George H.W. Bush przez osiem lat stał u boku Ronalda Reagana, zanim sam został prezydentem. W listopadzie 1988 r. wygrał wybory, pokonując demokratę Michaela Dukakisa. Jeszcze przed zaprzysiężeniem ustawiła się kolejka chętnych do spotkania – każdy chciał uzyskać dostęp do ucha prezydenta elekta. Jedna osoba nie musiała czekać: Henry Kissinger, legenda amerykańskiej dyplomacji.
Kissinger kusił Busha obietnicą zakończenia zimnej wojny. Wyprosił zgodę na spotkanie z Michaiłem Gorbaczowem – miał zostać nieformalnym łącznikiem między przywódcami obu mocarstw. W styczniu 1989 r. przyleciał do Moskwy, żeby złożyć szokującą ofertę. „Kisa [sic] zasugerował ideę kondominium ZSRR–USA nad Europą” – relacjonował Gorbaczow. „Sugerował, że Japonia, Niemcy, Hiszpania i Korea Południowa rosną w siłę, więc powinniśmy zawrzeć porozumienie, aby »Europejczycy nie zachowywali się źle«”.
Na korytarzach amerykańskiego Departamentu Stanu ten makiaweliczny plan okrzyknięto pogardliwie mianem „Jałta-II”. Nie chodziło jednak tylko o niemoralność tej propozycji. Główny problem stanowił fakt, że Kissinger działał wbrew amerykańskim interesom. Jak ujął to zastępca asystenta sekretarza Thomas Simons: „Po co mamy płacić za coś, co historia daje nam za darmo?”. Amerykańska administracja wierzyła – na długo przed wyborami czerwcowymi 1989 r. – że Polska będzie oddalać się od Związku Sowieckiego w stronę Zachodu. Wystarczyło poczekać.
Czytaj więcej
Co sprawia, że Tusk może robić, co chce, i Kaczyński też. Prawda o polskiej inteligencji jest taka, że warstwa, która w swojej intencji miała dodawać społeczeństwu skrzydeł, stała się kulą u nogi - mówi Robert Krasowski, publicysta, filozof, wydawca.
Gorbaczow odpuścił sobie Europę Wschodnią
Zmiana przyszła ze Wschodu. Na początku lat 80. sowiecka gospodarka była jak zombie, utrzymywana przy życiu jedną kroplówką – zyskami z eksportu ropy. Kiedy w połowie dekady jej ceny na światowych rynkach zaczęły spadać, Gorbaczowowi ziemia usunęła się spod nóg. Trzeba było ciąć budżet – w pierwszej kolejności wydatki na armię. Sowiecki przywódca przeistoczył się w gołąbka pokoju: zaczął mówić o rozbrojeniu oraz wspólnym europejskim domu. Wszystko po to, żeby doprowadzić do odprężenia na linii Kreml–Biały Dom. Liczył na wzajemną redukcję zbrojeń, a przede wszystkim na oszczędności.