowy na jego dom w Kijowie, gdzie przebywał wraz z żoną i półtorarocznym dzieckiem. Wszyscy przeżyli, małżeństwo odniosło lekkie rany niezagrażające ich życiu