„Like a Dragon: Yakuza”: Wejście smoka

„Like a Dragon: Yakuza”, nowa adaptacja popularnej serii gier wideo wyprodukowana przez Amazona, może nie jest tak przebojowa jak „Fallout”, ale wciąż sprawia niemałą frajdę.

Publikacja: 25.10.2024 15:36

„Like a Dragon: Yakuza”, twórcy: Sean Crouch, Yugo Nakamura, dystr. VOD: Amazon Prime Video

„Like a Dragon: Yakuza”, twórcy: Sean Crouch, Yugo Nakamura, dystr. VOD: Amazon Prime Video

Foto: materiały prasowe

Nie ma jednego sprawdzonego przepisu na serial na podstawie gier wideo. Dotychczas uznaniem i popularnością cieszyły się zarówno produkcje wiernie podążające za materiałem źródłowym („The Last of Us” od HBO MAX), jak i te, których twórcy obierali własne ścieżki, zachowując jednak klimat oryginału („Fallout” na Prime Video). „Like a Dragon: Yakuza” łączy oba te podejścia. Pomyślano go jako adaptację „Yakuzy” i jej remake’u „Yakuzy Kiwami”. Twórcy serialu Sean Crouch i Yugo Nakamura przedstawiają kluczowe wydarzenia z pierwowzorów, ale podchodzą do nich w kreatywny sposób – skracają je, zmieniają i dodają coś od siebie.

W serialu śledzimy losy Kazumy Kiryu, z którym w grach przemierzaliśmy ulice Kamurocho (rekreacji tokijskiej dzielnicy Kabukicho), walcząc z napotkanymi przeciwnikami. W adaptacji jest on bardziej powściągliwy od swego pierwowzoru. Wszyscy drżą przed nim ze strachu, bo kilkoma kopniakami i uderzeniami potrafi rozprawić się z całą hordą uzbrojonych gangsterów. Przyczynków do spektakularnych sekwencji jest tu całkiem sporo, ale rzadko kiedy zostają w pełni wykorzystane. Sceny akcji, choć wyrafinowane, pozostawiają niedosyt. Nie dość, że jest ich mało, to jeszcze okazują się krótkie. Produkcji brakuje więc znanej z oryginału widowiskowości. Co ciekawe, Crouch i Nakamura skupiają się na emocjonalnej warstwie swojej opowieści – relacjach i przemianach bohaterów.

Czytaj więcej

„Strange Darling”: Nagi instynkt w dobie #metoo

Akcja toczy się dwutorowo. Rozpoczyna się w 2005 roku, kiedy to Kazuma wychodzi z więzienia po dziesięcioletniej odsiadce. Co prawda zamierza skończyć z przestępczym życiem, ale przeszłość się o niego upomina. Gdy siostra jego przyjaciółki kradnie sporą sumę pieniędzy, krwawa wojna między gangsterskimi klanami zdaje się nieunikniona. Kiedy główny bohater próbuje jej zapobiec, z licznych retrospekcji dowiadujemy się, dlaczego w ogóle trafił za kratki. To przeplatanie się płaszczyzn czasowych pomaga budować napięcie i zagęszcza atmosferę, pozwalając mnożyć podejmowane wątki oraz nurtujące widzów pytania. Niedostatki gatunkowych atrakcji twórcy nadrabiają więc montażową brawurą.

Struktura narracyjna przypomina tę z pierwowzorów, które szczególnie chwalono za sposób budowy otwartego świata. Podobnie jak w grach, pełno tu mikroopowieści składających się w jedną całość. Mnożąc wątki i postacie, Crouch i Nakamura zabierają nas w najmroczniejsze zakamarki Kamurocho, sprawnie przedstawiając jego mitologię. Upychają w serialu, co tylko mogą, przez co pęka on wręcz w szwach od kolejnych detali. Mimo wszystko nie sposób się w tym fabularnym gąszczu pogubić. Produkcja cały czas pozostaje przejrzysta i zrozumiała, ale chciałoby się, żeby twórcy choć na moment się zatrzymali i przestali bombardować nas nowymi informacjami. Wówczas widz miałby szansę napawać się gęstym klimatem i zachwycić przepięknymi zdjęciami. Ten stylowy serial nęci i hipnotyzuje feerią intensywnych barw, nie dając nam jednocześnie szans, aby w pełni docenić jego warstwę wizualną.

Czuć, że „Like a Dragon: Yakuza” początkowo miało być filmem pełnometrażowym. Gdy ogląda się tę produkcję, wydaje się, że twórcy gnają do finału na złamanie karku. Jakby na siłę próbowali zmieścić się w wyznaczonym im czasie ekranowym, biegną przez scenariuszowe skróty i posiłkują się pośpiesznym montażem, który nie wszystkim scenom pozwala właściwie wybrzmieć. Łatwo przymknąć oko na te niedociągnięcia, bo serial jest dynamiczny i angażujący. Aż się prosi, żeby obejrzeć go za jednym zamachem. Tym samym Crouch i Nakamura nie powinni mieć kompleksów. Nie muszą, wzorem żołnierzy yakuzy, ze wstydem odcinać sobie palców.


Nie ma jednego sprawdzonego przepisu na serial na podstawie gier wideo. Dotychczas uznaniem i popularnością cieszyły się zarówno produkcje wiernie podążające za materiałem źródłowym („The Last of Us” od HBO MAX), jak i te, których twórcy obierali własne ścieżki, zachowując jednak klimat oryginału („Fallout” na Prime Video). „Like a Dragon: Yakuza” łączy oba te podejścia. Pomyślano go jako adaptację „Yakuzy” i jej remake’u „Yakuzy Kiwami”. Twórcy serialu Sean Crouch i Yugo Nakamura przedstawiają kluczowe wydarzenia z pierwowzorów, ale podchodzą do nich w kreatywny sposób – skracają je, zmieniają i dodają coś od siebie.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach