Bądźcie uważni. Szczegóły są istotne. Jeśli chcecie rozwiązać sprawę morderstwa, musicie nauczyć się patrzeć poza iluzję” – peroruje ponad kadrem Rufus Cotesworth (Mandy Patinkin), człowiek nazwany niegdyś przez opinię publiczną „najlepszym detektywem na świecie” („To ich słowa, nie moje” – uprzedza, obawiając się niejako, że może to być największe kłamstwo w jego skupionej na poszukiwaniu prawdy profesji). W 2005 r. mężczyzna został wynajęty do wyjaśnienia okoliczności stojących za zabójstwem matki dziesięcioletniej wówczas Imogene Scott (Sophia Reid-Gantzert). Nie sprostał zadaniu. Zniknął, choć obiecał dziewczynce pomoc. Teraz, dwie dekady później, Cotesworth, sięgający do kieliszka chętniej niż kiedyś, oraz panna Scott (grana przez świetną Violett Beane), jeszcze bystrzejsza niż za młodu, spotykają się ponownie na płynącym po Morzu Śródziemnym luksusowym liniowcu SS Varuna, którego właściciel – Sunil Ranja (Rahul Kohli) – dołożył wszelkich starań, by maszyna sprostała oczekiwaniom najbogatszych z bogatych.
Statek wyczarterował Lawrence Collier (David Marshall Grant), który wraz z żoną Katherine (Jayne Atkinson) przygarnął pod swe skrzydła osieroconą Imogene. W trakcie rejsu potentat branży tekstylnej planuje powierzyć kierowanie zmagającą się z problemami finansowymi firmą córce Annie (Lauren Patten), której nadrzędnym celem jest pozyskanie inwestorów z Chin, a więc zaproszonego do udziału w eskapadzie klanu Chunów. Dążenia rodziny krzyżuje nagły zgon niejakiego Keitha Trubitsky’ego (Michael Gladis), bubkowatego biznesmena, którego przebite harpunem zwłoki odnajduje ktoś z załogi. Pewne jest to, że napastnik przebywa na pokładzie, ukrywając się wśród pozostałych pasażerów, a tych – tak się składa – jest bez liku. Sęk w tym, że osobą, która była w kajucie ofiary na chwilę przed tragicznym incydentem, jest Imogene. Jeśli ktoś może udowodnić, iż tak naprawdę Scottówna jest niewinna, to tylko Rufus. Śledczy – zgodnie z dewizą, jakoby jedna para oczu nie wystarczyła, w związku z czym lepiej pracować z asystentem – łączy siły z nienawidzącą go i mającą doń żal podejrzaną, by ustalić fakty i zadośćuczynić kobiecie.
Czytaj więcej
Czy „Wróg” z Paulem Mescalem to film o zagładzie planety czy związku? Nie wiadomo.
Stworzony przez Heidi Cole McAdams i Mike’a Weissa – a wyreżyserowany m.in. przez Marca Webba (tego od „500 dni miłości” z 2009 r.) – serial „Śmierć i inne szczegóły” to rozpisana na dziesięć odcinków (niewykluczone, że to trochę za dużo, biorąc pod uwagę dającą się momentami we znaki redundancję) bardzo stylowa (choć zarazem sztuczna, bo zrealizowana nie na otwartych wodach, a pod dachami studia) i wybornie skonstruowana opowieść kryminalna czerpiąca z charakterystycznego dla powieści detektywistycznej motywu, czyli zagadki zamkniętego pokoju.
Interesująco nakreśleni bohaterowie – nie tylko główni, ale również drugoplanowi – oraz następujące raz po raz zwroty akcji sprawiają, że historia wypada świeżo, a jej oglądanie przynosi widzowi mnóstwo satysfakcji. To dość zaskakujące, zwłaszcza że anegdota musi się mierzyć z przeżywającą swoisty renesans konwencją. Niemniej jednak na tle konkurencji – reprezentowanej choćby przez „Śmierć na Nilu” (reż. Kenneth Branagh, 2019) na podstawie Agathy Christie, a także nieoczekiwany hit, jakim okazał się film „Na noże” (reż. Rian Johnson, 2019) – całość jawi się jako istna perełka.