Robert Damski: Prawda czasu, prawda ekranu

Ludzie oglądają prawnicze seriale i potem wydaje im się, że rzeczywistość wygląda tak samo.

Publikacja: 23.10.2024 04:30

Robert Damski: Prawda czasu, prawda ekranu

Foto: Adobe Stock

W jednym z najnowszych polskich filmów, pod tytułem bodajże „Wieczór kawalerski” (samego filmu nie potrafię rzetelnie ocenić, bo wytrzymałem tylko 20 minut), do jednej z bohaterek przychodzi komornik i mówi mniej więcej tak:

– Proszę pani, to jest wezwanie do zapłaty za niespłaconą pożyczkę w kwocie 25 tysięcy złotych. Jeżeli pani nie zapłaci w ciągu czternastu dni, będę zmuszony przeprowadzić eksmisję.

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Wakacje z Alicją Mazur

Osobiście nie mam pojęcia, o jakiej procedurze tu mowa, ale z doświadczenia wiem, że niejeden widz dobrze tę scenę zapamięta i uzna, że tak to właśnie może wyglądać. Niemożliwe? Bynajmniej.

Ludzie oglądają takie rzeczy i potem wydaje im się, że rzeczywistość wygląda tak samo. Myślę, że niejeden adwokat musiał tłumaczyć swojemu klientowi, dlaczego wzorem bohaterów seriali „Magda M.” czy „Prawo Agaty” albo, nie daj Boże, „Ally McBeal” i „Suits” nie podejmuje równie spektakularnych i nieszablonowych działań. Nie szuka na własną rękę świadków, nie śledzi nocami podejrzanych albo nie prowadzi tajnych negocjacji z sędzią. O programie „Sędzia Anna Maria Wesołowska” nie wspominając, choć tu akurat podobno można znaleźć autentyczne sytuacje.

Spokojnie, nie zamierzam kolejny raz opowiadać o filmie „Komornik”, który, nawiasem mówiąc, pozostaje dla mnie przykładem, jak wielki jest wpływ filmów czy seriali na rzeczywistość, niemniej skutki tego zjawiska dostrzegam bardzo często.

Ileż to razy, pukając do drzwi dłużnika, słyszałem zaczepne pytanie:

– Czy ma pan nakaz od prokuratora? Bo jak nie, to pana nie wpuszczę.

Nieco rzadsze, acz równie frapujące jest powoływanie się na brak „adwokata z urzędu” podczas postępowania sądowego, co w opinii dłużnika sprawiać ma, iż wyrok jest nie tylko nieważny, ale wręcz stanowi podstawę do pozwu o odszkodowanie, które oczywiście zapłacić będzie musiał sąd i komornik.

Zresztą straszenie komornika potencjalną odpowiedzialnością jest bardzo popularne, szczególnie w połączeniu z jakże profesjonalnie brzmiącą i wypowiadaną z wyższością frazą:

– Mój adwokat się do pana odezwie.

Możecie mi nie wierzyć, ale kilka razy pojawił się nawet wątek ławy przysięgłych, której członków dłużnik nie miał okazji odrzucić, co oczywiście powoduje nieważność wydanego wyroku.

To, że coraz więcej ludzi korzysta z pomocy „Mecenasa Google”czy „Czata Adwokata”, jest oczywiście znakiem czasów, jednak mam wrażenie, że gwałtownie rośnie również liczba uczestników wszelkiej maści forów, gdzie domorośli prawnicy i specjaliści od „chłopskiego rozumu” tłumaczą niezwykle prostym językiem nawet najbardziej zawiłe problemy natury prawnej. Aż się człowiek zastanawia, po co tyle lat studiował prawo, skoro swą wiedzą do pięt nie dorasta panu Waldemarowi z Bytomia, który „wie jak jest, bo jego szwagier miał tak samo”.

Ostatnio szczególnie popularny jest wątek „neosędziów” i „oczywistej nieważności” wydanych przez nich orzeczeń. Co ciekawe, pojęcie to jest bardzo pojemne. Niedawno pewien dłużnik alimentacyjny zażądał ode mnie nie tylko natychmiastowego zakończenia czynności egzekucyjnych w jego sprawie, ale również zwrotu (oczywiście z odsetkami) wszystkich środków wyegzekwowanych od niego od początku postępowania. Dlaczego? Bo wyrok wydał „neosędzia”. I to już w 2014 roku…

Swoją drogą, kilka lat temu brałem udział w realizacji serialu o kancelarii komorniczej, w którym co jakiś czas tłumaczyłem, co właściwie dzieje się na ekranie. Ciekawe, jaką oglądalność miałby dziś taki projekt.

Autor jest komornikiem sądowym w Lipnie

W jednym z najnowszych polskich filmów, pod tytułem bodajże „Wieczór kawalerski” (samego filmu nie potrafię rzetelnie ocenić, bo wytrzymałem tylko 20 minut), do jednej z bohaterek przychodzi komornik i mówi mniej więcej tak:

– Proszę pani, to jest wezwanie do zapłaty za niespłaconą pożyczkę w kwocie 25 tysięcy złotych. Jeżeli pani nie zapłaci w ciągu czternastu dni, będę zmuszony przeprowadzić eksmisję.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?